Nie będziemy kłamać. Black Midi – najbardziej obiecujący i najgorętszy spośród wszystkich młodych zespołów w Wielkiej Brytanii – jest dokładnie taki, jak się o nim mówi. Chłopaki na scenie są pewni siebie, wręcz zblazowani i bezczelni, ale jednocześnie tak dobrzy, że wybaczysz im wszystko. I pierwsze nasze wrażenie, gdy podczas OFF Festivalu usiedliśmy, aby porozmawiać z gitarzystami – Mattem Kwasniewskim-Kelvinem i Geordiem Greepem – było dokładnie takie samo. I jak zwykle w takich sytuacjach (patrz: Daughters) – myliliśmy się. Matt i Geordie okazali się miłymi, zabawnymi i skromnymi chłopakami. Ale i tak – jako, że są NAPRAWDĘ młodzi – nie uniknęli pytania o szkołę.

[YOU CAN ALSO READ IT IN ENGLISH]

Jako, że każdy z was ma zaledwie 20 lat, możemy bezpiecznie założyć, że zaczęliście świadomie słuchać muzyki w dobie internetu. Od czego się to zaczęło?
Matt Kwasniewski-Kelvin: Cóż, w moim przypadku, tata miał w domu dużo płyt i takich tam, więc byłem na nie wystawiony od najmłodszych lat i tak zacząłem słuchać porządnie muzyki. Ale oczywiście również przez internet – Youtube i tak dalej.
Geordie: Ja tak samo.

Zastanawiam się, czy te same zespoły są dla was kultowe, co dla starszych od was muzyków.
Matt: Zarówno ja, jak i Geordie bardzo lubimy Led Zeppelin oraz oczywiście Jimiego Hendrixa.

Jakiej muzyki słuchaliście z płyt swoich rodziców? Tych dwóch wykonawców?
Matt: Tak, tak mi się wydaje. Mój tata słuchał Bruce’a Springsteena, Erica Claptona i tego typu rzeczy, więc ja również tego słuchałem. Potem miał dużo płyt w stylu Green Day i Good Charlotte (śmiech), więc tego też. Słuchałem tego, gdy miałem dziesięć – jedenaście lat.



Poznaliście się w BRIT School, prawda? Stoi za tą szkołą bardzo ciekawa idea. Nie mamy takich w Polsce.
Geordie:
Przede wszystkim jest darmowa. Nie musisz nic płacić, ale aby się do niej dostać, musisz przejść przez przesłuchanie. To zwykła szkoła, ale posiada wyspecjalizowane obiekty dla sztuki i tego typu rzeczy. Możesz pójść tam i uczyć się teatru, muzyki, czy tworzenia filmów… Jest dużo różnych lekcji. Wszystkie są mocno wyspecjalizowane. I jest to rodzaj szkolenia zawodowego, więc nie ma żadnych egzaminów. Uczysz się wszystkiego bardzo praktycznie, a zajęcia są bardzo zróżnicowane, więc nie składają się tylko z grania, czy tylko z historii albo teorii muzyki. To miks tych wszystkich rzeczy i jeszcze więcej. Na koniec szkoły możesz zdecydować, czym chcesz się zająć w muzyce. Niektórzy ludzie przychodzą tam z myślą, że zostaną muzykami sesyjnymi i kończą jako dziennikarze muzyczni, czy coś w tym stylu. Chodzi o to, aby zastanowić się za czym chcesz podążać w muzyce i czy w ogóle chcesz się nią zajmować.

I byliście od początku pewni, że chcecie tworzyć muzykę?
Geordie:
Tak, pewnie. Myślę, że w moim przypadku nie było to pytanie, czy chcę tworzyć muzykę w ramach kariery czy nie. To był raczej sposób na osiągnięcie tego – grania muzyki i spotkania ludzi, z którymi mógłbym to robić i takie tam.

BRIT School słynie z tego, że ukończyły ją m.in. Adele i Amy Winehouse. Czy była tam presja, aby powtórzyć ich sukces?
Matt:
Nie, w zupełności nie. Tak naprawdę to było wręcz przeciwnie. Wszyscy nauczyciele muzyki mieli bardzo otwarte umysły na różne jej rodzaje. Nigdy nie zmuszali nikogo do słuchania czegoś konkretnego. Byli raczej po stronie „słuchaj, czegokolwiek chcesz”. Pokazują tam dużo różnych rzeczy, więc nie jest to „szkoła gwiazd pop”.



Czy wiedzą, co teraz robicie? Słuchają waszej muzyki?
Matt:
Tak!
Geordie: Tak, byli na paru koncertach i bardzo im się podobało.

Zanim wydaliście swój debiutancki album, mieliście szansę dokonać kilku rzeczy, które zwykle możliwe są tylko dla zespołów, które mają już jakiekolwiek wydawnictwo na swoim koncie. Myślę, że jedną z tych rzeczy było zagranie koncertu z Damo Suzukim [wokalistą Can]. Jak to się stało?
Geordie:
Graliśmy dużo koncertów w klubie w londyńskim Brixton, który nazywa się The Windmill. Damo Suzuki jeździ po całym świecie i gra z lokalnymi muzykami z danego rejonu. Po protu improwizowane koncerty. Graliśmy dużo w The Windmill, praktycznie rok w rok. [Damo] dał znać kolesiowi, który bookuje kapele w The Windmill, że zagra tam następny koncert. I ten koleś pomyślał, że dobrym pomysłem byłoby ściągnięcie nas w roli zespołu wspierającego, jako że graliśmy tam często. Zorganizował to wszystko i ogarnął. Myśleliśmy sobie: „Oh, będzie tak, albo inaczej”, ale wyszło naprawdę dobrze. I tak, było w całości improwizowane.



Czy dał Wam jakieś rady?
Matt:
Nie, nie powiedziałbym. To znaczy, nawet za bardzo nie porozmawialiśmy. Jedyne, co powiedział przed koncertem to: „Podskoczę w górę i jak tylko wyląduję, to po prostu zacznijcie hałasować”. Tyle.

Kolejna z listy rzeczy, które zrobiliście już przed wydaniem albumu to ta słynna sesja dla KEXP. Czy była to dla was duża rzecz? Przygotowywaliście się specjalnie?
Geordie:
Nie była specjalnie duża. Graliśmy na Iceland Airwaves Festival i to była tylko jedna z rzeczy, które mieliśmy zrobić, będąc tam. To było w stylu: „Robimy to, będzie nagrywane, będzie fajnie, interesująco i takie tam”. Ale nie spodziewaliśmy się, że to tak wystrzeli na Youtube, czy coś.

Zastanawiam się, czy wszystkie te fajne rzeczy, które zrobiliście przed wydaniem albumu, nie narzuciły wam presji, gdy przyszło do jego wypuszczenia.
Geordie:
Nie, niespecjalnie. Myślę, że gdy nad nią pracowaliśmy, w pewnym momencie wiedzieliśmy, że jesteśmy usatysfakcjonowani tym, co zrobiliśmy. Więc nie myśleliśmy o tym, jaki będzie jej odbiór czy opinie. Bardziej myśleliśmy, że „jak już jest wydana, to będzie tam już na zawsze”. I wydaje nam się, że jest dobra.

Czy możecie powiedzieć coś o idei słowa „Schlagenheim”? Co ono znaczy?
Geordie:
Och, to tylko jedno ze słów użytych w piosenkach i jest fikcyjne. Nie ma takiego słowa.

To skoro jesteśmy przy słowach. Jako, że jesteśmy w Polsce, muszę zapytać o polskie słowa w „Years Ago”.
Geordie:
O tak, zapytaj go o to (śmiech).

Jaka stoi za nimi historia?
Matt
: Historia? (śmiech) To wszystko łamany polski, prawda?

Nie, jest w porządku.
Matt:
(śmiech) Tak, to znaczy, jestem w jednej czwartej Polakiem i mój dziadek tu mieszkał. Był żołnierzem podczas drugiej wojny światowej, mam tu też dużą rodzinę. Byłem u niej rok i dwa lata temu na wakacjach, więc… Nie wiem, mam w sobie tę miłość do Polski i po prostu chciałem użyć jakichś polskich słów w tym miejscu. A poza tym wydawało mi się, że brzmią mechanicznie – ich tembr i takie tam… więc po prostu je tam wrzuciłem.



Dotykacie w swoich piosenkach tematów społecznych, takich jak niewolnictwo płacowe, urbanizacja, czy niezdatna do spożycia woda w Flint w stanie Michigan. Czy jako dwudziestoletni muzycy często spotykacie się z takimi rzeczami?
Geordie
: Nie jestem w stanie mówić zbyt inteligentnie na te tematy. Nie mam nic mądrego do powiedzenia. Oczywiście dużo złych rzeczy dzieje się przez cały czas, ale gdy piszemy teksty, bardziej chodzi nam o historie niż nawiązania do prawdziwych wydarzeń.

Po wydaniu Schlagenheim pojechaliście w długą trasę. Co jest najtrudniejszą dla was rzeczą podczas tras? A co jest najlepsze?
Geordie
: Najlepszą i najgorszą rzeczą zarazem jest nieprzewidywalność, co do jakości koncertów, jakie grasz, bo nie jesteś w stanie stwierdzić, jak dobry będzie koncert, dopóki nie stoisz na scenie, grając. Jeśli spodziewasz się za wiele, nieuchronnie się wyłożysz. Natomiast te koncerty, o których nie myślisz za wiele, albo nawet w ogóle, zanim zaczniesz je grać, zwykle wychodzą bardzo dobrze. Naprawdę nie da się przewidzieć, jak koncert się potoczy – i to jest świetna, ale i zła rzecz odnośnie tras.

Jako, że jesteśmy na festiwalu, wyobraźcie sobie, że jakiś organizujecie, albo jesteście kuratorami jednej sceny. Kogo byście na niego zaprosili?
Geordie
: O tak, Jerskin Fendrix…
Matt: Black Country, New Road…
Geordie: Death Grips.
Matt: Tak, Death Grips, Lightning Bolt…
Geordie: Kto jeszcze…
Matt: Boredoms…
Geordie: Jpegmafia… Ktokolwiek chciałby zagrać. Dawać wszystkich! (śmiech)



Ostatnia rzecz – muszę pogratulować wam nominacji do Mercury Prize. Co to dla was znaczy?
Geordie
: Nie możemy narzekać (śmiech).
Matt: Tak, nie możemy narzekać. To trochę przypadkowe. Gdy startowaliśmy to nie spodziewaliśmy się, albo ja osobiście się nie spodziewałem, że dojdziemy do takiego poziomu, więc… całkiem fajnie.

Dlaczego wasz album zdobędzie tę nagrodę?
Matt:
(śmiech) Dlaczego? Osobiście nie sądzę, że zdobędzie.
Geordie: Bo to najlepsze dzieło XXI wieku! (śmiech)

Sprawdź nasze inne wywiady – Tutaj!


Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite:

Posted in WywiadTagged