Co się odwlecze to nie uciecze. Mieliśmy z nimi porozmawiać w Wiedniu w 2020 roku, ale przyszła pandemia i koncert został odwołany. Ponad dwa lata później spotkaliśmy się jednak na naszym ukochanym OFF Festivalu zaraz po ich doskonałym koncercie na głównej scenie. I choć na rozmowę mieliśmy tylko 10 minut, chłopaki opowiedzieli nam o radzeniu sobie z pandemią, 10 latach od wydania debiutanckiego albumu, a także zdradzili co nieco na temat kolejnej płyty.
[You can also read it in english]
Świetny koncert, chłopaki! Wyglądało na to, że dobrze się bawiliście.
Ben Newman (perkusja): Tak. Było spoko.
Nawet ruszaliście się na niej bardziej niż zwykle!
Zachary Cole Smith (gitara, wokal): Tak, po drugiej piosence pomyślałem sobie: „no dobra, lecimy z tym”.
Widziałam was (Agata) jakiś miesiąc temu w Niemczech na Mayfield Derby. Było strasznie gorąco.
Colin Caufield (bas, wokal): Tak, trzymali nas tam w stajni.
Zachary: To było trochę odczłowieczające (śmiech).
Oj tak. Główna scena była na torze konnym i wszystko śmierdziało łajnem. W każdym razie, wcześniej widzieliśmy was w Pradze – dwa dni przed pandemią. Umówiliśmy się, że dzień później porozmawiamy w Wiedniu, ale koncert został odwołany.
Zachary: Tak, nie dotarliśmy wtedy do Wiednia.
Ben: Dotarliśmy, ale wydaje mi się, że po prostu zostaliśmy w hotelu. Koncerty były wtedy odwoływane hurtowo, więc tylko jeździliśmy z miejsca na miejsce.
Praga była waszym ostatnim koncertem przed pandemią?
Zachary: Nie, ostatnie było Monachium.
Colin: To był jeden z mniejszych koncertów. Miejscówka była wypełniona, mnóstwo było potu i ogólnego szaleństwa. I po tym była już pandemia.
Andrew Bailey (gitara): Wiele osób złapało tam pewnie COVID.
Colin: W sumie to i my mogliśmy go tam wtedy złapać.
Zakładam, że powrót po takim koncercie do domu i brak możliwości grania koncertów były dla was ciężkie, prawda?
Ben: Tak, to było dziwne. Za to teraz trudno nam wrócić do grania.
Colin: Tak, dziwne, ale dobre. Wydaje mi się, że potrzebowaliśmy przerwy od tego schematu, w którym robisz płytę, a potem jedziesz w trasę i tak w kółko.
Andrew: Tak, ale to też uświadomiło nam, jak bardzo się za tym tęskni, gdy tego nie ma. Teraz doceniam to bardziej.
Zachary: No i w taki sposób zarabiamy też pieniądze.
Ben: Tak, to też pomocna sprawa, racja.
Oddaliście się wtedy innym aktywnościom. Colin, zacząłeś nagrywać poradniki ogrodnicze, których jestem fanem. Robiłeś to już wcześniej, prawda?
Colin: Zacząłem to już wcześniej, ale dopiero po pandemii nie było się nad czym zastanawiać, bo nie miałem nic lepszego do roboty i nie widywałem się z nikim poza moim współlokatorem. Bardzo długo nikogo nie widziałem – może jeszcze poza Colem i jego żoną, którzy przyszli złożyć mi życzenia urodzinowe, bo jesteśmy sąsiadami. Miałem wtedy okresy sięgające kilku tygodniu bez spotkania z kimkolwiek.
Z kolei ty, Zachary, oddałeś się grze w Magic, The Gathering, prawda?
Zachary: Tak, razem z moim przyjacielem Lucasem zaczęliśmy robić talk show oparty na grze w Magica.
Ty też robiłeś to już wcześniej, prawda?
Zachary: W Magica grałem wcześniej, ale sam talk show był czymś takim, jak podcast, który zrobiliśmy razem jako zespół. Zrobiliśmy go, żeby utrzymać kontakt ze sobą i z muzyczną społecznością. I to się nam powiodło. Ludzie ciągle pytają nas o ten podcast. Myślę też, że był to taki dziwny mechanizm radzenia sobie z sytuacją, bo nagle wszystko przeniosło się do internetu. Szczególnie przez pierwsze sześć miesięcy – nikt się ze sobą nie spotykał, więc wydawało się to potrzebne.
Ben: I było bardzo pomocne w kwestii przeprocesowania sobie tego wszystkiego. Chociażby w pierwszym odcinku opowiadaliśmy o tamtej trasie koncertowej i bardzo dobrze czułem się opowiadając o tym, bo było to prawdopodobnie najbardziej szalone doświadczenie w moim życiu.
W tym roku Oshin [pierwsza płyta DIIV] skończyła 10 lat. Co myślicie o tym czasie?
Zachary: Czasami wydaje mi się, że minęło znacznie więcej czasu, a czasami mam poczucie, jakby to było wczoraj. Ale mamy to szczęście, że przez ten czas nasza publika ciągle rosła, co nie zawsze się zdarza.
Gdy myślisz o tej płycie, to zmieniłbyś w niej coś?
Zachary: Może kilka naprawdę drobnych rzeczy, ale wydaje mi się, że jest w niej coś specjalnego – błędy i tym podobne. Gdy słuchasz płyt, które kochasz i znasz je bardzo dobrze, słyszysz wszystkie błędy i dziwne decyzje, które podjęli artyści, jest to fajne. Perfekcyjne albumy są trochę nudne.
Dzisiaj wasza muzyka brzmi już znacznie inaczej. Podczas koncertu wspomnieliście, że robicie już nowy album. Możecie nam coś o nim powiedzieć?
Colin: Nowa płyta brzmi jak most pomiędzy wszystkim, co zrobiliśmy do tej pory, ale jednocześnie jest czymś zupełnie nowym. Zdecydowanie jest też bardziej wszechstronna pod kątem balansowania pomiędzy bardzo ciężkimi, głośnymi rzeczami oraz bardziej atmosferycznym graniem.
Zachary: Przygotowując się do dziesięciolecia Oshin, dużo myśleliśmy o tej płycie i o tym, co sprawia, że jest jaka jest. I jest to coś nieco abstrakcyjnego. Spróbowaliśmy zatem zastanowić się, jak odtworzyć takie środowisko. Nie robimy tego samego, co na Oshin, ale część tych rzeczy ma podobny klimat.
Nie możemy się doczekać. Wiecie, kiedy możemy się jej spodziewać?
Colin: Jak wrócimy z trasy to zaczynamy nagrywać. Płyta wyjdzie jakoś w przyszłym roku.
Wspominaliście o trudnym powrocie do grania tras. Wydaje mi się, że wiążą się one z wieloma pułapkami dla psychiki. Co robicie, aby poradzić sobie z tym po powrocie?
Andrew: Dużo treningu. To jest właśnie różnica wynikająca z tych dziesięciu lat. Jak myślę sobie o naszych początkach i o tym, jak nie znałem wszystkich tych małych sposobów, żeby pozostać zdrowym na umyśle, mam wrażenie, że dzisiaj jestem jak Jedi. Mógłbym poprowadzić naprawdę dobry wykład o radzeniu sobie na trasie.
Zachary: Wydaje mi się, że ważne jest, aby dbać o siebie i nie stawiać się nigdy na końcu. Ze wszystkim tak jest, że należy rozważać swoje potrzeby i sposoby na radzenie sobie z nimi.
Colin: Jeżdżenie w trasy staje się znacznie bardziej wymagające fizycznie wraz z wiekiem. Siedzenie w vanie jest czymś innym niż wtedy, kiedy masz 28 lat. To wydaje się śmieszne, ale jest prawdą. Te ponad dziesięć lat to był prawdziwy rollercoaster i wydaje mi się, że odczuwamy dużą wdzięczność, że wciąż możemy grać dobre koncerty i po prostu to robić. Za każdym razem, gdy dzieje się coś gównianego, ja osobiście mam łatwość w odcięciu się od tego.
Ben: Wczoraj w nocy rozmawiałem z Katriną [Urton, żoną Bena, również muzyczką występującą pod własnym nazwiskiem] i psychicznie byłem w naprawdę złym miejscu. A to strasznie wczesny etap trasy, żeby być w złym miejscu (śmiech). Mówiłem do niej: „Nigdy w życiu się tak nie czułem”, po czym to przemyślałem i dotarło do mnie: „A nie, czekaj. Czułem się tak, tylko po prostu zapomniałem jak to jest”. (śmiech)
To zrobiły nam te ostatnie dwa lata, co nie?
Ben: Dokładnie!
Sprawdź nasze pozostałe wywiady – tutaj!