Z Shame widzieliśmy się już i rozmawialiśmy na ostatnim Off Festivalu. W ciągu kilku miesięcy z nikomu nieznanego zespołu urośli do rangi brytyjskiej rewelacji i zagrali już niemal na całym świecie. Na szczęście prywatnie są takimi samymi chłopakami, jak wtedy. Ciężko im usiedzieć w miejscu, potrafią się czasem przekrzykiwać i – przede wszystkim – są do bólu szczerzy.
Miło Was znowu spotkać, chłopaki. Na Off Festivalu byliście małym, nieznanym szerzej zespołem. Minęło kilka miesięcy i wyprzedaliście prawie wszystkie koncerty w Wielkiej Brytanii i Europie.
Sean Coyle-Smith (gitara): Mamy szczęście.
Coś się u Was zmieniło?
Sean: Myślę, że zupełnie inaczej się nam gra po wydaniu albumu. Jest naprawdę wspaniale.
Josh Finnerty (bas): Tak, nie graliśmy żadnych koncertów w UK i Europie po wydaniu płyty. Pojechaliśmy prosto do Ameryki i Australii I to było bardzo dziwne. Radziliśmy sobie w Stanach chyba całkiem nieźle, bo ludzie nas wszędzie znali. I wtedy, zanim się obejrzeliśmy, wyprzedały się koncerty w Wielkiej Brytanii. Dziwne. Naprawdę. Ale wiesz, wydaje mi się, że to nie będzie trwało wiecznie.
Nie wiem, czy pamiętacie ale ostatnio po Waszym wywiadzie mieliśmy mieć rozmowę z Preoccupations i poprosiliście nas, żebyśmy zapytali ich, czy możecie jechać z nimi w trasę.
Josh: Tak! Powiedziałem wtedy, że kocham Women!
Zapytałem Matta [Flegela z Preoccupations i Women] i powiedział “Nie. No chyba, że są mili”. I chyba zagraliście razem w Stanach?
Eddie Green (gitara): Tak, spotkaliśmy ich w Belgii i Matt powiedział nam: „Jakiś koleś w Polsce zapytał mnie, czy możecie nas supportować.” Zapytałem, co odpowiedział, a on na to: „W żadnym, kurwa, wypadku.”
Josh: Ale potem dodał: „Tak naprawdę, to teraz chciałbym.”
Mieliście też możliwość zagrania z takim zajebistym zespołami jak Ought i Protomartyr. Czym różniło się to od koncertów, o których opowiadaliście nam ostatnio, czyli np. ze Slaves?
Charlie Forbes (perkusja): Podstawowa różnica jest taka, że te zespoły nie robią gównianej muzyki.
Charlie Steen (wokal): Trasa ze Slaves była bardzo korporacyjna. Chodziło tylko o kasę. Tym razem wszystko kręciło się wokół muzyki i fanów.
Eddie: Na poziomie personalnym fajnie jest występować z zespołami, których członków lubisz osobiście. Koncerty z Ought były super. Trasa z Protomartyr była całkiem zabawna. Ostrzegali mnie, żeby nie konkurować z Joe [wokalistą Protomartyr] w piciu alkoholu, ale nie posłuchałem. Okazało się to niemożliwe.
Można o Was teraz więcej przeczytać w mediach. Widziałem artykuł [w The Sun] o tym, że dostaliście grant od brytyjskiego rządu.
Eddie: To śmieszne. The Sun to po prostu najgorsza gazeta w całej Wielkiej Brytanii, jeśli nie na świecie. Jest zdecydowanie prawicowa i jeśli nie atakuje ludzi o lewicowych poglądach, to bez powodu atakuje celebrytów.
Charlie F.: Albo imigrantów.
Eddie: Ta gazeta jest tak zła, że wycofano jej sprzedaż w całym Liverpoolu.
Czyli nie było żadnego grantu?
Charlie F.: Nie, dostaliśmy go, ale oni się strasznie wściekli, bo jesteśmy przeciwni Torysom. Mówią, że nie powinniśmy dostać żadnego dofinansowania, bo nie wspieramy Theresy May [Premier Wielkiej Brytanii]. To jest trochę faszystowskie.
Sean: Bardzo faszystowskie!
Charlie S.: Dostaliśmy 18 tysięcy funtów na sześciotygodniową trasę po Ameryce, na której mieliśmy stracić 20 tysięcy. Dzięki temu straciliśmy tylko dwa. Rzecz w tym, że tylko siedmiu artystów lub zespołów dostało podobne dofinansowanie. Siedem z tysięcy, które istnieją w całej Wielkiej Brytanii, co jest trochę śmieszne. I ludzie myślą, że zarabiamy na tym kupę kasy, co jest nieprawdą. Ani Wielka Brytania, ani Stany Zjednoczone nie mają tak naprawdę żadnego systemu dofinansowań dla przemysłu kreatywnego.
Eddie: Strasznie się patrzy na te wszystkie amerykańskie zespoły, które podróżują po Europie w wynajętych samochodach przez wiele godzin i muszą wydawać swoją kasę. To śmieszne.
Skoro przy trasach jesteśmy, to wydaje mi się, że to pierwszy punkowy koncert w tym klubie [BARdzo bardzo w Warszawie].
Josh: O, to nie my o tym decydowaliśmy. To agencja koncertowa.
Eddie: W Stanach zagraliśmy wiele koncertów w domach.
Josh: Było jak na domówce.
Eddie: Nie było sceny ani barierek i byliśmy bardzo blisko publiczności.
Josh: Myślę, że na tej trasie mamy dobrą mieszankę miejsc DIY, klubów jak ten oraz klasycznych koncertowych miejscówek.
Przejdźmy na chwilę do albumu. Zauważyłem, że w stosunku do wersji singlowej zmieniliście jedną, dosyć kontrowersyjną linijkę w tekście do „Gold Hole” (“It makes me feel like you’re my bitch”).
Charlie S.: Zmieniliśmy to na potrzeby sesji radiowej w grudniu dwa lata temu. To była nasza pierwsza sesja live ze Stevem Lamacq. Oczywiście nie można przeklinać w brytyjskim radiu, więc wprowadziłem małą zmianę. I spodobała się nam.
Josh: Ta linijka jest mniej oczywista niż poprzednia.
Wydaje mi się też, że zmieniliście miksy w starszych kawałkach.
Sean: Nagraliśmy je od nowa!
Josh: Tak, nagrywaliśmy w Residential Studio w Walii i chcieliśmy, żeby cały album brzmiał spójnie. Chcieliśmy zmiksować wszystko tak samo, nagrać wszystko na tych samych bębnach. Żeby te piosenki brzmiały jak album.
Sean: Poza tym wydaje mi się, że to strasznie leniwe, jak zespoły po prostu wrzucają swoje stare kawałki na płyty.
Josh: To zależy od albumu, ale racja.
Charlie S.: Fajnie jest mieć szansę nagrać coś jeszcze raz.
Eddie: Wydaje mi się, że takie „lenistwo” uszłoby na sucho takiemu zespołowi jak Sheer Mag, bo oni brzmią ciągle tak samo.
Tak jak mówiłem na początku, Wasza pozycja zmieniła się w przeciągu ostatnich paru miesięcy. Co zatem w planach na przyszłość?
Eddie: Myślę, że przede wszystkim musimy skończyć tę trasę, zobaczyć jakieś nowe miejsca i zamknąć ten rok. Potem zrobić przerwę od koncertowania i pomyśleć nad drugą płytą. Nagraliśmy już nawet dema do paru piosenek. Trasy są super, ale robimy to już wystarczająco długo. Podsumowując, kończymy rok i za parę miesięcy zaczynamy pracę nad płytą. Wyjdzie… kiedy wyjdzie. Albo nigdy!
Josh: Staniemy się bogaci, albo umrzemy próbując.
Eddie: Tak, będziemy bogaci, dzięki rządowym pieniądzom, które spływają prosto do mojej kieszeni (Śmiech).