Czasami miewam takie dziwne wrażenie, że ludzie na całym świecie są coraz głupsi. Że nie potrafimy uczyć się niczego nowego, tylko powielamy schematy i błędy popełnione przez naszych przodków tysiące razy w przeszłości, uzupełniając je o jeszcze większe pokłady debilizmu, które wpędzając nas w pułapkę naszych ograniczonych umysłów, prowadzą nas tym dosłownie donikąd.

Człowiek inteligentny to w dzisiejszych czasach ktoś, kto potrafi sprawnie obsłużyć apkę w telefonie, jego zainteresowania skupiają się przeważnie na publikowaniu postów i nabijaniu lajków, jest w stanie nagrać prześmiewczy film z samym sobą, gdzie do woli obraża innych ludzi i wrzucić do sieci ku uciesze tłumu imbecyli, którzy marzą o zrobieniu podobnej rzeczy, ale nie starcza im odwagi, więc mogą tylko w kółko klikać przycisk „odśwież” i karmić dalej swą niepewność projekcjami swych absurdalnych idoli. A przecież tak wcale być nie musi.

Zgadzamy się na te role, bo nie widzimy żadnego innego wyjścia. Nikt nas nie poinformował o żadnej alternatywnej opcji, nie doczytaliśmy tego na wallu fb, nie wyczytaliśmy tego z hasztagów pod postami, nie wyłapaliśmy tego spośród miliarda zbędnych informacji, którymi karmimy się codziennie na swoje własne życzenie.

To właśnie przeładowanie informacjami sprawiło, że ludzie idiocieją, bo ciężko jest wybrać co jest tak naprawdę interesujące spośród tego całego informacyjnego śmietnika. Za dużo informacji to właściwie jest już dezinformacja. Większość ludzi nie wie co o tym wszystkim myśleć, więc wybierają bezpieczną opcję i nie myślą w ogóle. Bo tak jest łatwiej. Bo tak jest bezpieczniej. I wszyscy dookoła to robią, więc czemu mam robić inaczej?

Weźmy na przykład takie książki, kto jeszcze je czyta? Co jest łatwiejsze – skupienie się na jednej fabule przez kilka dni czy szybkie przeczytanie recenzji w internecie? Ja nazywam to „zagubioną sztuką czytania książek” i niech mnie szlag trafi, jeśli się mylę. Cieszę się, że żyłem jeszcze w czasach, gdzie internet był jedynie ciekawostką, niedostępną dla wielu zwykłych ludzi. Dzięki temu mogłem sobie wyrobić swoje własne opinie, określając dzięki temu własną wizję świata, co sprawiło, iż mój światopogląd nie składał się z rozsianych kawałków niedorzeczności, wyczytanych z zapartym tchem w internecie tylko z sumy własnych doświadczeń, poszukiwań i eksperymentów. To, że czasami bywają bardzo mylne to już inna sprawa.

Takie techno na przykład. Muzyka tworzona tylko w jednym celu – impreza, wiksa, biba, melanż, nazywajcie to jak chcecie. Jeśli ktoś ma ochotę przez kilka godzin zatracić się na parkiecie, zapominając o bożym świecie, fundując sobie przy tym ostry mózgotrzep dzięki ilości narkotyków w systemie, nie ma chyba lepszej muzyki do tego celu. Ja jednak nie jestem w stanie oddać techno całego serca. I chyba nie lubię już imprez, oczywiście oprócz tych, na których sam gram. To nie jest tak, że gardzę, ale po pewnym czasie staje się to mega męczące i jeśli ktoś potrzebuje większej ilości bodźców, to po prostu staje się nudne. Co nie znaczy, że w małych ilościach nie jest dobre.

Dawkując sobie umiejętnie techenko, jesteś w stanie wyłapać wszelkie niuanse tej muzyki, dzięki temu potrafisz oddzielić ziarno od plew i wybrać to, co Tobie pasuje najbardziej. Ja jakby na przekór samemu sobie i całemu światu, najbardziej cenię sobie traszowe pop techno, którym byłem raczony w dzieciństwie przez różnorakie stacje muzyczne. Może zakrada się tu odrobina sentymentu do minionych czasów, może to moja wrodzona skłonność do wszystkiego, co kuriozalne, może to żal, że nie pojechałem nigdy na Love Parade, chociaż miałem tak blisko do Berlina, a może też wszystko po trochu. Dość powiedzieć, że podczas największego przeładowania informacjami dzisiejsza piosenka wraz z teledyskiem jest w stanie wyczyścić twoją głowę z natłoku zbędnych myśli, sprawiając czasami, że one same urywają się i łączą ze sobą z powrotem dłuższą chwilę po zakończeniu projekcji. Czasami tylko tyle trzeba, żeby świat był choć odrobinę znośniejszy.

Posted in Artykuł, NewsTagged ,