Kiedy widzę ludzi szczęśliwych, mi samemu od razu robi się niedobrze. Nie wiem czemu tak jest. Mam tak odkąd pamiętam. Mdli mnie, kiedy kupuję paczkę papierosów w kiosku, bo te wszystkie powykręcane twarze na okładkach czasopism wpatrują się we mnie nieubłaganie sprawiając tym, że niekiedy mam ochotę zostawić banknot na ladzie, nie odebrać fajek ani reszty i uciec stamtąd jak najszybciej w miejsce wolne od tych przykrych widoków.

Ludziom, którzy często się śmieją nie można ufać.

Dla mnie to wygląda na maskowanie nieprzyjemnych rzeczy w życiu. W pale mi się nie mieści, że ktoś może się uśmiechać codziennie z niczego, przecież życie ewidentnie na tym nie polega. Poza tym, wy pogodne świry-im częściej się śmiejecie, tym coraz bardziej są widoczne na waszej twarzy kurze łapki i po 30stce wyglądacie już jakbyście przeżyli co najmniej drugie tyle. I zamiast zapobiec temu wcześniej, nie pozwalając sobie na zbyt dużo frajdy, wstrzykujecie sobie kwas hialuronowy, po tym jeszcze botoks i robicie mezoterapię wokół oczu tracąc na tym kupę hajsu niepotrzebnie. Znam lepsze sposoby na wydawanie pieniędzy. Poza tym ponoć te zabiegi mało dają i wiele ludzi tylko się oszukuje, ale też większość z nich lubi być oszukiwana. A tak wcale być nie musi. Wystarczy żyć w zgodzie z samym sobą.

Przyjmować świat tak, jak go widać naprawdę – monotonny, obojętny, mało kolorowy i bez przyszłości.

Są też takie przypadki jak bohaterka dzisiejszego klipu. Jeśli przyjrzycie się jej bliżej to zauważycie, że jest spora szansa, że gdzieś już widzieliście tę twarz. Dokładnie tak, to jest ta Pani, która w połowie lat 90. wyśpiewała hit wakacyjny wszechczasów, „Coco Jamboo” razem z dwójką innych niedorozwojów w projekcie Mr. President. Data wydania tego singla to też data, od której zaczął się koszmar każdej wakacyjnej imprezy na całym świecie, gdyż podejrzewam, iż odtąd właśnie wszędzie gdzie się tylko da biedni wczasowi DJ-e zmuszani są do puszczenia przynajmniej raz tego paskudztwa podczas swojego seta każdego cholernego dnia wakacji… Jednak jest to kawałek na zupełnie inną okazję. Dziś skupimy się na karierze solowej głównej wokalistki, T-Seven.

Sądzę, iż nie pomylę się wiele twierdząc, iż niewielu z was zna lub kojarzy jej kawałek „Passion”, który dziś zostanie tu zaprezentowany. Powiedzmy sobie szczerze, ciężko jest „przebić” taki hit, jaki popełniła ze swoim zespołem wcześniej, dlatego jej solowa kariera nie trwała długo i skończyła tam, gdzie powinna się od razu znaleźć – na dnie muszli klozetowej. Trzeba jednak jej przyznać, iż starała się jak mogła. Zerwała z wizerunkiem młodziutkiej dziewicy i słodkiej skromnisi i postawiła na wizerunek dojrzałej, młodej kobiety, pewnej swoich seksualnych atrybutów. Wielka szkoda, że niestety tych atrybutów brak i ktoś „życzliwy” z wytwórni pomylił się nieco w swoich obliczeniach, próbując zrobić z T-Seven, kogoś, kim nigdy nie mogłaby być.

Wijąca się pokraka nie może być dla nikogo spełnieniem seksualnych marzeń, a kiedy śpiewa, że jest gotowa na moją namiętność nie jestem w stanie jej uwierzyć.

Po prostu nie mogę i tyle. Najgorsze jest jednak to, że w jej sztucznym uśmiechu widzę, że ona też nie jest gotowa na to, kim miała być w tej piosence. Ten uśmiech kryje w sobie strach, obojętność, niewiedzę, wyobcowanie i upokorzenie. Dlatego trochę jej współczuję a trochę także się jej boję. Często obawiam się przed zaśnięciem, żeby mój umysł nie sprawił mi niespodzianki podczas snu i żebym nie obudził się w nocy z krzykiem z obrazem w mojej głowie z jej zniekształconą twarzą w uśmiechu, z pełnym zestawem kurzych łapek wokół oczu i wyszeptanym słowem „Passion” wprost do mojego ucha…

Brr. Od dziś chyba będę zasypiać z nożem pod moją poduszką…

Ulubiony moment:

02:17 – słowo „Passion” układające się z ciał T-Seven. Pomysłowy horror w sam raz do straszenia małych dzieci na Halloween…

 

Posted in Artykuł, VideoTagged , ,