Co otrzymasz, wrzucając do jednego garnka melodeklamację pretensjonalnego, queerowego Jokera, bobasa zanurzonego w złotej farbie, święte obrazy-ikony ze szczyptą beki z Jezusa, odrobinę roznegliżowanych tancerzy, wiktoriańskie peruki, tęczowy tron, wpadającą łatwo w ucho wokalizę cudacznej lali ubranej w strój nadający się chyba tylko na LoveParade, sztuczne banany, jabłka i truskawki? Zamieszaj dobrze a wyjdzie Ci z tego hedonistyczna oda do nieróbstwa, podszyta chamskim eurodancem z połowy lat 90. z klipem, który bezczelnie przekuwa pomysły Pierre et Gillesa na swoją własną, trashową modłę tworząc z nich coś, co zostawia już na zawsze skazę w twoim umyśle…
Hej, a wy jakiej Atomówki się spodziewaliście?
Ja prędzej wyobrażam sobie profesora Atomusa, który próbując stworzyć następną obrończynię Townsville z podanych wyżej składników, potyka się przy mieszaniu i wpada do kadzi pełnej gotujących się komponentów, wychodząc z niej po dłuższej chwili totalnie odmieniony-na głowie ma skórzaną czapkę policjanta, twarz z sumiastym wącholem całą obsypaną srebrnym brokatem, goła, zarośnięta klata niczym u niedźwiedzia brunatnego zwieńczona dwoma nipple ringami, na plecach wielkie plastikowe, anielskie złote skrzydła, lateksowe gacie z otworem na siusiaka, na nogach wysokie wojskowe buty a w uszach słuchawki, z których dobiega nieprzerwanie „Golden Boy” w zapętleniu. Wydaje mi się, iż nawet normalni ludzie mogą mieć tendencję do kompletnej zmiany w podany wyżej przykład po przesłuchaniu w całości płyty Sin With Sebastian, więc jeśli nie jesteście gotowi zatracić się bez reszty w jednym z klubów tylko dla dżentelmenów na całonocnej imprezie, wąchać Poppersy bez opamiętania, aż wasz nos zmieni się w przeżartą chemią papkę i błądzić w ciemnościach po dark roomach przez wiele godzin nocnych, nie musi to być koniecznie płyta dla was.
Lecz może was także ominąć taki los. To zależy od was i od tego, jak bardzo macie ochotę przekroczyć własne granice, nakreślone w swoich własnych umysłach.
Co kryje się poza nimi może być dla was wyzwalające, ale także i potępiające w oczach reszty ludzi na tym smutnym świecie. Bo jak wiemy, to momentami jest cholernie smutny świat. Świat bez koloru i smaku, mętny, głupi i nudny. I jeśli klipy takie jak ten, potrafią rozświetlić komuś dzień przynajmniej na chwilę, niech tak będzie. Nie ma co z tym walczyć, tylko płynąć z prądem. A jeśli ktoś dzięki temu będzie miał ochotę powiesić sobie na ścianie plakat z Sebastianem, oprawić jego zdjęcie w złotą ramkę lub po prostu zwyczajnie wywiesić tęczową flagę, nie będę oponował nic a nic, tylko czuł w głębi wielką dumę, iż mogłem po części się do tego przyczynić.
I znowu, jeśli po tym artykule świat zaleje wysyp kopii Sebastiana, proszę nie mieć pretensji do mnie. To znaczy, że to video wciąż działa, mimo upływu tylu lat. I wciąż sprawia, że w niezorientowanych mózgach ludzi na całym świecie po obejrzeniu tego klipu nagle bezpowrotnie wyparowuje wiele szarych komórek, nie mając już nigdy szans na odbudowę ani regenerację w tym samym miejscu…