2007 to był śmieszny rok. Rok królowania Myspace’a, pierwszych facebookowych kroków, pierwsze wyjazdy na festiwale, pierwsze sklepy z dopalaczami, ostatnie dobre płyty muzycznych idoli z dzieciństwa, rzężenie konającego Indie oraz czas dogorywania emo na świecie i rozpoczęcie okresu jego krótkiego panowania w Polsce.
A także jest to rok wrzucenia do sieci klipu który, począwszy od tej daty, wciąż wysyła silne fale uderzeniowe w nieświadomych mózgach ludzi na całym świecie, psując je wciąż i wciąż na nowo.
Niewiele mogę powiedzieć o bohaterze dzisiejszego klipu oprócz tego, że ewidentnie jest złym człowiekiem. Zło bije mu z twarzy, z oczu, z każdej komórki ciała. To nie jest materiał na najlepszego przyjaciela, bliską Ci osobę, wspaniałego małżonka (sic), dobrego ojca (sic!). Ktoś, kto wydaje tak przygnębiający numer z równie posępnym klipem, który zakrzywia czasoprzestrzeń i po dziś dzień sprawia, że za każdym razem jak go oglądasz, przechodzą Cię ciarki po całym ciele, jakby sam Szatan drapał cię od wewnątrz swoimi pazurami, nie może nazwać się dobrą osobą. Skoro już mowa o Szatanie, to jeśli trafię kiedyś do piekła, to tak właśnie sobie je wyobrażam. Miejsce, gdzie nic nie ma sensu, ludzie ubrani są brzydko, śpiewają niefajnie i leci zawsze chujowa muzyka.
Rusko dzięki tej piosence ma tam miejsce murowane więc żeby nigdy nie stanąć z nim twarzą w twarz w tych piekielnych okolicznościach, za każdym razem jak widzę ten klip, od razu pragnę zejść na drogę cnotliwości i wspaniałomyślności, być uprzejmym, wybaczać bezużytecznym pajacom z mojej przeszłości, kochać wszystkich ludzi na świecie, dzwonić do mamy częściej niż dwa razy w miesiącu et cetera, et cetera. I doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że nigdy mi się to nie uda, ale często uwielbiam się oszukiwać. Kto nie lubi? Ja uwielbiam i dlatego moim największym marzeniem byłoby, żeby ktoś mnie raz a dobrze oszukał, że ten klip nigdy nie powstał, żeby ktoś mógł wymazać to z mojej pamięci na posiadówkach z przyjaciółmi, by nie zarażać także ich tym wirusem, żeby internet sam sobie odciął tę obumarłą kończynę, która jest zakażona gangreną i mógł się w końcu wyleczyć…
Jednak jest to klip, który sponsoruje dzisiejszy odcinek. Z jednego tylko względu. Mianowicie dlaczego mam sam cierpieć? Ugrzęzłem w tym błocie już jakiś czas temu, ale jeśli jest możliwość zabrania ze sobą choć kilku z was, chętnie z tego skorzystam. Może mimo wszystko docenicie poza tym walory tego klipu, jeśli uda wam się wam oczywiście takowe znaleźć. Możliwe, że po projekcji nie będziecie mieli już nigdy więcej ochoty splunąć sobie w twarz, kiedy przeglądacie się w lustrze bo odkryjecie, że mimo wszystko nie jest z wami jeszcze tak źle, jak się wam wydawało. Więc uważajcie to za terapię pewnego sortu. Specjalną terapię mojego autorstwa. Chyba minąłem się z powołaniem…