Podobno podsumowania muzyczne po 5 stycznia już nikogo nie interesują, dlatego lekko spóźniona podrzucam swoją listę w telegraficznym skrócie. Wiem, że uwaga czytelnika jest na miarę złota i nikt nie jest już w stanie skupić się na więcej niż półtorej minuty, dlatego oprócz czytania, na dole artykułu znajdziecie też playlistę. Do siego!

Turnstile - Glow On / hardcore punk

Nie sądziłam, że drzemie we mnie tak wielka tęsknota za beztroskim poczuciem wakacji, dopóki nie usłyszałam najnowszej płyty Turnstile. Tutaj wszystko się zgadza – niepowtarzalny hardcorowy groove, hiciarskie kompozycje i energia, tak bardzo potrzebna w tym niekończącym się covidowym piekle. Chłopaki z Baltimore wprowadzili na scenę dużo dystansu i luzu, a ta naprawdę tego potrzebowała. Dziękuję Turnstile ze tę płytę i za dostarczenie mi tak bardzo potrzebnej serotoniny. Polecanko milion.

Idles - Crawler / post-punk, noise rock

Chyba najbardziej kontrowersyjna płyta Idles – dla niektórych okazała się nie do przełknięcia, dla innych (w tym mnie) to album, który uratował bristolczyków przed zjedzeniem własnego ogona. Wściekłość, energia i świeżość zaskakują, bo oto kapela, która zasłynęła z post-punkowych hymnów zręcznie wyrywa się oklepanym patentom. 

The Armed - ULTRAPOP / hardcore, punk, mathcore

Najpierw urzekła mnie cała machina promocyjna. Może to moje zboczenie zawodowe, ale bardzo doceniam i podziwiam, jak zespół podszedł do tej płyty od strony marketingowej i wizerunkowej. Jednak za tą ferią barw i ładnymi zdjęciami idzie także talent i ciężka praca. The Armed zeszli trochę z tonu – ich muzyka na ULTRAPOP jest mniej skomplikowana, a bardziej przystępna i… piosenkowa. Strzał w dziesiątkę.

YC-CY - Every Time I Close My Eyes / punk, dance

Jeżeli tęskno ci za gęstymi kompozycjami pełnymi przesterów i mechanicznej perkusji spod znaków Soft Moon, nie możesz lepiej trafić. Utwory na Every Time I Close My Eyes są pełne niepokoju i przytłaczające, ale na płycie znajdziecie też iście taneczne hity – Night Fright czy End of July to bangery na każdą gotycką potańcówkę. 

Kowloon Walled City - Piecework / noise rock, sludge

Płyta powstawała jakieś 6 lat, ponieważ wokalista miał problem z napisaniem tekstów. A ja się martwię wywiadami sprzed miesiąca! Żarty na bok – Piecework to płyta, którą odczuwasz całym ciałem. Każdy riff, każde drżenie struny jest jak prąd przechodzący po kręgosłupie. Ciężar płyty nie polega na przygnieceniu słuchacza ścianą dźwięku, wręcz przeciwnie. Zespół nie boi się grać ciszą i wolnym tempem, co nadaje całej produkcji niezwykłej atmosferyczności. Nie sposób się od tej płyty oderwać.

Youth Code + King Yosef - A Skeleton Key in the Doors of Depression

Czasami splity są zaskakujące (Big Brave+The Body, o czym poniżej), czasami po prostu nieudane. Ale A Skeleton Key in the Doors of Depression to coś zupełnie innego. King Yosef idealnie odnalazł się w pracy z duetem Youth Code. To bystry producent wywodzący się z trapu i soundcloud rapu, zafascynowany industrialem i hardcorem. Split to dzieło wspólnej eksploracji nieznanych dla artystów terenów, organicznej pracy indywidualistów i wzajemnych inspiracji. Wszystko na tej płycie jest właśnie takie, jakie powinno być. Dużo oldschoolowych smaczków, eksperymenty z wokalami (Sarah jeszcze nigdy nie brzmiała tak dobrze) i świeżość kompozycji i tempo.

Portrayal of Guilt - We Are Always Alone / post-hardcore, black metal

Portrayal Of Guilt byli bardzo pracowici w tym roku – wydali aż dwie solidne płyty. Jednak to We Are Always Alone dosłownie zakatowałam. Rozpacz i nihilizm roztaczają nad wydawnictwem gęstą mgłę, a depresyjne teksty nie pozostawiają wątpliwości co do nastroju (pill after pill, I prepare myself for the morning ahead, my body folds, writhing in pain, no one is here for me). Muzycznie, jak zwykle black metal zręcznie miesza się post-hardcorowymi korzeniami zespołu. Ta płyta to jednak zupełnie inny poziom – zespół doskonali się w swoim fachu.

Pixel Grip - ARENA / darkwave, electronic

Jeden ze zdecydowanych highlightów tego roku. Nowy album Pixel Grip to zbiór bangerów spod znaku electroclashu i synthpopu. Czasami robi się też mroczniej i transowo, ale całość utrzymana jest w dyskotekowo-alternatywnym sznycie. W warstwie tekstowej zespół rozprawia się z okrucieństwem kapitalizmu, sugerując, że parkiet to jedyne miejsce, gdzie w pełni możemy być sobą. 

Bleib Modern - Afraid To Leave

Jak zespół sam przyznał w jednym z wywiadów, to ich pierwsza płyta nagrana w pełni profesjonalnie. Jakość produkcji jest o wiele lepsza, w dodatku mam wrażenie, że wokalista odchodzi od naśladowania Iana Curtisa i świetnie odnajduje się w swoim własnym stylu śpiewania. Cała płyta to solidna kompozycja samych bangerów – od cold wave’owych ballad przez shoegaze’owe czy transowe motywy kompozycyjne po klasyczne, post-punkowe i taneczne utwory spod znaku Soft Kill.  

Amyl and The Sniffers - Comfort To Me

Królowa jest tylko jedna – i w tym roku to zdecydowanie Amyl. Czysty i energiczny punk z Australii na kolejnej płycie osiągnął jeszcze większe rozmiary zajebistości. Jest bardziej agresywnie, jest też ciężej, a Amyl w warstwie tekstowej rozprawia się ze wszystkim: krytykami jej urody, nocnymi powrotami do domu czy ochroniarzami w klubach. Przy okazji, sprawdźcie najlepszy polski wywiad z Amyl And The Sniffers: zupełnie przypadkiem znajduje się na UNDERTONE

LINGUA IGNOTA - SINNER GET READY / american folk, experimental

Przyznam, że nie słuchałam tej płyty od czasu oświadczenia Kristin. Nie wiem, czy uda mi się kiedyś do niej wrócić i zdystansować się do kulis powstawania SINNER GET READY. Zanim jednak sprawa ujrzała światło dzienne, był to mój ulubiony album Ignoty. Uwielbiam jej noisowo-industrialne początki, ale kiedy rozwija skrzydła i korzysta ze swojego klasycznego wykształcenia i multiinstrumentalnego talentu… otrzymujemy prawdziwe arcydzieło. Widzę sporo analogii z The Fragile Nine Inch Nails, jednak z całym szacunkiem dla Reznora, Lingua Ignota to zupełnie inna liga.

Emma Ruth Rundle - Engine Of Hell / singer songwriter

Niezwykle intymna i wzruszająca płyta, na której Emma porzuciła gitarę elektryczną na rzecz akustycznej oraz fortepianu. Nie ma zespołu ani krzyków. Delikatny falset zaprasza do zatrzymania się, uważności. Nigdy nie byłam fanką klimatów singer-songwriter, jednak Engine Of Hell robiło moje serce na kawałki. Ruth Rundle w moich oczach zawsze była niesamowicie utalentowaną artystką, ale nie każdy odważyłby się na taki ruch, a w dodatku wyszedł z niego obronną ręką.

Midsommar - The Dream We Had EP / shoegaze, dream pop

Bardzo brakowało w Polsce dobrego zespołu shoegaze’owego. A dostaliśmy zespół wspaniały. Nie ukrywam, że dla mnie Midsommar to w szczególności bardzo nostalgiczna wycieczka. Wspaniałe czasy, kiedy zasłuchiwałam się Cocteau Twins i oglądałam Twin Peaks. Głos wokalistki, Alii Fay, to idealny dream popowy wokal, przy którym się po prostu rozpływasz, a kawałek Spring to piosenka, której słuchałam chyba najczęściej w tym roku. Czekam na LP!

Low - HEY WHAT / folk, experimental 



Harmonijne wokale zderzają się z surową elektroniką, sprawiając, że pozornie asłuchalne, a na pewno trudne i kanciaste podkłady zaczynają nabierać obłych i przystępnych kształtów. Okej, trochę popłynęłam z tymi metaforami, ale jeżeli słuchaliście HEY WHAT, totalnie zrozumiecie. Płytę można też odebrać jako jeden długi utwór, co czyni ją jeszcze bardziej epicką i przemyślaną. 

The Body & Big Brave - Leaving None But Small Birds / folk, alternative



Kiedy eksperymentalno-sludgowe The Body i post metalowe Big Brave ogłosili, że pracują nad wspólnym albumem, od razu wiedziałam, jak będzie brzmiał. Okazało się jednak, że finał wyglądał zupełnie inaczej. Artyści wzięli bowiem na tapet folk, w swojej surowej i oryginalnej formie. Apallaskie, kanadyjskie i angielskie pieśni ludowe zostały zinterpretowane na nowo i zagrane na oryginalnych instrumentach, ale z naszym ukochanym pazurem.

TEETHGRYNDER - Hostages

Jay Thurley żyje sobie głęboko w gęstych, szkockich lasach ze swoim psem i żoną, a co jakiś czas wypuszcza bardzo dobrą muzykę. Brzmi nieźle, prawda? Pod pseudonimem zaczynał bardziej w klimatach spokenword czy field recordingu, dlatego znając jego poprzednie dokonania, Hostages może być zaskakującym zwrotem w kierunku mrocznego, gitarowego grania spod znaku nieodżałowanego Young Widows (fun fact: na płycie gościnnie występuje Evan, wokalista Jaye Jayle i Youg Widows). Wspaniała sekcja rytmiczna, gęste riffy, surowość brzmienia nasuwają skojarzenia z The Jesus Lizard, natomiast zabawa z elektroniką – 65daysofstatic.

Psychic Graveyard - Veins Feel Strange / noise rock, electronic

Psychic Graveyard słynie ze swoich połamanych kompozycji i wystrzelonych tekstów, za które jest odpowiedzialny poeta Eric Paul (więcej przeczytacie w tym wywiadzie). Na drugiej płycie kontynuują tę chorą podróż – słuchając płyty czujesz się jak Mario na kwaso-speedzie przechodzący kolejne plansze. Pulsująca elektronika, szybka perkusja i transowe wręcz brzmienia gwarantują jazdę bez trzymanki.

Podsumowanie Agaty na playliście