Poznajcie Kollaps – australijskich industrialnych wojowników, którzy zmietli publiczność na wrocławskim Industrial Festival.
[YOU CAN ALSO READ IT IN ENGLISH]
Niedawno wróciliście z europejskiej trasy koncertowej. Jak wrażenia?
Wade Black: Ostatnia trasa bardzo różniła się od naszej niewinnej, ale chaotycznej wyprawy w 2017 roku. Na tej trasie było czuć mrok, jakąś nieokreśloną ciemność, która nas pożerała. Miało to ogromny wpływ na nasze występy na żywo. Zagraliśmy pierwsze koncerty w Austrii, Chorwacji i Szwecji, występowaliśmy w wielu nowych miastach, narobiliśmy sobie przyjaciół i wrogów na całe życie. Pojawiliśmy się też na Wrocławskim Industrial Festiwalu – wszyscy zgodnie twierdzimy, że był to najlepszy przystanek na naszej trasie.
Nigdy nie kojarzyłam Australii z muzyką industrialną … może z wesołą elektroniką jak The Presets czy optymistycznym indie w stylu Rolling Blackouts Coastal Fever. Możesz powiedzieć australijskiej scenie muzycznej?
Poza klasykami z lat 80-tych, takimi jak SPK i JG Thirlwell’s Fetus, niewiele dzieje się z muzyką industrialną w Australii. I jeżeli mam być szczery – tak naprawdę nie interesuję się nią tutaj. Australijska publiczność z mojego doświadczenia przeważnie zajmuje się czymś w rodzaju sztucznej pozytywności i jest dziwnie homogenizowana przez poczucie wyższości moralnej i rodzaj histerycznego lęku o bezpieczeństwo osobiste; to sprawia, że Kollaps trudno jest egzystować w naszej ojczyźnie, ponieważ jesteśmy pozbawieni tych obaw.
W Australii bycie zespołem o jakiejkolwiek koncepcji artystycznej jest uważane za pretensjonalne, co uważam za bardzo szkodliwe dla naszej kultury, ponieważ nie ma żadnej alternatywy. Z mojego doświadczenia wynika, że sztuka najczęściej oceniana jest pod względem zabawy i rozrywki, jaką daje. W przeciwieństwie do siły i głębi, którą wywiera jako dzieło sztuki. Nawet jeśli efekt danej pracy jest skrajnie negatywny i nieprzyjemny, nie uważam, że należy negować jego wartość artystyczną. Jest to jednak bardzo powszechne i rozczarowujące. To, co czuję, tłumaczy twoje skojarzenia z Australią i wesołą muzyką elektroniczną. Zasadniczo istnieje po to, by zadowolić banał australijskiego podniebienia.
Czy uważasz, że czynnik geograficzny jest dla was istotną przeszkodą? Czy zespołom z Australii trudniej jest się przebić?
Czynnik geograficzny jest z pewnością znaczącą przeszkodą logistyczną dla nas. Koszt samych lotów może wynosić kilka tysięcy dolarów od osoby. Po ostatniej trasie wróciłem do domu w mniejszej nędzy niż po poprzedniej trasie w 2017 roku, ale w życiu osobistym zapłaciłem wyższą cenę. Dni wolne od koncertowania i możliwość spędzenia ich z rodziną – to luksus dla muzyków mieszkających na tym kontynencie. Mam nadzieję, że przeprowadzę się do Polski w przyszłym roku, dzięki czemu pokonam te przeszkody.
Jak na zespół DIY, przykładacie całkiem sporą wagę do kwestii promocyjnych. Kto się tym zajmuje w waszym zespole?
Kollaps jest zarządzany przeze mnie i Damiana. Nie mieliśmy za wiele pomocy z zewnątrz, a outsourcing okazał się dla nas rozczarowującym i kosztownym przedsięwzięciem. PR, kwestie logistyczne tras, pisanie, produkcja, grafika, media społecznościowe i reklama – wszystko to dzieje się w moim domu.
Czemu tak często okaleczasz się na scenie?
Droga przez ból – koncepcyjnie – jest dla mnie bardzo ważna. Uważam, że to mocna demonstracja mojej siły i faktu pokonania depresji. Pokazuję, że się nie boję i że jestem w stanie uzbroić się, być praktycznie niezniszczalny. Jednocześnie wierzę, że pokazuję publiczności, że nie są sami w swoim cierpieniu. Ma to być szczerym aktem, który wspiera tematykę treści lirycznych: życie, miłość, smutek, konflikt, śmierć i choroby. Niestety, ku mojemu rozczarowaniu, te akty przemocy są często szybko błędnie interpretowane jako degeneracja lub brutalność.
Możesz powiedzieć coś o nadchodzącym albumie?
W 2019 roku planujemy wydanie 7” albumu „Mechanical Christ”w brytyjskiej wytwórni Cold Spring Records. Potem planujemy intensywną trasę i jeszcze raz wrócimy do Europy. Niedawno ogłoszono nas w line-upie Tower Transmissions VIII, który odbędzie się w Dreźnie we wrześniu. Jest wielce prawdopodobne, że nasza trasa koncertowa będzie miała miejsce właśnie w tym czasie.
Nazwa waszego zespołu – Kollaps – pochodzi od piosenki Einstürzende Neubauten. Opowiedz mi więcej o swoich muzycznych inspiracjach.
Osobiście inspiruję się głównie zespołami, które w większości przypadków nie są związane z muzyką industrialną. Obecnie czuję się głównie zainspirowany przez moich przyjaciół i rówieśników, takich jak Pharmakon, Operant, Brighter Death Now, Trepaneringsritualen, Puce Mary, Blush Response itp.
Nadszedł czas podsumowań muzycznych. Jakie albumy były Twoimi ulubionymi w tym roku?
OPERANT – Harnessed to Flesh, PUCE MARY – The Drought, IC3PEAK – CKA3KA oraz TOWNEZ VAN ZANDT – Our Mother The Mountain. Zostało wydane w 1969 ale i tak umieszczam to na tej liście!
Pic: Adam Thomas
Sprawdź nasze inne wywiady – TUTAJ!
Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: