Udało się. Gary Numan znalazł chwilę czasu, żeby opowiedzieć o muzyce w jego życiu. Sprawdźcie jego wybory i czym prędzej kupujcie bilety na koncert, który już niedługo!


Moja miłość


Miałem jedną prawdziwą miłość – Gemmę. Wciąż jesteśmy razem, w tym roku obchodziliśmy naszą 26 rocznicę. Napisałem o niej piosenkę „Absolution”. Tekst tej piosenki mam wytatuowany na swoich rękach.


Muzyka, która kojarzy mi się z domem


Teraz mieszkam z Los Angeles, ale żadna konkretna muzyka nie kojarzy mi się z tym miejscem. Jednak kiedy słyszę stare piosenki z lat 50-tych, na przykład ’Locomotion’ albo ’Johnny Remember Me’ od razu myślę o Anglii. Zielonych łąkach, osobliwych wioskach… wtedy czuję prawdziwą tęsknotę, za domem, za dzieciństwem. Myślę wtedy też o moich rodzicach, kiedy przytulałem się do swojej mamy na kanapie. Czułem się bezpiecznie. To bardzo przyjemne wspomnienie.


Moment w którym postanowiłem, że zostanę muzykiem


Wydaje mi się, że miałem 4 albo 5 lat. Zobaczyłem w telewizji mężczyznę, Hanka Marvina. Grał na gitarze elektrycznej. Pamiętam, że byłem zafascynowany dźwiękami, jakie wydawał ten instrument. Ta fascynacja dźwiękami została ze mną na całe życie. Bardziej mnie interesuje dźwięk niż technika grania, było tak od zawsze. Jeżeli mam być szczery, nie interesuje mnie bycie muzykiem. Chcę po prostu tworzyć dźwięki.


Pierwszy album, który kupiłem


Electric Warrior T-Rexa. Byłem psychofanem Marca Bolana. Do dziś pamiętam zachwyt nad wydaniem, tytułem, każdą jedną piosenką na tej płycie. Kochałem to wszystko.


Najważniejszy album w moim życiu


Prawdopodobnie Songs Of Faith And Devotion Depeche Mode. Kiedy moja kariera była praktycznie martwa na początku lat 90-tych, usłyszałem ten album. Otworzył przede mną zupełnie nowe możliwości, pokazał inną drogę. Zacząłem tworzyć cięższą, mroczniejszą, bardziej agresywną muzykę. To był punkt zwrotny w mojej karierze i trwa do dziś.
Słuchałem też wtedy bardzo dużo Ultravox, moją ulubioną piosenką była Slow Motion. Ona mi uświadomiła, że przede mną jeszcze sporo nauki.


Artysta, którego poleciłbym przyjacielowi


Kocham piosenkarkę Azam Ali. Bardzo bliskowschodnie, piękne melodie. Parę miesięcy temu poszedłem na jej koncert w Los Angeles. To był jeden z najlepszych koncertów w moim życiu.


Artysta, który zmienił moje życie


Marc Bolan z T.Rex. On pomógł mi zaakceptować fakt, że normalne życie nie jest dla mnie. Nie chodzi mi o pieniądze, tylko o wolność, wybór drogi życia. Świadomość, że to ja wybrałem swoją karierę, a nie została mi ona narzucona. Najbardziej w moim życiu doceniam to, że mogę się obudzić rano i zdecydować, czy dziś pracuję czy nie.

Fot. Keith Ainsworth