Podczas tegorocznego koncertu Oxbow namiot ze sceną eksperymentalną pękał w szwach.  Na scenie palące się kadzidła wprowadzały w odpowiedni nastrój, a kiedy zespół wszedł na scenę, rozpoczęło się prawdziwe przedstawienie. Kiedy patrzyliśmy na te bestie w swoich rolach, trochę ciężko nam było uwierzyć, że kilka godzin wcześniej ci sami ludzie byli roześmianymi chłopakami, którzy znaleźli dla nas kilkanaście minut na rozmowę.

Gracie ze sobą już 30 lat i z tego co słyszałem, zawsze razem udzielacie wywiadów. Jak to możliwe, że wciąż się lubicie?
Dan Adams: (bas) Jesteśmy jak rodzina.

Czyli nie ma problemu z jeżdżeniem w trasy jednym autobusem?
Eugene Robinson (wokal): Nie ma! Ale jeżdżenie w trasy to koszmar. Wszystkie te młode zespoły, które tylko marzą o tym, żeby ruszyć w trasę… zastanówcie się nad tym, serio.

Oxbow ma swoje korzenie w scenie hardcorowej…
Eugene Robinson: Zacząłem robić muzykę w latach 80-tych. Grałem na saksofonie w punk-rockowym / new wave-owym zespole… ale musisz wiedzieć, że nie potrafię grać na saksofonie! Właśnie to było wyjątkowe w tym zespole. Prawie tak jak Sid Vicious, który nie potrafił grać na basie (śmiech) Niko też grał w innych zespołach przed Oxbow…
Niko Wenner (gitara): Gram na gitarze odkąd skończyłem 5 lat. Właśnie wtedy dostałem swoją pierwszą gitarę.
Dan: Grałem w wielu kapelach, między innymi w Ugly Americans, która jest hardcorowym zespołem.
Eugene: Ja grałem w Whipping Boy, które też było hardcorowym zespołem.
Niko: Tak, wszyscy przeszliśmy prze okres hardcore’u.



Myślicie o Oxbow jak o hardcorowym zespole?
Eugene: (śmiech) Musisz zrozumieć, że osoby, które robią muzykę, nie myślą o niej w kategoriach marketingowych.
Dan: To, że kiedyś graliśmy w kapelach hardcorowych nie znaczy, że to nasza ścieżka na całe życie. Każdy z nas grał w różnych zespołach, mieliśmy do czynienia z kompletnie innymi gatunkami muzycznymi. Słuchamy innej muzyki, chodzimy na różne koncerty. Hardcore jest jedną z tych dróg…
Greg Davis (perkusja): Ej, ja nigdy nie grałem w zespole hardcorowym! Tylko w punkowym.

Dan: Na pewno korzenie punku czy hardcore’u są nam bliskie. Tempo, czy inne zabiegi muzyczne związane z tym gatunkiem można znaleźć w naszej muzyce. Ale w pewnym momencie, grając punka czy hardcore, dochodzisz do ściany. I jeżeli chcesz rozwijać się dalej, stawiać sobie wyzwania – musisz rzucić wyzwanie tym gatunkom.

Eugene: Jest całkiem sporo kapel hardcore’owych, które sobie dobrze radzą, jak np. Agnostic Front. Ale ich zrozumienie dla muzyki, którą robię, skończyło się w jakimś 1993 roku. Kiedy rozmawiam z nimi o Oxbow widzę, że kompletnie nie mają pojęcia, o czym mówię! Nie mają pojęcia, że po ’93 wciąż robiłem muzykę! Dla nich jestem Eugene z Whipping Boy, naprawdę tak mnie nazywają. A ja wydałem z Oxbow już 7 płyt! Opowiem więcej – graliśmy ostatnio na festiwalu z Agnostic Front i ich pierwsze pytanie, kiedy mnie zobaczyli, brzmiało: Co Ty tutaj robisz?! (śmiech) Nie wiedzieliśmy, że Whipping Boy tutaj gra! (śmiech)

Mówiliście o rzucaniu wyzwań. Czy po tylu latach Oxbow to wciąż dla Was wyzwanie?
Wszyscy: Tak, pewnie!
Niko: Chyba nawet zbyt dosłownie bierzemy do siebie to wyzwanie. Może gdybyśmy brali je mniej na poważnie, gralibyśmy na głównej scenie festiwalu (śmiech). Tak zupełnie serio, zależy nam by być jak najlepszą wersją siebie, ciągle się rozwijać i właśnie w tej dziedzinie odnosić sukcesy.



Dlatego tak długo zajęło Wam nagranie ostatniego albumu?
Niko: Po części tak. Wyzwania na tym albumie były bardzo rozległe. Od muzyki – wszystko miało być oparte na czteronutowym schemacie, ale tak naprawdę największe wyzwania rzucało nam prywatne życie. Trudno było pogodzić nasze kalendarze. Kiedy wreszcie ukończyliśmy album, zdecydowaliśmy, że zaczekamy kolejny rok. Album przeszedł przez ręce dwóch inżynierów dźwięku – jeden od winylu, drugi od digitalu. Jak widać, staraliśmy się, żeby było jak najtrudniej. Ale wszyscy jesteśmy zadowoleni z efektu końcowego. Nie narzekamy, ale rzeczywiście – zajęło nam to sporo czasu.

Nie baliście się, że po tak długim czasie album już nie będzie się wam podobał?
Naszym celem jest stworzenie ponadczasowej muzyki. Oczywiście, miałem pewne obawy – czy minęliśmy już ten punkt, czy przedobrzyliśmy, czy to wszystko ma jeszcze sens.
Eugene: Z drugiej strony nie boimy się, że ktoś inny wpadnie i zrobi album Oxbow przed nami. Tylko Oxbow może to zrobić! (śmiech) Tak całkiem serio – jeżeli grasz muzykę gatunkową, mogą to być słuszne obawy. Ktoś zrobi świetne break bity przed innym dobrym break bitowym artystą i tak dalej. Ale w przypadku naszej muzyki ciężko o konkurencję. Nieraz ludzie pytają mnie o to, jakie zespoły są gatunkowo podobne do naszego. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie… jasne, znamy ludzi, którzy robią muzykę, mamy przyjaciół, których muzykę lubimy, ale jeżeli miałbym zabukować festiwal z muzyką w stylu Oxbow, szczerze nie mam pojęcia, jak miałoby to wyglądać i brzmieć.
Niko: Pamiętam, że apropos gwizdania, które otwiera album, mieliśmy ciekawą dyskusję. Nasz inżynier dźwięku skomentował, że pomysł na ten gwizd jest teraz naprawdę dobry, ale parę lat temu to by nie przeszło (śmiech). Wtedy pomyślałem sobie – o kurde, byłoby super, gdyby gwizdanie było znowu modne! Nie ma na płycie ukulele, żadnych dzwoneczków… jedyne co nam zostało, to gwizdanie! (śmiech)
Greg: Twoje pytanie brzmiało, czy nie będziemy mieli dość tej płyty, bo tak długo powstawała?

Dokładnie.
Więc odpowiedź brzmi: nie (śmiech). Ale musisz pamiętać, że płyta zmieniała się razem z nami. Więc to nie było tak, ze przez 5 lat tłukliśmy 3 kawałki w kółko. Kompozycje się zmieniały, dodawaliśmy różne elementy mając nadzieję, że kierunek, w którym idziemy, nam się spodoba. I tak też się stało.

Czy na kolejny album też tak długo trzeba będzie czekać?
Wszyscy: Tak!
Niko: Nie!
Dan: Po prostu nagramy dzisiejszy set i wydamy go w formie albumu. Możemy pożyczyć Wasz dyktafon? (śmiech)

Wrócmy na chwilę do waszego życia prywatnego. Macie rodziny, dzieci, a wasze koncerty są całkiem szalone…
Eugene: Wiesz, nasze dzieci dorastały w tym środowisku, więc dla nich to nie jest nic dziwnego. Moje dzieciaki nie raz sprzedają na koncertach nasz merch, dzieciaki Dana też ostatnio były na naszym gigu i przetańczyły cały set.
Dan: Tak, moja córka ostatnio była na koncercie Oxbow i nie zrobiło to na niej specjalnego wrażenia. Dla niej wciąż jestem starym przychlastem! (śmiech)



Pamiętam, kiedy pierwszy raz Was zobaczyłam. To było jakieś 11 lat temu, we Wrocławiu. Graliście z Boris…
Eugene: Pamiętam! I ISIS. Byliśmy wtedy tylko we dwójkę.

Tak! Co za pamięć. Ten show zrobił na mnie naprawdę ogromne wrażenie, nie wiedziałam, co o tym myśleć. Często spotykacie się z taką reakcją? A raczej szokiem, zdziwieniem?
Eugene: Tak. Ostatnio graliśmy w jakimś dziwnym klubie… był to prawdopodobnie najgorszy klub, w jakim kiedykolwiek graliśmy. Był tam koleś, Amerykanin. Podszedł do nas po koncercie i powiedział do mnie – to było bardzo spostrzegawcze – niektóre zespoły przywożą ze sobą trochę Ameryki… wy przywieźliście zdecydowanie za wiele. (śmiech) I nie mówił tutaj w kategoriach tożsamościowych, wydaje mi się, że jemu chodziło dokładnie o to, czym Ameryka jest naprawdę – krwią i terrorem, ale też niepohamowanym entuzjazmem i kompletnym brakiem strachu przed okazywaniem tego. Ameryka jest jak globalna nastolatka.
Den: Większość ludzi znajdujących się na koncercie Oxbow albo wie, co ich czeka, albo trafiają tam przez przypadek, ale z dobrych powodów – bo interesują się muzyką. Więc na szczęście na tych „wystraszonych” nie trafiamy zbyt często.
Eugene: Zostałaś wtedy? Na tym koncercie?

Tak!
Na szczęście nie zdarza się za często, żeby ludzie wychodzili z naszych koncertów. Ale są takie przypadki. Wtedy znaczy to tylko, że zostaliśmy zabukowani w złym miejscu i od samego początku nie powinno nas tam być.
Niko: Tak naprawdę największym wyzwaniem jest znaleźć się w takim miejscu, w jakim chcemy. Oraz żeby ludziom, którzy widzą nas po raz pierwszy – dostarczyć odpowiedni kontekst w celu lepszego zrozumienia nas. Nie zmieniać siebie, nie zmieniać naszych intencji, ale w jakiś sposób podać naszą twórczość tak, żeby dało się ją zrozumieć. Jeżeli nam się to uda, wtedy będziemy spełnieni.

Rozmawiali: Agata Hudomięt i Krzysztof Sarosiek

Więcej wywiadów –  z OFF Festivalu i nie tylko – w dziale „Rozmowy”