Marzec – ulubiony miesiąc dla miłośników niszowej muzyki. Niedługo zaczyna się ich ulubiony festiwal – SXSW w Austin, czemu jak zwykle towarzyszy wysyp doskonałych i często niedocenianych płyt. Chcąc, nie chcąc – w tym miesiącu w Nie Znasz oscylować będziemy wokół teksańskiego wydarzenia. No i zbliża się Dzień Kobiet – w dzisiejszym odcinku to także nie jest bez znaczenia!
Ostatnimi czasy można odnieść wrażenie, że legendy shoegaze’u są w jakiejś zmowie. Fala powrotów na scenę, dobrze przyjęte nowe nagrania i wielkie oczekiwania dotyczące nadchodzących wydawnictw – dzisiaj tacy wykonawcy jak Ride czy Slowdive znów są na ustach wszystkich, choć nie tak jeszcze dawno w zasadzie nikt o nich nie pamiętał. Wydana cztery lata temu płyta My Bloody Valentine i powroty wyżej wymienionych zespołów nakręciły koniunkturę na ten gatunek, dając jednocześnie szansę na wypłynięcie młodszym artystom. W ostatnich latach dużo mówiło się chociażby o Kairon; IRSE! czy Nothing. Następny ciekawy strzał trafia do nas z… Chile i nazywa się Trementina.
W wywiadzie dla internetowego radia DKFM mówili: „Jeśli można mówić o jakiejś scenie shoegaze w Chile to tylko w Santiago lub Valparaiso – miastach oddalonych od naszego o 850 km na północ”. Specyficzna geografia tego kraju mogła dać się młodym muzykom we znaki. „Zawsze chcieliśmy być częścią czegoś, co było od nas za daleko” – w innym wywiadzie mówiła wokalistka grupy. W 2014 roku Trementina umieściła w internecie kilka kawałków i wszystko się zmieniło. „Zaczęli do nas dzwonić wydawcy i dziennikarze. Kilka piosenek rozeszło się po internecie i nagle żyliśmy w stolicy kraju, tworząc więcej muzyki”.
To jednak nie koniec. Dzisiaj muzycy Trementiny dzielą swój czas między rodzinną Valdivię, wspomniane Santiago, a także USA – ich drugi album, który ukaże się 24 marca, wydaje bowiem tamtejszy Burger Records. Chwilę wcześniej grupa zaprezentuje się na festiwalu SXSW i wyruszy w trasę po USA, a także (bo jakżeby inaczej?) krajach Ameryki Południowej. Płyta „810” (dokładnie tyle kilometrów od Santiago położone jest studio, w którym została nagrana) przynieść ma zmianę brzmienia zespołu – dotychczas pełnymi garściami czerpiącego od wspomnianych klasyków shoegaze’u. Do swoich inspiracji muzycy dopisali także U2 czy CHVRCHES. Pierwszy efekt poniżej:
Swoich inspiracji klasyką shoegaze’u i dream popu nie ukrywa (choć na facebookowym profilu pisze, że jej ulubionym artystą jest Sean Paul) także druga dzisiejsza bohaterka cyklu – Melina Duterte – znana jako Jay Som.
Dla Meliny shoegaze to jednak tylko jeden z wielu elementów, z których tworzy swoją muzykę. Oczywiście charakterystyczne dla tego gatunku brzmienie wybija się w większości jej kawałków na pierwszy plan, ale duże znaczenie mają także kompozycje – typowe dla współczesnego indie spod znaku lo-fi. Zresztą uwielbienie dla lo-fi to znak szczególny muzyki Jay Som. Cała pierwsza płyta – wydana w 2016 roku „Turn Into” została nagrana w jej sypialni, a Melina gra na niej na wszystkich instrumentach.
Według informacji z Polyvinyl, które wydaje drugi album artystki („Everybody Works” ukaże się 10 marca), proces tworzenia go nie różnił się zasadniczo od tworzenia debiutanckiego wydawnictwa. Melina wróciła z trasy promującej „Turn Into”, przeprowadziła się do większego mieszkania w Oakland (tym razem w sypialni znalazło się miejsce na łóżko) i w ciągu trzech weekendów nagrała nowy album. Znów odpowiada na nim za wszystkie instrumenty (choć skorzystała z pomocy znajomych przy kilku chórkach), a także produkcję. Efekt jest niesamowity – zdaje się, że ta dwudziestodwulatka jest mistrzynią nagrywania w sypialni.