Nadwiślański Kraftwerk i ikona polskiej muzyki niezależnej. Połączyli siły, żeby nadać jazzowi zupełnie nowy, nieznany nam kształt. Kształt, który ma dojść.

Słuchałam Waszej płyty… na początku myślałam, że to jakiś błąd w pliku, ale nie doszukałam się żadnych tekstów.
Macio: Ja mówiłem, żeby coś tam śpiewać…. Ale na tym się skończyło.
Michał: Moim zdaniem w tekstach jest taka nadbudowa ideologiczna utworów w tytułach. To jest taka esencja – tytuł jest esencją, chociaż to tak naprawdę też nie ma znaczenia. Tytuł to jest tylko taki zbiór atomów… Można z tego brać wnioski, ale nie trzeba. Można do tego podejść na czysto… albo nie.

A czy nie jest ciężej? Komponować bez tekstów?
Paweł: Zawsze jedna gęba mniej do wykarmienia, nie.
Macio: No tak. Przecież wiecie, że tekściarz bierze połowę z ZAIKS-u.
Paweł: Jacek Cygan nas nie chciał…
Macio: Tak zupełnie serio, nam chodzi o to, że każdy może sobie ułożyć swój własny tekst do piosenek Mazutti. Nie chcemy nikomu narzucać swojej wizji.
Michał: Nie było lekko. Ale nie było też ciężko. Po prostu szukaliśmy inspiracji w codziennym życiu. Wyglądaliśmy za okno – leciały ptaki i to nas inspirowało do nagrania jakiegoś utworu.

W takim razie, co takiego zobaczyliście za oknem, co zainspirowało Was do afrykańskich brzmień?
Macio: Sójki.
Michał: Leciały za morze akurat.

Sójki lecą do Afryki?
Michał: No tak się mówi, że „wybiera się jak sójka za morze”.
Paweł: No, ale sójka w tym wierszu to się nie wybrała za to morze…
Macio: No właśnie, mimo to, że wszystkie sójki nie wybierają się za morze, wyszedł nam afrykański utwór.

Czyli wy się za to morze nie wybraliście?
Michał: Ja nie mam pieniędzy.
Paweł: Ja nie umiem pływać.
Michał: A Maciek jest już za stary.

Wasz skład ma bardzo nietypową nazwę. Skąd wziął się pomysł na eklektycznie brzmiące „Mazutti”?
Macio: To jest bardzo trudne pytanie… tak naprawdę ta nazwa to kompletny przypadek. Postanowiliśmy rzucać kostką na każdą literę nazwy i tak nam wyszło (śmiech) No dobra, przyznaję – jedną literę musieliśmy zmienić, bo wyszło nam „Mazętti”.
Michał: Więc stwierdziliśmy, ze zamienimy na inną samogłoskę… bo „u” jest samogłoską?Macio: Czasem tak… chyba, że zamknięte.
Paweł: Ale długo nam to zajęło… ze trzy dni rzucaliśmy tymi kostkami.



Czemu w klipie promującym Wasz projekt palicie tak dużo papierosów?
Michał: To była wizja Macia. Palimy rekreacyjnie… ja prawie w ogóle nie palę, chyba, że ktoś mnie poczęstuje na imprezie. Maciek jest ojcem dwójki dzieci, w związku z czym ma obejrzane wszystkie sezony serialu Rodzina Zastępcza. W jednym odcinku Piotr Fronczewski chciał oduczyć swojego syna palenia zmuszając go do całej paczki papierosów na raz. To była dla niego inspiracja, po prostu kazał nam palić. Nie chcieliśmy, Paweł nawet zwymiotował, ale zmusił nas.
Macio: Reżyserskie sztuczki.

Odniosłam wrażenie, że ten klip jest smutną metaforą dzisiejszych czasów – młodzi ludzie tylko pozornie dbają o siebie i swoje zdrowie, codziennie dążąc jednak do destrukcji…
Macio: W klipie jest w sumie pięć metafor. Ale akurat tej, o której Ty mówisz, nie ma.

Opowiedzcie coś więcej o japońskiej wytwórni, która wyda Wasz debiut. Jak udało Wam się nawiązać kontakt z tym legendarnym labelem?
Paweł: Dostałem maila, ale on wpadł prosto do spamu bo w tytule było coś o pieniądzach. Wysłałem im nasze pliki i oni od razu odpowiedzieli, że wydadzą. Prawdopodobnie płyty płyną już do nas kontenerem. No i to chyba tyle – szczęśliwy przypadek, że akurat przeglądałem folder SPAM. Mam nadzieję, że to początek stałej współpracy.
Macio: Warto dodać, że oni są ostatnią wytwórnią na świecie, która produkuje filmy na laser discach, mają swoją własną tłocznię.
Michał: Przede wszystkim to jest grindcorowa wytwórnia. Z tego, co udało mi się dowiedzieć, to prowadzi ją ojciec z synem – ojciec jest bardziej zainteresowany jazzem, muzyką współczesną, a syn bardziej grindcorem. Czasem oczywiście współpracują ze sobą, zdarza im się mieć podobne pomysły. Mamy obiecane, mamy nadzieję, że to dojdzie do skutku, że następna płyta Mazutti to będzie split winylowy z Agathocles.



Agathocles to zespół, który nie nagrał w całej swojej karierze żadnego splita! W takim razie trzymam kciuki. Wracając jeszcze do wydania płyty – czym będzie się różniła wersja japońska od polskiej?
Michał: Ciężko powiedzieć – my wysłaliśmy im dobre pliki, ale wiesz, jak jest – wyślij głupiego po flaszkę, a wróci z jedną.
Macio: Jest bonusowy, japoński utwór.

Macio, jak różnił się proces pracy nad płytą z Mazutem od pracy z doświadczonymi, profesjonalnymi muzykami?
Macio: Kompletnie niczym. Proces nagrywania był dokładnie taki sam jak z Wodeckim na przykład. Chyba jedyna różnica pomiędzy tymi doświadczeniami to fakt, że Michał nie pali papierosów. To było trochę deprymujące, kiedy miałem nadzieję, że wyjdzie na szluga i będę mógł go obgadać z Pawłem, a on tego nie robił. Ale poza tym proces był dokładnie taki sam.
Michał: Dla nas to był na pewno większy szok. Przede wszystkim nie wiedzieliśmy, że Maciek jest aż tak stary. Na zdjęciach wygląda zdecydowanie młodziej. Więc była taka bariera, powiedzmy, generacyjna. Odnosiliśmy się do filmów, których on nie widział, on nam opowiadał, jak był w kinie na Wejściu Smoka, nie kojarzyliśmy tego filmu, musieliśmy to nadrobić…

Dużo się od siebie nauczyliście.
Macio: Przede wszystkim dowiedziałem się, co to są te memy. Dzięki chłopakom nie dystrybuuję już rysunków na kartkach, tylko oglądam sobie te wszystkie obrazki w Internecie.
Michał: Zanim weszliśmy do studia, to były trzy miesiące ciężkiej pracy. Spotykaliśmy się codziennie na 3, 4 godziny. My pokazywaliśmy Maćkowi jak działa Internet, co się dzieje w życiu, on nam pokazywał stare filmy, puszczał płyty winylowe – Lombard, Maanam. I tak się powoli docieraliśmy.

Jak w ogóle doszło do Waszej współpracy?
Macio: nie pamiętam… to była ta aukcja na Allegro?
Michał: Mazut poznał Macia dzięki mnie. To był czysty przypadek. Jestem ogromnym fanem Pana Zbigniewa Wodeckiego, znam na pamięć całą Pszczółkę Maję. Kiedy grali w Centrum Kongresowym ICE w Krakowie pojechałem na ich koncert i jakoś tak wyszło, że spotkałem Macia. Spytał, czy znam Lombard, powiedziałem, że znam i że „Przeżyj to sam” to całkiem fajny utwór. Okazało się, że mamy wspólne inspiracje muzyczne – „Noc komety” Budki Suflera i w ogóle. No i tak się zgadaliśmy, był dla mnie jak ojciec, którego nigdy nie miałem. To znaczy ja mam ojca, ale jest dużo lepszy niż Macio. Ten jest takim nudnym ojcem. Takiego nigdy nie miałem.



Macio, grałeś w wielu miejscach na świecie, USA, Japonia, Korea… Czy te znajomości pomogą jakoś karierze Mazutti?
Macio: W Korei Północnej to już raczej nie zagramy, ale w Południowej myślę że  już na początku roku będziemy mieli zabukowanych kilka terminów.
Michał: Oczywiście jeżeli instytut Adama Mickiewicza nam pomoże w dofinansowaniu, bo sami nie damy rady.
Macio: Chcemy wyczarterować samolot ze sprzętem, zależy nam, żeby trasa była naprawdę spektakularna. Oprócz tych dwóch krajów chyba już żadnych innych znajomości nie mam… no jeszcze w Polsce. Ale w Polsce chłopaki też mają swoje kontakty. No i mam rodzinę.

W Polsce?
Nie, w Korei.

Opowiedzcie o dniu oficjalnej premiery. Szykujecie nietypowe wydarzenie w Ladomku.
Michał: Przede wszystkim sam fakt, że ta płyta będzie miała premierę, jest wystarczającym wydarzeniem. Ale tak, mamy kilka pomysłów, nad którymi aktualnie pracujemy – rozpisujemy fortepianówki naszych utworów, żeby zagrał je Marcin Masecki w Ladomku – on zreinterpretuje cały nasz materiał.

Będzie więcej klipów? Macie jakiś koncept?
Macio: Tak, jesteśmy w trakcie montażu trzech klipów na raz.

Jesteście niezwykle płodnymi artystami, w takim razie chyba nie będzie nie na miejscu pytanie o drugi album.
Macio: Jest już nagrany.
Michał: To jest ciekawe zagadnienie. Na początku nagraliśmy szaloną, jazzową, improwizowaną płytę. Ja grałem na wibrofonie, Paweł na sześciu tamburynach na raz, stąd się wzięło to słynne zdjęcie, że jesteśmy jazzmanami, stąd też tytuł płyty. Nagrywaliśmy ją przez jakieś 3 tygodnie. Ale potem stwierdziliśmy, że jednak jej nie wydamy. Że nagrywamy od nowa i będzie to muzyka dubowa. I tak też się stało.
Macio: Ale tytuł już zostawiliśmy, bo okładka była już puszczona do druku. Tego trochę nie przemyśleliśmy.

Posłuchaj: Mazutti – Kształt Jazzu Który Ma Dojść

Fot.: zdjęcie główne – Karol Grygoruk / zdjęcie w tekście – mat. prom.

Posted in OdsłuchTagged ,