W ostatniej części Nowej Rzeczywistości o swoich doświadczeniach opowiedzieli mi starzy wyjadacze na polskiej scenie muzycznej – organizatorzy takich wydarzeń, jak Avant Art Festival, Industrial Festival i Up To Date.


CZĘŚĆ 1 | CZĘŚĆ 2 | CZĘŚĆ 3 | CZĘŚĆ 4


Kostas Georgakopulos

Fot. Agata Hudomięt

Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Jestem dyrektorem Avant Art Festival. Moja fundacja działa od 2008 roku i w tym czasie zorganizowaliśmy wiele projektów w Polsce i za granicą, m.in. w Niemczech, Rosji, Francji, Turcji czy Japonii. Od wielu lat jestem odpowiedzialny za scenę muzyczną festiwalu filmowego Nowe Horyzonty.

Kilka lat prowadziłem wydawnictwo płytowe i agencję koncertową Tone Industria. Jestem muzykiem. Najlepiej czuję się w aktywnościach i przestrzeni awangardy rockowej i elektronicznej oraz muzyki eksperymentalnej. W tej chwili pracuje nad swoim autorskim materiałem. Brałem udział w takich projektach, jak:  Progrram, 2 g, Phonos ek Mechanes czy „In Between WAMD”, „ALPENGLOW III – Graz & Styria meets Wroclaw” czy Avant Art Polen; Niemcy: Berlin, Kolonia.

Od blisko 2 lat moja fundacja, Avant Art, jest operatorem aktywności społecznych pod nazwą Grupa Kultura Wrocław, związanych z procesem uspołecznienia Kultury we Wrocławiu.

Jak pandemia wpłynęła na twoją pracę, pokrzyżowała twoje plany?
Jeśli chodzi o Avant Art Festival, naszej głównej aktywności w 2020 roku, to musiałem odwołać cały booking. W lutym mieliśmy 90% line upu, dotyczy to edycji w dwóch miastach: 13 edycji we Wrocławiu i 4 edycji w Warszawie. W tej chwili trwają przygotowania związane z  przeformatowaniem edycji 2020, robimy nowy program etc. Jeśli chodzi o działania społeczne, to pandemia bardzo wpłynęła na nasze plany – na 20 marca był zaplanowany Kongres Kultury, którego Grupa Kultura Wrocław była jednym trzech organizatorów. Kongres został przeniesiony na grudzień tego roku.

Obserwując zachowanie najbliższego ci środowiska, jak myślisz – co działa, co nie? Jakoś to będzie, czy czeka nas zagłada?
To bardzo skomplikowane i złożone… Na początku pandemii miałem obawy o proces partycypacji w Polsce, że praca od wielu lat, praca wielu osób, może zostać zahamowana czy wręcz zniszczona. Sytuacja zagrożenia zwykle zmniejsza rolę i znaczenie jednostki i obywatela na rzecz „silnego” państwa, na szczęście wydaje się, że środowisko Kultury, np. organizacji pozarządowych, w większości zachowało się solidarnie. Akcentowaliśmy wspólnotowość, myślenie i troskę o artystów czy o małe organizacje, które mogą sobie nie poradzić w sytuacji kryzysu. Tarcza dla środowiska jest  niewystarczająca i niestety pokazuje też, że kultura w Polsce nie jest traktowana w sposób odpowiedni, zwykle jest przesuwana na margines znaczenia. Działania MKiDN to kompletna masakra, nie jesteśmy chronieni  systemowo, tylko zwykle są to jakieś pseudoprogramy kierowane głównie dla “swoich”.

Pandemia pokazała, jak bardzo ważne są aktywności kolektywne, konieczna jest próba zbudowania silnych reprezentacji środowiska. Byłem uczestnikiem kilku rozmów na Zoomie, powstały inicjatywy. Jeśli chodzi o festiwal, to bardzo porządnie zachowały się samorządy, władze miast, które są oczywiście dużo bliżej środowiska kultury niż ministerstwo. Są bardzo elastyczni w akceptacji zmian dotyczących wydarzeń kulturalnych w 2020. W sprawie festiwali wystosowaliśmy list do władz Państwa w apropos sytuacji w Polsce, list podpisało 60 dyrektorów, w tym festiwali muzycznych. W liście przedstawione są postulaty i propozycje rozwiązań, które, będąc działaniami długofalowymi, przyczynią się do odbudowy ważnego dla kraju obszaru kultury festiwalowej.

Mam taki komentarz – w mojej opinii trzeba być teraz aktywnym społecznie, nie wystarczy już tylko być promotorem i produkować wydarzenia, ale głośno domagać się swoich praw i pomocy dla środowiska. Oczywiście nie wszyscy mogą i chcą być w taki sposób aktywni, ale teraz jest to bardzo wzmocnione i wyraźnie widać taką potrzebę. Staram się być pozytywnie nastawiony.

Jak sobie radzisz w pandemii – co robisz, żeby uratować swoją działalność, czy sam wspierasz innych?
Na szczęście dla nas festiwal odbywa się jesienią, więc nie musieliśmy odwoływać. Jako festiwal dostrzegamy potrzebę umocnienia społeczności ludzi kultury, skoncentrowania się na istniejących i szukaniu nowych form wsparcia osób pracujących w tym sektorze. Naszym głównym priorytetem jest wniesienie konkretnego wkładu festiwalu w działania pomocowe dla polskich artystek oraz artystów w 2020 roku, dlatego podjęliśmy decyzję, że  w tym roku obie edycje we Wrocławiu i w Warszawie odbędą się z udziałem głównie polskich projektów muzycznych. Przeznaczamy właściwie cały budżet (pozycja fee) na wynagrodzenia dla polskich artystów. Do tego planujemy duży projekt związany z emisją i publikacją w sieci szeregu dyskusji oraz wywiadów. Myślimy też o naszej publiczności, wszystkie koncerty będą bezpłatnie transmitowane live.

Skupiamy się na scenie lokalnej, polskiej i działaniach umożliwiających częściowe wyjście z tego kryzysu teraz i po pandemii. Planujemy działania bardziej kolektywne i na zewnątrz, wsparte aktywnościami społecznymi.

Na koniec powiem, że to też dla mnie ciekawy czas, w końcu odrobinę spowolnienia w tym amoku, ogromnego pędu i wielości spraw. Wreszcie miałem trochę czasu na pracę związaną z moją pierwszą autorską płytą pod nazwą Ihos.  

Jędrzej Dondziło

Fot. Agata Hudomięt

Kim jesteś, czym się zajmujesz? 
Jestem DJem, promotorem, animatorem kultury, koordynatorem głównym i dyrektorem programowym Up To Date Festival, a także współprowadzącym klub FOMO w Białymstoku. Czasami też udzielam się na antenie radia.

Jak pandemia wpłynęła na twoją pracę, pokrzyżowała plany?
Pandemia przewróciła moje życie do góry nogami. Totalnie. Przestałem grać imprezy, bo zniknęły. Klub stanął i zaczęły się schody, które stają się w dodatku coraz bardziej strome, festiwal stanął pod znakiem zapytania, a ja sam znalazłem się w sytuacji, której nie znałem – bez kontaktu z ludźmi, którzy do tej pory zawsze mnie otaczali. Niemniej, z początku odbierałem to przez pryzmat wyzwania i pozwoliło mi to wygenerować trochę energii do działania i walki z trudną rzeczywistością. Niestety po około miesiącu energii zaczęło brakować, a sytuacja zaczęła się zagęszczać. Efekt tego jest taki, że obecnie Up To Date Festival się odbędzie, ale z nawet my nie wiemy jaki do końca będzie miał kształt. Klub odmraża się jako element klasycznej gastronomii, a ja zaczynam grywać pierwsze open airy i barowe imprezy. Nie ufam jeszcze tej sytuacji i zastanawiam się intensywnie co będzie za chociażby dwa tygodnie…

Obserwując zachowanie najbliższego ci środowiska, jak myślisz – co działa, co nie? Jakoś to będzie, czy czeka nas zagłada?
Co działa? Rozmowy, konsultacje, wymiany myśli, gesty wsparcia – to się realnie dzieje w moim otoczeniu, gdzie ludzie udzielający się na scenie czy pracujący w branży trzymają ze sobą kontakt i starają się wspólnie wyjść z kryzysu, coś wymyślić. Dla wielu inicjatyw, jak dla naszego FOMO, z pomocą przyszła publiczność. Datki, które zostały ofiarowane na poczet uratowania klubu realnie pomogły przetrwać początkowy okres pandemii. Był to ogromnie wzruszający gest i wielka zachęta do dalszej pracy i walki. Myślę, że przetrwamy. Poturbowani, ale przetrwamy. Będziemy długo wracać do starej formy, a być może wykształci się lekko inna formuła uczestnictwa w kulturze. Naokoło czuć ducha walki, nie odczuwam rezygnacji środowiska. Trzymam za wszystkich kciuki na maxa.

Jak sobie radzisz w pandemii – co robisz, żeby uratować swoją działalność, czy sam wspierasz innych?
Staram się pozostać maksymalnie aktywny i podejmować mądre decyzje – również te, które mogą mieć wpływ na innych. Jeśli walczyć o siebie to na pewno nie kosztem innych. Niestety mając na karku tyle inicjatyw, z którymi jestem związany i które trzeba ratować, ciężko jest mieć sily i możliwości zrobić wiele dla innyc h 🙁 Jako Up To Date Festival zorganizowaliśmy dwie ważne debaty – organizatorów festiwali i ludzi reprezentujących kluby oraz debatę artystów. Myśle, że dały one dużo otuchy, ale też pożytecznego przepływu energii i myśli. O wiele więcej czasu poświęcam obecnie na myślenie o przyszłości i organizowanie pracy parząc z jej perspektywy. To, co nas czeka jest totalnie nieznane, więc jest też wiele scenariuszy do przemyślenia…

Maciek Frett  

Fot. Agata Hudomięt

Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Jestem muzykiem postindustrialnej, audiowizualnej formacji Job Karma i neofolk-industrialnego duetu 7JK, aktywistą wrocławskiej sceny niezależnej od połowy lat 90. Kuratorem i dyrektorem festiwali – Wroclaw Industrial Festival, Podwodny Wrocław, Energia Dźwięku. Organizatorem koncertów i wydarzeń artystycznych, które wraz z Arkiem Bagińskim organizujemy we Wrocławiu od ponad 20 lat pod szyldem Industrial Art.

Jak pandemia wpłynęła na twoją pracę, pokrzyżowała plany?
Nasz rocznych cykl wydarzeń w kolejności kalendarzowej to wiosenne: festiwal sztuk wizualnych „Rytuał” i festiwal „Podwodny Wrocław” oraz jesienne: „Wrocław Industrial Festival” i „Energia Dźwięku” plus pomniejsze eventy w międzyczasie. W lutym tego roku był już zapięty program największej naszej imprezy „Wrocław Industrial Festival”, podpisane umowy z artystami i agencjami, dogadywaliśmy logistykę, przeloty, technikę, na początku marca ogłosiliśmy pierwszych wykonawców. Co było potem, wszyscy wiemy. Festiwale wiosenne szybko przesunęliśmy na jesień, dla WIF opracowaliśmy 3 różne scenariusze, w zależności od sytuacji w Polsce i na świecie, czekamy z decyzją do sierpnia, bacznie obserwując rozwój wydarzeń.

Jesteśmy tu zależni od wielu nakładających się na siebie czynników: przede wszystkim od odmrożenia koncertów w kraju, poza tym od otwarcia granic (większość publiczności WIF stanowią fani z zagranicy) przelotów (w tym z innych kontynentów), tego, czy ludzie nie będą się obawiać miejsc zamkniętych itd. Dodam, że nic tu od nas nie zależy, po raz pierwszy jesteśmy w dosyć schizofrenicznej sytuacji: mamy zabookowanych świetnych artystów, swoją wierną publiczność, budżet, wypracowane przez ostatnie 20 lat kanały promocji, sprawdzoną ekipę od produkcji itd, a nie jesteśmy pewni czy będziemy mogli zorganizować WIF. Jest to bardzo frustrująca sytuacja, ale zdaję sobie sprawę, że podobne dylematy i problemy ma teraz cała branża.

Znamienne jest, że rząd odmroził kościoły, wesela, nawet mecze piłki nożnej a o nas zapomnieli albo raczej mają nas za mało istotny plankton wyborczy za którym nie stoi żadne wpływowe lobby. Dodam, że wiele osób w tej branży nie może liczyć na żadne tarcze antykryzysowe, ba najczęściej pracujemy na tzw „śmieciówkach”, nakładając na to niepewną sytuacją powrotu do pracy o której powiedziałem powyżej – najbliższa przyszłość nie jawi się zbyt optymistycznie. Szczęśliwie miasto Wrocław, jako jedne z nielicznych, nie obcięło w związku z pandemią dotacji dla organizacji pozarządowych w tym roku, ale już wiemy, że przyszły rok będzie bardzo trudny.

Obserwując zachowanie najbliższego ci środowiska, jak myślisz – co działa, co nie? Jakoś to będzie, czy czeka nas zagłada?
Wiesz, staram się szukać plusów w każdej sytuacji – w tej także. Przede wszystkim w kontekście Covid kryzysu pojawia się nadzieja, że ludzkość (a przynajmniej jakaś jej część) zweryfikuje swoje dążenia i potrzeby, podważając obowiązujący w naszej kulturze, nieodpowiedzialny model „szybciej i więcej”, który prowadzi nas jako gatunek wprost na dno przepaści. Jako Job Karma z resztą poruszaliśmy te wątki wielokrotnie, tytuły płyt: „Ebola”, „Tschernobyl” czy „Society Suicide” mówią same za siebie. Staram się jednak nie być pesymistą, zagłada (ta totalna) nie nadejdzie (przynajmniej jeszcze nie teraz), ale wiele małych osobistych katastrof z pewnością nastąpi. Z ogólnych plusów dla branży muzycznej-mam nadzieję, że przetrwają pasjonaci-profesjonaliści, ludzie których działanie wypływa z potrzeby serca. Ostatnimi czasy niestety namnożyło się agencji bookingów i wszelkiej maści pośredników, często agresywnie działających i arogancko traktujących innych. Festiwale i koncerty stały się w pewnym sensie modne, te wszystkie sold outy, prześciganie się w bookingach, przehajpowane i przepłacane gwiazdeczki, niejednemu sodówka odbiła… dla wielu cwaniaków pojawiła się pokusa łatwego i przyjemnego zarobku, teraz wieszczę, że tacy odpłyną do bardziej intratnych aktualnie zajęć. Mam ciągły kontakt z ekipą z branży muzycznej, kolegami, organizatorami, muzykami, wspieramy się, robimy to samo od lat i robić będziemy, to nasze życie – nie poddamy się.

Jak sobie radzisz w pandemii – co robisz, żeby uratować swoją działalność, czy sam wspierasz innych?
W czasie pandemii w końcu udało mi się zakończyć nagrywanie swojej pierwszej solowej płyty, która wyjdzie we wrześniu pod szyldem FRETT nakładem niemieckiego Ant Zen i rodzimego Gusstaff Records, przygotowuję się też do koncertów z tym projektem. Poza tym czas zaczął płynąć innym, wolniejszym rytmem w otoczeniu najbliżej rodziny…wiele drobnych, dotychczas niedocenianych czynności nabrało nowego znaczenia. Stałym punktem dnia stał się dla mnie np wypad (pieszo, bieg lub rower) w okoliczne części przedmieść a że mieszkam w okolicy opuszczonego poligonu wojskowego -jest co eksplorować, natura daje siłę i przewietrza głowę. Artystów i wydawców wspieram niezmiennie i tak samo-kupując ich płyty na nośnikach fizycznych (jestem od tego uzależniony), książki, no i promując ich twórczość jak się da, głównie poprzez organizacje festiwali i koncertów.