Koncerty w Warszawie potrafią być stresujące. Szczególnie, gdy widziałeś dany zespół kilka miesięcy wcześniej w innym kraju, gdy supportowali ogromną kapelę w wielkiej sali wypełnionej tysiącami osób. Tak mieliśmy właśnie z LIFE. Widzieliśmy ich w Reims, gdzie grali z IDLES i był to olbrzymi koncert. Ten w Warszawie [06 października 2019 r.] zapowiadał się na znacznie mniejszy i serio zastanawialiśmy się czy ktokolwiek na niego przyjdzie. Ale jak tylko spotkałem się z Mezem – ich wokalistą – był o to zupełnie spokojny. I miał rację – Hybrydy zapełniły się całkiem godnie a sam koncert był świetny. Ale wcześniej mieliśmy trochę czasu, aby pogadać o nowej płycie LIFE, pisaniu osobistych tekstów, młodych ludziach i tym słynnym koncercie w kebabie.

 

[YOU CAN ALSO READ IT IN ENGLISH]

 

Co zmieniło się w Twoim życiu od czasu [pierwszej płyty LIFE z 2017 r.] „Personal Music”?

Wszystko. Ten album [A Picture Of Good Health] był dla nas czymś w rodzaju terapii. Ja osobiście, a piszę dużo tekstów, przeszedłem od bycia w relacji, w której miałem swojego synka i partnerkę, do wyjścia z niej i zostania samotnym ojcem i radzenia sobie z tym. Kocham wszystko co związane z moim synem i jest moim najlepszym przyjacielem – ale niesie to za sobą czasami pewną izolację. Na tym albumie zdecydowaliśmy się skierować mikroskop na samych siebie, więc zaczęliśmy pisać o sobie. Pierwsza płyta była polityczna, ale w sensie ogólnym. Ta jest polityczna w sensie takim, że… jest o nas, naszym zdrowiu psychicznym, dbaniu o siebie i próbie znalezienia nowej miłości. Zmieniliśmy więc sposób pisania i stał się on bardziej osobisty. Za to otworzyliśmy się muzycznie, więc słowa są całkiem osobiste, ale muzyka bardziej… szeroka. Poza tym nasz pierwszy album był raczej zbiorem prac – nie nagraliśmy go nigdy jako jednej wspólnej całości. Tym razem za to mieszkaliśmy przez cztery tygodnie w Londynie jako zespół, rodzina i pisaliśmy tę płytę, więc było bardziej intensywnie.  



Pisanie osobistych tekstów jest łatwiejsze czy trudniejsze od politycznych?

Prawdopodobnie trudniej jest pisać osobiste rzeczy. Każdy może być polityczny i wygłaszać polityczne oświadczenia. To jest ekstra i popieram to. Ale pisanie rzeczy osobistych jest dużo trudniejsze, bo wystawia Cię na pytania i inne takie. To ciężkie, ale wydaje mi się odważniejsze, a my chcemy być odważniejsi. Pierwszy album był polityczny i to było odważne, ale teraz chcemy być jeszcze odważniejsi.

I nie kusi Was pisanie politycznych tekstów ze względu na aktualną sytuację w Wielkiej Brytanii? 

Tak, wydaje mi się, że gdy polityczny klimat jest tak zły i mroczny… i to nie tylko w Wielkiej Brytanii – to znaczy u nas jest aktualnie katastroficzny, ale cały świat politycznie zmierza w bagno. I jest napędzany strachem. Gdy taka polityka ma miejsce, pojawiają się liczni artyści i mówią o tym głośno, bo sztuka jest dobrym sposobem mówienia o tym głośno i wygłaszania swoich zmartwień. W mrocznych czasach sztuka zawsze rozkwita, więc teraz takie zespoły jak my czy IDLES mają duże poparcie. Jest miejsce na nasz głos, ponieważ ludzie są wkurzeni.

Wspomniałeś IDLES, ale istnieje cała duża scena, która do tego pasuje. Czujecie się częścią czegoś wielkiego?

Tak, zdecydowanie czujemy się częścią ruchu, który jest odważny, szczery, a także chce i czuje, że musi się wypowiadać. To świetna rzecz do zaobserwowania w przemyśle muzycznym bo do tej pory przez wiele lat było bardzo nijako. Wszyscy musieli pisać o tym, o czym im kazano, a teraz ludzie mają znowu swój własny głos. I to jest świetne. 



Pamiętasz moment, w którym pierwszy raz pomyślałeś: „O tak, to jest coś wielkiego”? 
Nawet teraz, będąc w trasie… Ta trasa trwa sześć tygodni. Przez dwa zjeżdżamy Europę, potem trzy w Wielkiej Brytanii, a jeszcze potem Irlandia… Wiesz, rok temu byłoby to niemożliwe, więc wydaje mi się, że nastąpiła wielka zmiana w tym, jak dzisiaj konsumuje się muzykę. Myślę, że grime to nowy punk, ale mamy teraz cały peleton gitarowych zespołów, które znowu mówią to, co chcą. Jest na to miejsce, widzisz te zespoły w trasach i ludzie przychodzą na ich koncerty. To nasz pierwszy raz w Warszawie i zapowiada się, że będzie jakaś setka osób. I to jest cudowne uczucie – niby nie wydaje się to jakąś porywającą liczbą, ale nigdy wcześniej tu nie graliśmy, więc czujemy się mile widziani.

Nie baliście się ruszać w trasę sami – bez większego zespołu?
To nasza pierwsza taka trasa, szczególnie w Europie, ale trzeba to robić. Chodzi o testowanie siebie, dowodzenie, że jesteś samodzielnym artystą. Chcieliśmy to zrobić i póki co – jest cudownie.

Jakie najlepsze doświadczenie spotkało Was na tej trasie? Berlin był super, Hamburg też… Nie mogę się doczekać dzisiejszego koncertu. Bycie w trasie i jeżdżenie do tych różnych miejsc – rano wstajemy i jedziemy do Pragi – to takie uznanie za to, że to robimy. Wiesz, ludzie chcą nas widzieć… To wspaniałe uczucie. 



Widziałem, że czasami zabierasz w trasę swojego synka. Nie jest to dla Ciebie trudne?
Trudno jest być daleko od niego przez tak długi czas, więc kiedy tylko mogę, zabieram go ze sobą. Najlepiej wtedy, kiedy jeździmy po festiwalach, szczególnie w Wielkiej Brytanii, bo są one na zewnątrz i mają zwykle jakieś strefy rodzinne lub dla dzieci. On to kocha. Dla trzylatka udział w festiwalu jest… możesz sobie tylko wyobrazić, jak bardzo ekscytujący. Zdaje się, że naprawdę to kocha, bo jest tam dużo muzyki i wszyscy dziwnie się ubierają.

Co byś powiedział, gdyby kiedyś przyszedł do ciebie i powiedział: „Tato, chcę być muzykiem”? 

Powiedziałbym: „NIE!” [śmiech] Tak naprawdę to już nawet zaczął niedawno w przedszkolu. Zbiera dużą grupę znajomych i udają, że są w zespole i jest to zespół taki, jak tatusia. Więc tak, myślę, że będzie kiedyś grał w jakimś zespole, ale nie jest to najlepszy sposób na zarabianie pieniędzy. Raczej poleciłbym mu pracę w handlu.

Jest aż tak źle?

Jest ok, ale trudno jest zarabiać jako muzyk.

Może nie powinienem tego mówić, ale chyba nie musicie martwić się o pieniądze, ponieważ dostaliście się do dużego labelu. Jak to Wam pomaga?

Pomaga to nam w wyznaczaniu kierunków, widoczności… Przyjechanie tutaj nie byłoby możliwe bez naszego zespołu managerskiego i PR-owców. Byliśmy niezależni, DIY, ale powiększyliśmy swoją ekipę, żeby się rozwijać. A żeby odnieść sukces jako artysta, musisz się rozwijać. A label oznacza głównie większą widoczność. 



Słyszałem, że na co dzień pracujesz z młodzieżą.

Tak, to znaczy przestałem dosłownie dwa tygodnie temu, ale przez pięć lat pracowałem z młodymi ludźmi w Hull w pewnego rodzaju otwartym centrum młodzieżowym dla każdego poniżej 25. roku życia. Można tam skorzystać z doradztwa, banków żywności, edukacji – również muzycznej czy seksualnej… Wszystkiego w tym stylu. Hull, skąd pochodzę, jest całkiem odizolowanym i biednym miastem. Jest tam dużo problemów z narkotykami i bezdomnością, więc miejsce, w którym młodzi ludzie mogą poczuć, że coś znaczą, czuć się tak, jak powinni, być sobą i mogą doznać docenienia jest bardzo ważne. Praca tam miała ogromny wpływ na moje postrzeganie świata. Musiałem jednak oczywiście odejść, żebyśmy mogli pojechać w tę trasę.

Myślisz, że dzisiejsza młodzież ma te same czy inne problemy od poprzednich generacji? 

Myślę, że największym wyzwaniem dla dzisiejszej młodzieży jest to, że ich głos nie jest słyszany. Są tak bardzo lekceważeni w społeczeństwie… To w dużej mierze dlatego, w mojej opinii, polityka stała się tak mroczna – ponieważ młodzi ludzie są tacy apatyczni w tym temacie, bo wydaje im się, że nie mają nic do powiedzenia. Są z niej mocno wykluczeni, a rządy chcą tego, ponieważ młodzież jest prawdopodobnie najpotężniejszym surowcem, jaki świat ma do zaoferowania. Ukrywając go i depcząc, można tę moc stłumić. Wiesz, młodzi ludzie są najważniejsi, mają głos i ten głos jest najważniejszy, ponieważ to oni są przyszłością. Kiedyś w końcu, mam nadzieję, to wszystko się zmieni i to oni zaczną nas prowadzić. I myślę, że wtedy świat stanie się lepszy.



Myślę, że to już się powoli zaczyna. Są tacy młodzi ludzie jak Greta Thunberg… 

Tak, dokładnie! Ona jest niesamowita! Tak, myślę, że dokładnie w tym momencie się to zaczyna, bo sytuacja wygląda tak, że wszyscy mają już dość, są zmęczeni i wściekli. Młodzi ludzie są bardzo wkurzeni a to potężna siła.

Jak wiele historii tych młodych ludzi trafia do Twoich tekstów? Jak Cię inspirują? 

Myślę, że zawsze piszemy o tym, co dzieje się w danym momencie i o tym co dosłownie widzimy, więc kiedy pracuję z tymi młodymi ludźmi i widzę przez co przechodzą, to zawsze ma wpływ na mój sposób pisania. Odbija się to na mnie i zwykle to notuję, bo mogę to zobaczyć.

Czy młodzież, z którą pracowałeś, słucha Twojej muzyki?

Tak! Zagraliśmy koncert w sklepie płytowym, który jest częścią tego centrum, w którym pracowałem. Było tam mnóstwo młodych ludzi, w tym moi podopieczni i po wszystkim hucznie świętowaliśmy, dzięki czemu mogli się poczuć, jak część zespołu. To jest to, czego zawsze chcieliśmy. Dla nas zespół to nie tylko te cztery, pięć osób na scenie. To cała mentalność.

Skoro jesteśmy przy koncertach w sklepach, muszę zapytać o ten premierowy występ w kebabie. 

Jako, że nasz album jest taki osobisty i mówi o dbaniu o własne zdrowie i mówieniu o wszystkim szczerze… wiesz, kiedy wychodzisz z domu i dobrze się bawisz, to zawsze lądujesz w kebabie, żeby trochę wytrzeźwieć. Płyta nazywa się „A Picture Of Good Health” a kebaby oczywiście nie są zdrowe, więc była to dosyć przekorna odpowiedź na tytuł. Dlatego to zrobiliśmy.

LIFE @ Berlin, fot. Agata Hudomięt. Więcej na naszym Instagramie.

Sprawdź nasze inne wywiady – Tutaj!


Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite:

Posted in WywiadTagged