W najbliższy weekend (28-29 października) w Piotrkowie Trybunalskim odbędzie się darmowy PiotrkOFF Art Festival. Z tej okazji odkopaliśmy wasz ulubiony cykl, Fatalne pytania! Sprawdźcie, jak sobie z nimi poradzili Bałtyk, Tomek Gadecki, Pola, Izzy and the Black Trees i Vittuma. 


BAŁTYK

Najlepsze jedzenie w twoim mieście: K-Food na Międzynarodowej 42, ex aequo Przyjemność Warszawska.

Najgorsze jedzenie na trasie: Zamawianie tego samego w Macu cały czas aż do porzygu.

Największy muzyczny bohater: W tym momencie Bill Callahan.

Twoje pozamuzyczne hobby: Ciuchy i wszystko wizualne.

Najlepsza czynność do zabicia nudy w trasie/podróży: Spanie 😎

Najlepsza rzecz w byciu muzykiem: Twarze ludzi na koncertach jak rozpoznają, że następny utwór, to ten, na który czekali.

Najgorsza rzecz w byciu muzykiem: Ciągłe sprawdzanie co myślą o mnie anonimowi ludzie.

Najdziwniejsza sytuacja na twoim koncercie: Moje koncerty są niestety bardzo nudne i wszystkiego się można spodziewać.

Gdybyś mógł/mogła zamieszkać w dowolnym miejscu na ziemi, byłoby to: Berno, Szwajcaria.

Gdzie widzisz się za 5 lat? W pracy jakiejś.


TOMEK GADECKI

Najlepsze jedzenie w twoim mieście: Pizza z Brama Sole.

Najgorsze jedzenie na trasie: hotdog na stacji benzynowej.

Największy muzyczny bohater: John Coltrane.

Twoje pozamuzyczne hobby: Robienie nalewek i ich degustacja.

Najlepsza czynność do zabicia nudy w trasie/podróży: Nuda na trasie – a co to? 🙂

Pierwszy album, który kupiłeś za własne pieniądze: Miles Davis – Dingo na kasecie.

Najlepsza rzecz w byciu muzykiem: Wolność jest najlepszą rzeczą w byciu muzykiem.

Najgorsza rzecz w byciu muzykiem: Nie ma najgorszej rzeczy, tylko wina czasem brak.

Najdziwniejsza sytuacja na twoim koncercie: Koncert w Portugalii, gdy sala wypełniła się angielskimi kibolami… Przyszli na koncert.

Gdybyś mógł zamieszkać w dowolnym miejscu na ziemi, byłoby to: Las, jezioro, domek, czyli pasuje do Kaszub.

Gdzie widzisz się za 5 lat? Las, domek, Kaszuby. Blisko Brama Sole, w kraju nie rządzi już kler, ludzie są milsi i mam dużo czasu, by grać, komponować i jeździć w trasy koncertowe.


POLA

 

Najlepsze jedzenie w twoim mieście:
Zosia: Jeśli chodzi o knajpki, polecam Dwa Stoliki
Piotr: Ciężko powiedzieć, bo rzadko chodzę do restauracji, dlatego mogę powiedzieć, że najlepsze jedzenie jest u mnie w domu, bo moja żona bardzo dobrze gotuje,

Najgorsze jedzenie na trasie
Z: Nie jestem wybredna, ale mam problem z pizzą na trasie!
P: Generalnie nie jadam na trasie.

Największy muzyczny bohater
Z: Przemysław Gintrowski.
P: Muzyczny bohater? Nie znam muzycznych bohaterów, mam jednak kilku muzyków, których bardzo lubię i cenię. Np. Tony Levin, Avishai Cohen czy David Bowie lub Nick Cave.

Twoje pozamuzyczne hobby
Z: Chyba fotografia i montowanie filmów.
P: Fotografia.

Najlepsza czynność do zabicia nudy w trasie/podróży
Z: Pisanie tekstów.
P: Nie będę oryginalny, chociaż dziś może to już nie jest norma – książka i muzyka.

Pierwszy album, który kupiłaś/eś za własne pieniądze
Z: Gintrowski „Pamiątki”.
P: To były trzy kasety magnetofonowe, które nie koniecznie odzwierciedlały mój gust muzyczny, to był bardziej etap jeszcze poszukiwań, a były to: płyty Genesis „Genesis”, Michael Jackson „Thriller” i trzecia to była kaseta Disco Mix.

Najlepsza rzecz w byciu muzykiem
Z: Samodyscyplina.
P: Możliwość wypowiadania się dźwiękiem, a dzięki temu sprawianie przyjemności nie tylko sobie, ale i słuchaczom.

Najgorsza rzecz w byciu muzykiem
Z: Samodyscyplina 😉
P: Nie mam najgorszej, ale trudnością bywa „walka” o możliwość grania koncertów oraz ich ogarnianie.

Najdziwniejsza sytuacja na twoim koncercie
Z: Gadanie!! Zadziwia mnie to, że MNIE to zawstydza.
P: Kiedyś w pewnym momencie  podczas grania koncertu zdrętwiał mi palec u prawej ręki, a jestem basistą i całe szczęście, że mogłem dokończyć pochód grając jednym palcem.

Gdybyś mógł/mogła zamieszkać w dowolnym miejscu na ziemi, byłoby to…
Z: W Sejnach na wsi lub gdzieś na Podlasiu-Grabarka.
P: Jestem szczęśliwy tu, gdzie mieszkam, ale zawsze lubiłem małe angielskie miasta, takie bardziej nawet wsie, i tam mógłbym zamieszkać w takim ładnym domku z kamienia, czyli Anglia.

Gdzie widzisz się za 5 lat?
Z: Za 5 lat widzę się w raju, wewnętrznym spokoju. Co bym nie robiła będę szczęśliwa 🙂
P: Na scenie, nigdzie indziej 🙂


IZZY AND THE BLACK TREES

Najlepsze jedzenie w twoim mieście: Vege Knajpa Wypas na naszej ulicy Jackowskiego na Poznańskich Jeżycach.

Najgorsze jedzenie na trasie: Co zostało do zjedzenia na stacji benzynowej o pierwszej w nocy…

Największy muzyczny bohater: David Bowie w latach 70.

Twoje pozamuzyczne hobby
Mario: Fotografia, DIY sprzęt muzyczny.
Łukasz: Motocykle.
Mateusz: Piłka nożna – bardziej oglądanie niż granie.
Izzy: Języki, podróże małe i duże.

Najlepsza czynność do zabicia nudy w trasie/podróży:
Chłopaki: Rozmowy okołosprzętowe.
Izzy: spanie podczas rozmów o sprzęcie.

Pierwszy album, który kupiłaś/eś za własne pieniądze
Izzy: Janet Jackson – przez przypadek, szukałam Michaela Jacksona…

Najlepsza rzecz w byciu muzykiem: Poznawanie miejsc i ludzi, do których by się nigdy nie trafiło. Śniadania.

Najgorsza rzecz w byciu muzykiem: Koszty i brak pieniędzy.

Gdybyś mógł/mogła zamieszkać w dowolnym miejscu na ziemi, byłoby to: San Francisco.


VITTUMA

Najlepsze jedzenie w waszym mieście: Żółte curry z kuchni chińskiej Jaśmin w Pile (to trochę nie ma sensu, bo curry nie jest z kuchni chińskiej, ale polecam przyjechać do Piły i zasmakować żółtego curry z kuchni chińskiej). MNIAM! Są dwie opcje, z kurczakiem lub tofu także obie strony będą zadowolone.

Najgorsze jedzenie na trasie: Jak będzie trzeba, to zjem i hot doga ze stacji! W bogatym społeczeństwie zjedzenie hot doga ze stacji to nie lada bohaterstwo, ale jak mówi staroindiańskie przysłowie „kiedy dopada cię głodek na coś konkretnego, i nie jest do słodki podwieczorek, zjedz coś ciepłego i słonego, choćby hot-doga z CPN-u.”

P.S. Nie mam wygórowanych oczekiwań co do jedzenia, stąd historyjka z hot – dogiem, żeby przyjemniej się czytało.

Największy muzyczny bohater: Moi koledzy z Piły z punkowych zespołów i DJ-e, którzy grają po prostu dla siebie, a ten cały świat wyświetleń i lajków ich kompletnie nie obchodzi. W ogóle wszyscy ludzie, którzy sobie coś tam tworzą lub grają dla siebie bez potrzeby agresywnego marketingu na Instagramie i Facebooku to dla mnie muzyczni bohaterzy.

Twoje pozamuzyczne hobby: Lubię sobie porysować cyfrowo, nauczyłam się robić animacje. Ostatnio weszłam też w mały bardzo uzależniający romans z koleżanką Sztuczną Inteligencją – midjourney.  Ja jej mówię, co ma mi stworzyć, a ona mi to rysuje. I to jak! JESZCZE JAK! Lubię też słuchać słuchowiska, audiobooki, najbardziej mnie ciągnie do historycznych, polityki, o wojnie i Holocauście itp.

Najlepsza czynność do zabicia nudy w trasie/podróży: PODCASTY (piąte nie zabijaj #jateż) a ostatnio Podcastex. Albo kasowanie zdjęć i filmików, żeby mieć miejsce na nowe zdjęcia i filmiki z wycieczki (na wycieczkach jestem jak japoński turysta i dziennikarz “Trudne sprawy” w jednym – robię dużo zdjęć dziwnym rzeczom oraz nagrywam filmiki z komentarzem do przesłania rodzinie na grupę i nie tylko…)

Pierwszy album, który kupiłaś za własne pieniądze: To chyba było coś z targowiska z Bema z Poznania – jakiś Rychu Peja albo Beyonce… nie pamiętam, ale to chyba nie były moje pieniądze, tylko taty. Czy ja w ogóle kupiłam kiedykolwiek jakiś album za własne pieniądze? Chyba głównie kradłam (czytaj: ściągałam z bareshare czy kazalite (to się jakoś tak nazywało). Teraz to się nazywa streaming – Spotify lub Tidal. 

Najlepsza rzecz w byciu muzykiem: Że najpierw nie ma nic, długo długo nic, potem zaczynam tworzyć, tworzę, tworzę i tworzę i cierpię, bo to jest trudne, i potem TADAAM, po tygodniach wysiłku, siódmych potów, wyrywania sobie włosów, powstaje on – NOWY KAWAŁEK!  W skrócie: nie ma nic, a potem… JEST! MOJE NOWE DZIECKO! Żyję dla tych momentów. No i, że zawsze mogę sobie nałożyć brokat na twarz, jak występuję, i wszyscy wokół są z tym OKEJ, no bo przecież występuję to mi wolno. Nie tylko w sylwestra. Trochę oszukuję. Nadużywam brokatu. Nie tylko w sylwestra i na koncertach 🙂

Najgorsza rzecz w byciu muzykiem: Za dużo pomysłów vs. za mało czasu (czytaj: pracuję umysłowo przy komputerze, dlatego po pracy nie zostaje mi za dużo siły, żeby być piosenkarką/producentką/inżynierką dźwięku w jednym).

Najdziwniejsza sytuacja na twoim koncercie: Na prośbę moich bliskich zagrałam prywatny koncert na wczasach brydżowych. Średnia wieku 65 i 2/3 panowie, i coś mnie podkusiło, żeby zagrać wszystkie moje feministyczne kawałki po polsku. I najdziwniejsze było to, że uczestnicy słuchali mnie w ciszy z uwagą, byli wręcz zachwyceni. Nawet dyskutowali o pozycji kobiet w społeczeństwie! Jeden uroczy starszy Pan powiedział coś w stylu: „Pani taka feministka, ja tak tekstów nie słyszałem wszystkich, bo za głośno było, ale bym chętnie posłuchał, poczytał. Pani ma zespół? Gdzie mogę znaleźć? Na YouTube?”. Po czymś takim chyba mogę umierać spokojnie. Zrobiłam to w ramach eksperymentu, żeby zobaczyć, co się stanie. Spodziewałam się raczej niezrozumienia, no ewentualnie jakiegoś tam małego oburzonka, a tu taka interakcja.

Gdybyś mogła zamieszkać w dowolnym miejscu na ziemi, byłoby to… Piła, czyli tu gdzie mieszkam. Tu jest spokojnie, mieszka mało ludzi i nie ma korków. No i jest blisko do lasu.

Gdzie widzisz się za 5 lat? Tu i teraz. Tylko z większym spokojem i akceptacją w głowie. Tylko tyle, albo aż tyle (Byle tylko medytować regularnie).