fot. Szumysceny

To już czwarta płyta tczewskiego zespołu Aporia, chyba najdłużej działającego w Polsce zespołu emo. Album bardzo mnie poruszył, dlatego poprosiłam Bartka, wokalistę/gitarzystę Aporii, żeby napisał dla UNDERTONE trochę więcej o samej płycie i kulisach jej powstawania. Jego odpowiedź przerosła moje najśmielsze oczekiwania.

Bartek Rief:

To nasz najnowszy materiał. Prace i zbieranie inspiracji do niego zaczęliśmy niedługo po zakończeniu pracy i promowania “Rottumeroog”, ale w przypadku naszego zespołu czas tworzenia nigdy nie był przesadnie krótki. Dodatkowo pewnie na niektóre elementy wpłynęła sytuacja z COVID. Jednak cieszymy się, że ten materiał się ukazał. Jakie są „Strefy graniczne”? Bardziej osobiste. W wypadku czegoś takiego jak emo nie jest to jakimś wybitnym odkryciem. Jednak wszystkie zgromadzone na tym albumie kawałki mają pewną spójność, nić łączącą zawartą w tytule. Pod kątem tekstowym ten album to podsumowanie, obserwacja na temat granic, które przekraczałem, dotykałem lub widziałem, jak są przekraczane. Ten album jest pewnego rodzaju próbą spotkania się z tym, co mnie kształtowało. Swoistym pogodzeniem się z kilkoma tematami, wyartykułowaniem ich, próba stanięcia z nimi twarzą w twarz.

Teraz ten tytuł jest złowieszczo na czasie. Jednak hasło Strefy Graniczne jako łącznik tych wszystkich tekstów pojawił się w nas na początku roku. Mam tylko nadzieję, że osoby, które będą słuchać tego albumu, choć przez chwilę pomyślą o tym, że granica i jej przekraczanie to coś, co zostawia ślad. I że choć na chwilę myśli skierowane zostaną do uchodźców i uchodźczyń, którzy są na granicy polsko-białoruskiej. Pod kątem muzycznym próbowaliśmy dotykać różnych inspiracji. To próba szukania i dorzucania do tego, co graliśmy wcześniej, nowych składników. Materiał miejscami jest cięższy, więcej w nim mroku i zupełnie innych obszarów dźwiękowych niż na poprzednich płytach. Co tam wybrzmiewa dokładnie? To już chyba jest robota dla osób piszących recenzje i słuchających. 

To, co znajduje się na albumie, to jak zwykle konglomerat czegoś, co do nas docierało, przefiltrowany przez nasze umiejętności, chęci i potrzeby. Proces tworzenia to czas uwspólniania i czas znajdywania jakiegoś punktu zadowalającego. Nie wierzę w danie maksimum siebie. Zawsze mówimy o jakimś momencie, o tej chwili, w której decydujemy się podejść do nagrania, wyartykułować słowa, wyrzucić emocje, zagrać to. Pewnie następnego dnia byłoby inaczej, może i lepiej, jednak…. może to nie jest takie ważne, by dopieszczać to w nieskończoność?

Sesja była nagrywana w Dobra 12 Studio w Białymstoku. Udało się nam spędzić tam kilka dni śpiąc, nagrywając i obserwując trzaskający mróz na zewnątrz. Album pojawił się na dwóch nośnikach: cd i winyl. Lubimy dodać coś od siebie przy okazji wydawnictw, zrobić je w sposób, który będzie intrygował, być może trochę się odróżniał. Przy okazji tej płyty (na wiosnę) zaprosiliśmy osoby do nadsyłania fotek, które byłyby ich reakcją na hasło: “Granica – co to dla ciebie oznacza?”. Zdjęcia zaczęły napływać od osób bliższych i tych nieznajomych. Czasami były to same fotografie, a czasami były do nich dołączone opisy. Stworzyło to razem niesamowite zestawienie różnych myśli, interpretacji, historii. 200 zdjęć wykorzystaliśmy do CD jako okładki. Każdy egzemplarz ma inne zdjęcie. Poza tym Paweł Plotta (bas) na bazie fotografii stworzył kolaż. Każdy egzemplarz winyla jest przepasany czerwoną wstążką.

Chłopaki od zgryw 

To najstarszy kawałek w tym zestawieniu i jedyny, który graliśmy na żywo jeszcze przed zarejestrowaniem tego albumu. Pierwsze wersje powstawały jeszcze z Maćkiem – poprzednim basistą, który wyjechał za chlebem do UK. To był też kawałek, w którym po raz pierwszy tak świadomie stwierdziliśmy, że na tej płycie musi też być ciężej i szybciej, że musimy wykroczyć poza ramy, które nadaliśmy sobie wcześniej. Tekstowo to kawałek napisany z perspektywy pierwszoosobowej. Jest w nim odbicie wspomnień ze szkoły. Także tych, w których brałem udział lub którym się przyglądałem. Bullying, z pozoru niewinne uśmiechy, sytuacje, gdy kilka osób znęca się nad jedną.

Zawsze to oczywiście można zrzucić na karb dorastania, bycia dzieciakiem. Czasem to jednak odbicie tego, co jest mówione przez rodziców w domach i wyniesionych postaw. Dzieciaki to tylko przekazują dalej. To w szkole możesz doświadczyć tego, że reagujesz jak stado. Nie myślisz o swoich decyzjach, bo wiesz, że ktoś już je podjął, a ty po prostu idziesz za tym. Pamiętam, że tak tłumaczyłem swoją agresję w jednym momencie. Pamiętam też ten wyraz twarzy dzieciaka zapędzonego w kozi róg i broniącego się od klasowych byczków. Mnie wtedy wystarczyła rola obserwatora. Jednak twarz tej osoby została ze mną do dzisiaj. To nie jest jednak spowiedź oprawcy. To ma być swoiste zwierciadło, które pokaże co się kryje w przeszłości każdego i każdej z nas. Pisząc ten tekst, myślałem o osobach takich jak Kacper czy Dominik, które zostały zgnojone za swoją orientację seksualną i zdecydowały się zakończyć swoje życie. Wiele w naszej przeszłości jest duchów, z którymi warto wreszcie stanąć twarzą w twarz.

Po jedenaste 

To kolejny duch, z którym musimy sobie poradzić. Tym razem nie na poziomie wspomnień z młodości czy szkolnych, ale na poziomie doświadczeń nas, jako społeczności. Ten tekst dotyczy ciągłego przesuwania granicy. To jest jak ta czerwona taśma z okładki naszego LP. Możesz ją ustawić w dowolnym miejscu. Przesunąć jeszcze kawałek, jeżeli tak się tobie spodoba. To jednak w pewnym momencie staje się niebezpieczne. Ten tekst powstawał pod silnym wpływem Mariana Turskiego i jego przemówienia w trakcie obchodów wyzwolenia Auschwitz. Wtedy przesuwana granica doprowadziła do ludobójstwa. To przemówienie wzbudziło we mnie złość. I jednocześnie niemoc, że nie odrabiamy naszych lekcji, że nie potrafimy przepracować tego, co było w przeszłości. Jak wskazuje sytuacja na granicy białorusko-polskiej, nie potrafimy nawet spotkać się z naszymi doświadczeniami sprzed pięciu lat, gdy obserwowaliśmy ginących ludzi na Morzu Śródziemnym. Oni cały czas tam są. To tak na marginesie. 

Ten kawałek ma kilka elementów. Białe zaśpiewy na początku i ciężar na końcu to momenty, które uaktywniły naszego realizatora. Piotr (Orphanage Named Earth), który przez cały czas dzielnie kręcił gałkami, w pewnych momentach stawał też po drugiej stronie. To było na etapie dogrywania i dopieszczania materiału. Okazało się, że udało nam się połączyć nasze wokale na początku i dograć siedmiostrunową gitarę na końcu. Pamiętam, że to był taki moment, gdy poczułem, że ten gość zza konsolety chce stać się częścią tego procesu w zupełnie inny sposób. To było miłe! 

Pulsuje i boli

To chyba najbardziej uniwersalny tekst i zarazem taki, który najbardziej ewoluował. Pierwotnie miał się nazywać “1449” i jeszcze długo go tak nazywaliśmy. To liczba przestępstw z nienawiści zanotowana w 2017 roku. Co wydało mi się wtedy najbardziej przerażające to to, że według szacunków RPO było to tylko 5 procent tego typu. Pozostałe pozostały niezgłoszone. Pisząc ten tekst, zastanawiałem się, co musi się stać, by uruchomić lawinę wzburzenia, kiedy coś co zamietliśmy pod dywan, wyjdzie w końcu na wierzch. W tym tekście jest też pewna gorzka konstatacja. Wiele osób zaczęło mówić o przemocy z nienawiści czy uprzedzeń w momencie gdy PiS sięgnął po władzę. Jednak gnojenie ludzi za odmienne pochodzenie, wygląd, orientację czy inne elementy naszego „ja” to nie tylko codzienność ostatnich kilku lat. Po prostu stosujemy dobre pudry.

Pragnienie ojcobójstwa

Tutaj natomiast znajdziecie jeden z niewielu momentów, gdy w tym zespole sięgnęliśmy, a w zasadzie otarliśmy się o motyw zwrotka-refren. To też ukłon w stronę zimnej fali, choć mocno odległy i bardziej słyszalny na próbach. To też coś co nazywamy “Telerankiem”, skoro mówimy o alternatywnych wersjach tytułów. Kolejny duch na tej płycie. Przy okazji tego tekstu myślę o książce “Powrót do Reims” Didiera Eribona i o różnych emocjach, które we mnie wywołała. To jednak też coś bardziej ogólnego, mówiącego o przecinaniu łańcucha. Często mówimy o przekazywaniu z pokolenia na pokolenie różnych cech, zachowań. Jednak nie myślimy o tym na co dzień i zamiatamy pod dywan świadomość, że nasze trudności mamy czasem „we krwi”.

Wychowujemy się w jakimś środowisku rodzinnym. Ono nie musi być trudne i pełne zachowań patologicznych. Jednak wzorce idą czasem w bardziej subtelnej odsłonie. Złapałem się na tym prywatnie, jak niewiele mi potrzeba, bym znalazł w sobie swojego ojca. Pomimo wydźwięku tego tekstu to nie stoi za moją relacją z nim ciężka historia. Przynajmniej nie odbiega ona od standardowych relacji z ojcami zamkniętymi w sobie, w chłodny sposób nieobecnymi. Natomiast jest w tym tekście potrzeba uporządkowania swoich relacji i świadomość, jakie to ciężkie. Innym elementem, który silnie wpłynął na ten tekst, był wpis Edwina Bendyka, który pierwszy użył hasła ojcobójstwo w kontekście odcinania się. Jego intencją było zaznaczenie potrzeby zmiany pokoleniowej w kształtowaniu tego kraju pod kątem społecznym i politycznym i rozliczenia się z patriarchatem. To także jest mi bardzo bliskie.

Szybki kurs dorastania

Jak to jest gdy myślisz sobie, że już wiesz wszystko? Strugasz pewniaka, bo nie jesteś na garnuszku rodziców i prowadzisz swoje w miarę ustabilizowane życie? Masz trzydzieści kilka lat, może czterdzieści i wydaje ci się, że wiesz wszystko o sobie, swoim ciele, o swoim umyśle? Trzymam kciuki, by tak było. Ja taką pewność miałem kiedyś. Im jestem starszy, tym ta pewność znika, staje się jakimś echem wybrzmiewającym za mną. Z wiekiem moja bezradność wydaje się rosnąć, stawać się czymś, z czym muszę sobie poradzić ponownie.

Tutaj ponownie Piotr Polak chwycił za gitarę, dodając swoje trzy grosze. Nad tym kawałkiem nasz praca trwała najdłużej. Czasem jest tak, że rozpoczynamy pracę nad kawałkiem i w ciągu kilku prób jest w zasadzie w pełni zakończony. Ten kawałek miał wiele postaci, a o mały włos nie został odrzucony przed samym nagraniem. Początkowo był czymś, co ma nawiązywać do amerykańskiego kina obyczajowego rodem z Sundance Film Festival, wymieszanego z jakimś filmem drogi. Jednak kilka uzupełnień zmieniło jego charakter.

Ta podróż dobiega końca

Jeżeli ten album ma zadanie skupiać uwagę na granicach, to ten pokazuje jedną z ważniejszych. Jedna z osób zapytała się mnie po wysłuchaniu tekstu, czy chodziłem na terapię. Jakkolwiek by to było prozaiczne dla ludzi z mojej bańki z dużych miast, to czuję, że terapia dla wielu pozostaje odległym mirażem. „Być może fajnie by było, ale to nie dla mnie”, „nikt mi nie będzie robił wody z mózgu”, „terapia? przecież nie jestem chory” – to tylko skrawki tego co słyszałem. Jednak tak! Ten tekst jest wynikiem moich obserwacji samego siebie w trakcie terapii. Mojej próby dochodzenia do siebie po różnych zmianach w moim życiu. Przede wszystkim mojej próby odnajdywania siebie w sytuacjach, gdy odgradzałem się od różnych ludzi i osób. Z dbałości o siebie, ale stała za tym także po prostu bezradność i wołanie o pomoc. Cieszę się, że wtedy zdecydowałem się na ten krok.

To dobry kawałek na koniec. Na to, by zostać jeszcze chwilę z tym tekstem i z tym co muzycznie tutaj narosło.

Nie wiem, czy to kompletne przejście po wszystkich elementach tego albumu. Czasem może się okazać, że więcej było w nas myśli i inspiracji w trakcie tworzenia, a mniej udało się przekazać osobom słuchającym. Mamy jednak też takie doświadczenia z koncertów granych przy okazji poprzednich płyt, gdy poszczególne kawałki czy słowa uruchamiały w ludziach coś, czego się nie spodziewaliśmy i były one pretekstem do wielu rozmów. Nie wiem, jak będzie tym razem. Przeczytajcie, posłuchajcie i zdecydujcie sami i same.

Materiał opowiada o granicach. O tych, które przekraczamy na co dzień. O tych, które przekroczyliśmy w przeszłości. O tych, które powinniśmy przekroczyć, oraz o tych, do których nie powinniśmy się nigdy zbliżyć.


Kup płytę na Bandcampie:


 

Posted in ArtykułTagged ,