Nowy rok, my starzy, ale nowej muzyki już całkiem sporo. Styczeń 2021 wniósł w naszą strefę muzycznego przynajmniej kilka bardzo ciekawych płyt – od starych wyjadaczy, niedawnych młokosów z czymś do udowodnienia oraz absolutnych debiutantów. Sprawdźcie sami/e.


The Notwist – Vertigo Days // indie rock, krautrock


Ale super płyta. Kiedy się jej słucha, prawie można uwierzyć, że zaraz przyjdzie wiosna, a wszystko, co dzieje się na świecie, to zły sen. Indie rock, post-rock, krautrock, trochę elektroniki i popu – taki kolaż maluje przed nami The Notwist na swojej pierwszej od sześciu lat płycie. Każda piosenka to zupełnie inne podejście, inna historia, jednak całość spójnie układa się w jedną, bardzo emocjonalną narrację.

Muzycy grają z pełną swobodą, da się wyczuć, że nic ich nie ogranicza. W każdym utworze znajdziemy zupełnie inne inspiracje, jak na przykład etnicznie brzmiące Into The Ice Age. Na albumie znajdziemy też gości – Sayę, japońską wokalistkę popowej grupy Tenniscoats, Ben LaMar Gaya – genialnego multiinstrumentalistę z Chicago i jego koleżankę ze sceny, klarnecistkę Angel Bat Dawid oraz królową folktroniki  – Juanę Molina. The Notwist zadbał o niezwykle bogate instrumentarium, dlatego usłyszymy na płycie dźwięki niekoniecznie kojarzące się z rockiem alternatywnym. Do tego dużo zabawy i zmian atmosfery. Brzmi, jak niezły bałagan? Bynajmniej – wszystko jest dokładnie na swoim miejscu. (Agata)


Portrayal of Guilt – We Are Always Alone // post-hardcore


Portrayal of Guilt to cudowne dziecko sceny post-hardcore/grindcore. Od kiedy pojawili się na scenie, nie wydali nic złego. We Are Always Alone to ich drugi długogrający krążek i w mojej opinii – najlepszy. Niezwykle hitowy krążek, jak na tak ciężki koncept album. Polecam się wczytać w (bardzo dobre) teksty, a przekonacie się, że We Are Not Alone to hymn śmierci, depresji, desperacji i samotności. Ale, jak już wspominałam, Potrayal Of Guilt potrafią to ubrać w bardzo hiciarskie kompozycje, jak na przykład It’s Already Over kończące się słowami „My eyes roll back. The terror begins. I follow the light. There’s nothing at the end.”.

Poczucie beznadziei i otaczającego strachu znajduje swoje apogeum pod koniec Garden of Despair, gdzie jesteśmy atakowani klasycznymi skrzypcami jak z horroru Hitchcocka. Utwór urywa się gwałtownie i przechodzi w My Immolation, najbardziej black metalowy utwór na płycie, pod koniec którego King wyśpiewuje zmęczonym głosem „My vision fades away as I watch my skin and bones melt away and turn to ash” i czujesz to z nim we własnych kościach. (Agata)


LNZNDRF – II // indie-rock


Ten zespół to sekcja rytmiczna The National i Beirut. Kiedy usłyszałam, kto tam gra, pomyślałam sobie, że to musi być najnudniejsza płyta na świecie (The National nie słucham już bardzo długo). Na szczęście okazało się, że nie jest tak źle. Tak jak w przypadku The Notwist, LNZNDRF wychodzi z krautorckowych inspiracji/wariacji, trochę romansuje ze space rockiem, trochę uderza w swoje post-punkowe korzenie. (Agata)


Shame – Drunk Tank Pink // post-punk


Wydawałoby się, że cała ta moda na brytyjski post-punk, który niektórzy nazywają brexit-corem, dawno już zjadła swój ogon. Na całe szczęście w przypadku Shame jest wręcz przeciwnie – oni dopiero teraz się rozkręcili. „Drunk Tank Pink” stanowi bowiem olbrzymi krok w przód w stosunku do „Songs of Praise” z 2018 roku. Widać, że te 3 lata chłopaki spędzili szlifując się technicznie i kompozycyjnie, wobec czego momentami trudno uwierzyć, że ten album nagrali ci sami ludzie. Szczególnie słychać to w takich numerach, jak „Born in Luton” – w którym instrumentarium zostało poszerzone i pogmatwane tak, że na żywo (a przynajmniej w covidowej namiastce grania na żywo) muszą ich przy tym kawałku wspierać 2 dodatkowe osoby – czy „Snow Day”, które zaczyna się niby kawałek Slinta, by potem rozpędzić się i przejść w klimaty rodem z płyt Women czy Preoccupations. Nawet takie – wydawałoby się – typowe dla Shame kawałki jak „Alphabet” brzmią ambitniej – jakby chcieli przebić ścianę szuflady, w której umieszczono ich te trzy lata temu. Dobra wiadomość – udało im się.


LICE – WASTELAND: What Ails Our People Is Clear // post-punk, noise rock


 

I kolejny przykład wyjścia ze schematu pod tytułem „kolejny post-punkowy zespół z Wielkiej Brytanii”. LICE pochodzą z Bristolu, więc siłą rzeczy musieli znaleźć się w orbicie Idles, a ich dotychczasowe EPki mocno wchodziły w klimat tego zespołu. No, może z tym wyjątkiem, że jednak było w tym trochę więcej noise rocka. Na „Wasteland…” – debiutanckim LP tej ekipy, LICE poszło już całkowicie w tym kierunku. Fajne gitarowe rzężenie przeplata się tu z nieco mroczniejszymi momentami i podbite jest charakterystycznym, choć już znacznie mniej kontrowersyjnym wokalem niż na EPkach. Co ciekawe i niespotykane na tej scenie – płyta oparta jest na postapokaliptycznym koncepcie. I o ile jest to ruch bardzo ryzykowny, o tyle w tym przypadku się obronił i świetnie wpasował w mroczno-hałaśliwy klimat tego albumu. Polecam z całego serca.


Kiwi Jr. – Cooler Returns // indie rock


 

Oto jeden z najnowszych nabytków legendarnego Sub Popu. Kanadyjczycy nie bawią się w pozory – chciałoby się powiedzieć, że „Jr.” w ich nazwie jest w pełni świadomym i odpowiedzialnym nawiązaniem do Dinosaur Jr., bo fani tego zespołu na pewno znajdą w muzyce Kiwi Jr. coś dla siebie. Ale nie tylko oni – Kanadyjczycy sporo też czerpią z Pavement czy sceny garażowej, a nawet po prostu wesołego rock’n’rolla. Bo trzeba przyznać, że mimo iż ta płyta tekstowo stanowi kronikę roku 2020, to brzmi bardzo radośnie – wręcz zachęcająco do zabawy (jeśli oczywiście jesteś indie-headem w przydużym swetrze). Same teksty też nie są pozbawione humoru i licznych nawiązań, co sprawia, że „Cooler Returns” jest doskonałą propozycją dla miłośników nieco luźniejszej, slackerskiej muzyki.


Polecamy również:


The Body – I’ve Seen All I Need To See // drone metal

Kolejna płyta The Body nagrana wedle sprawdzonego schematu „Twój stary drze ryja do dronów”. Jak coś działa to po co to zmieniać?

Palberta – Palberta5000 // indie rock

 

Absolutna Liga Mistrzyń 2021 w kategorii melodyjne dziewczyńskie indie do potańczenia/potupania nóżką.

Arlo Parks – Collapsed in Sunbeams // bedroom pop

 

Świetny debiutancki album nowej nadziei brytyjskiego popu, r&b, ale także indie rocka.


Cały styczeń 2021 na naszej playliście:


 


Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: