Na dwa dni przed oficjalną premierą Moriah Woods (znana z The Feral Trees) podzieliła się z nami materiałem do swojej bardzo osobistej płyty. Przepracowanie traumy, walka z uzależnieniem oraz przebaczenie to temat bliski wielu osobom. Moriah stworzyła do tego idealny soundtrack. Poznajcie bliżej tę wyjątkową artystkę i dowiedzcie się więcej na temat powstania albumu.
[YOU CAN READ THIS INTERVIEW IN ENGLISH]
Kim jest Moriah Woods?
Jestem artystką pochodzącą z Colorado, mieszkam w Polsce od 2014 roku. Podjęłam decyzję o przeprowadzce tutaj zimą 2013/2014, kiedy przyjechałam do tego kraju ze swoim banjo jako turystka. Nie występowałam wcześniej profesjonalnie, zaliczyłam kilka występów na open mic w USA. Dopiero odkrywałam swój głos i nabierałam pewności siebie. Potem poznałam członków The Feral Trees… reszta jest historią.
Włożyłaś dużo wysiłku w wydanie tego albumu.
Jestem artystką D.I.Y. Oznacza to, że nie pracuję z wytwórnią, menedżerem, agencją bookingową i nie posiadam żadnego wsparcia finansowego. Jestem tylko ja i mój zespół. Kiedy zaczęły powstawać nowe piosenki, zależało mi aby ludzie, którzy chcieli się zaangażować, mieli taką możliwość. Jest to współpraca między mną a fanami – wiele to ode mnie wymagało, ponieważ jestem okropna w proszeniu o pomoc. Na początku mojej kariery śpiewałam dla siebie, ale wraz z rozwojem wydarzeń coraz mniej się wstydzę. Jakkolwiek tandetnie to nie brzmi, taka jest prawda. Kiedyś byłam tak przerażona wychodząc na scenę, że nie zakładałam okularów ani soczewek. Dzięki temu nie widziałam publiczności.
Crowdfunding zajął mi wiele tygodni, ponieważ byłam bardzo zdenerwowana. Wiedziałam, że muszę być szczera, jeżeli chcę prosić fanów o pomoc. Jednego dnia czułam się pewna siebie, a drugiego chciałam to wszystko zatrzymać. Oczywiście sponsorom zaoferowałam coś w zamian. Nie chodziło tylko o darowiznę. Ludzie mieli możliwość zamówienia albumu w przedsprzedaży. Jedną z opcji było kupno jednej z 98 ręcznie dekorowanych, imiennych płyt CD „The Road To Some Strange Forest” (kilka nadal jest dostępnych). Staraliśmy się zachować aktywność w mediach społecznościowych. W końcu poczułam dumę z tego, jak stawiam czoła własnym lękom przed otwarciem się. Mam nadzieję, że ludzie dzięki temu mogą czuć się mocniej związani z moją twórczością.
Gdzie nagrywaliście Old Boy?
Nagrywaliśmy w Mustache Ministry Studio w Warszawie. To była moja szósta sesja w tym miejscu, licząc solową twórczość i udział w innych projektach. Marcin Klimczak, realizator dźwięku, jest także członkiem mojego składu The Feral Trees. Zna mój głos, charakter i dobrze się rozumiemy. Wiemy, czego się po sobie spodziewać. Dzięki jego sugestiom udało się mocno ożywić tę muzykę. Po miesiącach spędzonych z tymi samymi utworami bardzo ważne jest dla mnie, aby uzyskać informację zwrotną od kogoś, kto ma świeże spojrzenie na materiał. Wie, co mogłabym zrobić lepiej, lub jest w stanie pokazać mi, że coś brzmi pięknie, nawet gdy sama tego nie słyszę. Marcin jest prawdziwym pasjonatem i ma dobrą muzyczną intuicję. Mustache Ministry Studio to miejsce, w którym czuję się komfortowo, bezpiecznie i jak w domu.
Album jest bardzo osobisty…
“Old Boy” opowiada o stracie ważnej osoby przez jej uzależnienie, porusza też tematykę zdrowia psychicznego. Jest zainspirowany śmiercią mojego ojca w 2017 roku. Był alkoholikiem. Jednak jestem mu wdzięczna, ponieważ on i moja mama wykonali wiele pracy w AA i innych tego typu programach. Pomimo traumy, jaką przeżyłam, mam to szczęście, że jestem uzbrojona w wiedzę pochodzącą z tych terapii. Dzięki wieloletniej pracy nad sobą mam poczucie spokoju i zrozumienia ojca oraz siebie samej. Nie jest to historia gniewu czy winy, raczej sposób na poradzenie sobie z własnym spojrzeniem na świat. Muzyka była moim najważniejszym mechanizmem radzenia sobie i narzędziem do wyrażania siebie. Szczerze mówiąc, nie jestem pewna, co bym zrobiła, gdybym nie otrzymała daru tworzenia muzyki. Jest to naturalne, bo mój dom był przepełniony dźwiękami, a moi rodzice sami byli muzykami.
Ten projekt rozpoczął się za zamkniętymi drzwiami, jako sposób na przepracowanie smutku po stracie ojca. Podczas tej podróży zdałam sobie sprawę, że jest czas i miejsce dla samotnego rozpaczania, ale jest też czas, kiedy potrzebujemy towarzystwa i zrozumienia innych ludzi, aby pomóc nam poczuć, że nie jesteśmy sami. A kiedy zaczęłam się otwierać i dzielić swoimi uczuciami, zdałam sobie sprawę, że jest tak wielu ludzi o podobnej historii. To otworzyło mnie na pragnienie dzielenia się i docierania do innych ludzi ze zbliżoną historią.
Ta płyta to wiadomość, że ból każdego człowieka jest wyjątkowy, ale jednocześnie wiele nas łączy, co daje nadzieję, że da się go okiełznać. Nie jesteśmy sami ani obcy w cierpieniu. Jest ono częścią drogi, która prowadzi nas do lepszego zrozumienia samych siebie, jeśli sobie na to pozwolimy.
Posłuchaj: Moriah Woods – Old Boy
Song by song
Każda piosenka jest podróżą przez moje przeżycia, a także tym, co może przejść osoba w depresji lub uzależnieniu.
- Kiedy górę bierze uzależnienie lub depresja, tracisz dużą część siebie. “Old Boy” jest bezpośrednim pytaniem do cierpiącego: „Gdzie się znalazłeś? Co się stało, że poszedłeś tą drogą?”. Przychodzi moment, kiedy musimy zajrzeć w głąb siebie, gdzie wszyscy cierpimy. Uświadomienie sobie tego pozwala znaleźć przebaczenie i zrozumienie. Bez względu na poziom „bałaganu”, każdy rodzaj bólu jest ważny. Jesteśmy jednością.
- „Black Crow” to opis absolutnego odrętwienia, dezorientacji i paniki z powodu straty.
- To niesamowite, że w bólu nie potrafimy potraktować siebie samych z należytą dobrocią. W przeciwieństwie do innych kochanych przez nas osób w cierpieniu. Czasami mamy zniekształcone postrzeganie siebie, co może być niebezpieczne. W “Of Fate” błagam osobę, którą kocham, aby zobaczyła się moimi oczyma. Zmaga się jednak ze zbyt dużym bólem, żeby dostrzec w sobie piękno.
- Po powrocie do domu zimą 2017 r. budziłam się każdego ranka około 4 nad ranem i biegłam na najbliższe wzgórze tak szybko, jak tylko mogłam, żeby potem obserwować wschód słońca. To było moje codzienne doświadczenie duchowe, przypominające mi, że wciąż żyję i muszę być za to wdzięczna. Wszyscy ludzie, którzy walczą, sprawiają, że ten świat jest lepszym miejscem. Schodząc ze wzgórza, obserwowałam śnieg lśniący w promieniach słońca. Czułam rodzaj specyficznego, wewnętrznego smutku. Bardzo chciałam wyrazić to, co czułam, ale nie mogłam. Chciałam tylko spokoju. Piosenka “Wonder” powstała po powrocie do Polski, kiedy otworzyłam książkę „One Day At A Time in Al-anon”. Jej autor opisuje podobny rodzaj uczucia.
- „Break The Chains” – Wychodząc z niestabilnego środowiska, podświadomie czułam się bardziej komfortowo z ludźmi z podobnymi doświadczeniami. W relacjach z innymi odkrywamy, że istnieją podobieństwa: niestabilna sytuacja rodzinna, alkoholizm, uzależnienia itd.. Ludzie z podobnym backgroundem mają tendencję do odnajdywania się nawzajem. Jest w tym historia moich rodziców i mnie samej. Mam poczucie zrozumienia, wynikające z tego, że nie muszę wyjaśniać, dlaczego jestem taka, jaka jestem. Jednak gdy zgłębiłam ten problem, zdałam sobie sprawę, że to część toksycznego cyklu. Nie można funkcjonować na innych zasadach ani się leczyć, gdy jesteś otoczona przez osoby z tymi samymi problemami. To właśnie tytułowe „łańcuchy”.
- “Watched you burn” staram się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego mimo podobnych przeżyć i rzeczy, które nas prześladują, niektóre osoby upadają niżej od innych. Co ma na to wpływ?
- “I can” jest refleksją nad sobą samą. Poczuciem winy i wstydem odczuwanym przez wiele lat, i tym, jak ograniczały moje życie. Potrafimy być swoimi największymi wrogami. Nie odpowiadam za to, skąd pochodzę, ale odpowiadam za to, jaką drogą chce iść w swoim dorosłym życiu. Ta piosenka jest o wybaczaniu i umiejętności dawania sobie szacunku i życzliwości.
- Jak wspomniałam wcześniej, mój ojciec był muzykiem. Grał na gitarze Yamahy, najlepszej w swoim przedziale cenowym. Zaczęłam pisać “I Want To Live” na kilka miesięcy przed jego śmiercią. Była to forma modlitwy, która miała mi pomóc bardziej doceniać życie. Stypa odbyła się w pięknym drewnianym budynku. Ogromne okna wychodziły na zaśnieżoną dolinę i można było bardzo wyraźnie zobaczyć górę Lamborn. To było naprawdę piękne. Z ogromnym smutkiem skończyłam tekst i zagrałam tę piosenkę na jego gitarze. W tej magicznej przestrzeni poczułam się całkowicie przeniesiona w inne miejsce. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że ten album nie będzie tylko dla mnie, ale dla wszystkich ludzi, którzy będą chcieli go posłuchać.
- Requiem to wiersz napisany przez Roberta Louisa Stevensona – autora Dr Jekyll i Mr Hyde. Jest to także historia, która bardzo dobrze wpisuje się w temat moich wewnętrznych zmagań. Znalazłam ten wiersz, gdy byłam już znacznie spokojniejsza, przyszedł w idealnym momencie. Ten wiersz kończy historię mojej samoakceptacji.
„Under the wide and starry sky
Dig the grave and let me lie.
Glad did I live and gladly die,
And I laid me down with a will.
This be the verse you grave for me;
„Here he lies where he longed to be,
Home is the sailor, home from sea,
And the hunter home from the hill.”
fot. Brazyl
Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: