Jak co roku Polska reprezentacja na Off Festivalu udowadnia, że warto na Dolinę Trzech Stawów wybrać się trochę wcześniej. Zapytaliśmy kilka zespołów, które zobaczycie na offowych scenach, jakie koncerty ich zdaniem warto zobaczyć w tym roku.
Good Night Chicken
Reprezentanci Bydgoszczy. Jak można przeczytać w programie festiwalu, Good Night Chicken gra melodyjnie i hałaśliwie zarazem. Sprawdźcie koniecznie ich ostatni album – You Like The Taste, Don’t You! A tutaj ich must see:
Furia – Byliśmy już raz na koncercie (pod koniec ubiegłego roku) i ciągle nam mało. Album „Księżyc milczy luty” był katowany przez długi czas przed i po tym wydarzeniu. No i oczywiście to co najważniejsze – klimat koncertu – jak dla nas pozycja obowiązkowa.
The Brian Jonestown Massacre – Psychodelia/Folk/Shoegaze – w sumie te trzy argumenty wystarczą.
Lonker See – Nie może w tym zestawieniu zabraknąć zespołu z naszym wydawcą – wujkiem Borem w składzie, a jeśli szukacie bardziej merytorycznych argumentów za pójściem na ten koncert to odpalcie sobie najnowszą płytę: „One Eye Sees Red”.
Pokusa
Chłopcy lubią improwizować, co tu dużo mówić. Każdy z nich posiada znak jakości Lado ABC, więc mają prawo się wymądrzać. Pokusa poleca:
Adam Strug to ogromny człowiek, godny zaufania. Należy się mu przysłuchiwać tak uważnie jak rodzinie, z której się jest wystruganym.
Wojtek Bąkowski to prawie jak Robert Piernikowski, tylko że robi sztukę, a my lubimy i uczęszczamy to też idźcie posłuchać Bąkowskiego co mówi i co puszcza.
King Ayisoba może dostarczyć nam informacji na temat wnętrza ziemi i prerii po której przemierzamy, a te są cenne i ważne, jeśli chce się stać na ziemi silnie i godnie.
Lonker See
Lonker See nieźle namieszali na rodzimej scenie swoim albumem One Eye Sees Red. My na pewno pojawimy się na ich koncercie, a gdzie spotkamy sam zespół – zdradziła nam Joanna Kucharska:
Na pewno wybiorę się na And You Will Know Us by the Trail of Dead z prostego powodu – z płytą Source Tags & Codes, którą poznałam jako nastolatka, jestem bardzo związana emocjonalnie. Pewnie będę w pierwszym rzędzie na koncercie.
Z polskich rzeczy chętnie zobaczę Nanook of the North. Jestem fanką zarówno Hatti Vatti jak i Stefana Wesołowskiego i jestem bardzo ciekawa ich wspólnego materiału.
Ponadto polecam tych, których już widziałam na żywo i wiem, że kopią tyłki: ARRM, Hańba!, Good Night Chicken. A jako wisienka na torcie dobra elektronika w postaci Jona Hopkinsa i Jaquesa Greena.
Muchy
Co jak co, ale Much nie trzeba nikomu przedstawiać. Indie nastolatki, które zasłuchiwały się w Terroromansie trochę już wyrosły, ale w serduszku bardzo się cieszą na ich koncert. Szymon Waliszewski wybrał trzy kapele, które chce zobaczyć w tym roku:
Z klucza sentymentalnego: Turbonegro – młodość przebimbałem w cieniu zespołów spod znaku Epitaph i Burning Heart Records, więc nie wyobrażam sobie, że nie powtórzę klimatu jednego z tych berlińskich wieczorów, kiedy pod Columbiahalle kupowało się za jedno ojro piwo z bagażnika i szło – na przykład – na Turbonegro, bo właśnie przyjechali promować LP „Party Animals”.
Z klucza zgodności: Marlon Williams – zazwyczaj jest tak, że kiedy dyskutujemy czy Sufjan Stevens, czy Laura Marling, ktoś w końcu zawsze sięga po „Folsom Prison Blues” i ucina dyskusję. Wygląda na to, że tym razem będziemy zgodni i może nawet nie będziemy tyle gadać.
Z klucza pochodzenia: Kapela ze wsi Warszawa – lubię jak pachnie piach, lubię jak oni ten, lubię jak pachnie dym, lubię jak pada deszcz. Lubię skąd jestem.