Większość rzeczy, które robimy na co dzień, są tak bardzo monotonne i schematyczne, iż samo myślenie o tym skręca mi wnętrzności i czuję, jak cofa mi się wczorajsze jedzenie. Codziennie logujemy się do internetowej społeczności, żeby podglądać nudne życie innych ludzi. Przejeżdżamy niedbale palcem po miliardzie bezsensownych informacji w telefonie, które nie mają dla nas żadnego znaczenia. Tracimy długie godziny, ogłupiając się coraz to nowszymi serialami w necie. Uploadujemy zdjęcia ugotowanego obiadu i wrzucamy do sieci film z samym sobą w roli głównej, mówiącym o niczym i kierowanym do nikogo szczególnego, po to tylko, żeby nie być gorszymi od reszty ludzi, którzy robią tak samo.
W zalewie tych wszystkich bezsensownych czynności należy znaleźć złoty środek, punkt odniesienia, samo sedno trashu. Tylko po to, by nie oszaleć. Po to, żeby wiedzieć, że na tym świecie istnieją ludzie, którzy w mniejszym lub większym stopniu są świadomi własnej sztuki, a co za tym idzie, własnej egzystencji. Żeby dowiedzieć się, że nie jest z nami tak źle, jak nam się wydawało i żeby czerpać z tego powodu niemałą satysfakcję.
Kim więc jest Sondra Prill? Muzycznym objawieniem telewizji kablowej Ameryki początku lat 90-tych? Sprytną hochsztaplerką obnażającą własną osobą zakłamanie ówczesnej muzyki pop? Totalnie odklejoną od rzeczywistości laską próbującą odnaleźć swój sens życia w wykrzyczanych i wymamrotanych zwrotkach znanych przebojów? Na pewno czuć w jej twórczości pasję i oddanie własnej sztuce, których dziś, w dobie łatwego dostępu do wszystkiego, brakuje wielu współczesnym artystom. Hail Sondra Prill zatem. Nie wiem, co porabiasz w tych mizernych czasach, ale składam Ci oraz twojej erze osobisty hołd, zaczynając od „Nasty Boys” mój wesoły kącik z ultra trashem na Nachspiel.
Dla mnie zawsze będziesz wyznacznikiem wszystkiego, co piękne i złe w muzyce, performansie i życiu i dopóki nie ściągną twoich klipów z neta będziesz objawieniem każdej youtubowej imprezy z udziałem grupy znajomych, którzy przypadkiem lub nie, trafią na chociażby mały skrawek twojej radosnej twórczości. Przed wami niekwestionowana królowa ruchomych obrazków w internecie, Sondra Prill.
Kłaniajcie się nisko i całujcie ziemię, po której stąpa.