Nowa rzeczywistość może potrwać dla branży muzycznej najdłużej. Prawie cały sezon festiwalowy został już odwołany i kolejne anulowane wydarzenia na facebooku giną pomiędzy propozycjami streamów i festów online. Zapewnianie nam, odbiorcom, rozrywki – to jedno. Drugie to już całkiem poważna sprawa – tysiące miejsc pracy. Barmani, dźwiękowcy, firmy oświetleniowe, studia nagraniowe, bookerzy, managerzy, zespoły i artyści  z odwołanymi trasami i przesuniętymi premierami płyt. I nie mówię tutaj tylko o wielkich graczach. Osoby robiące zdjęcia na imprezach czy koncertach, wytwórnie… Postanowiłam porozmawiać z reprezentantami i reprezentantkami każdej z tych gałęzi. Niektórzy z nich stracili pracę z dnia na dzień. Inni stracili zainwestowane pieniądze i czas. Każde z nich próbuje sobie radzić w nowej rzeczywistości.

Wszystkim zadałam dokładnie te same pytania. Odpowiedzi możecie znaleźć poniżej.

Filip Olecki (Dizzy Dizzy Studio)

Filip Olecki Dizzy Dizzy
Fot. Agata Hudomięt

Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Cześć, jestem Filip, prowadzę studio nagrań muzycznych dizzy dizzy. Nagrywam muzykę, to jest moja główna działalność. Poza tym zajmuję się akustyką pomieszczeń, pomagam innym budować ich studia, sale widowiskowe, koncertowe itp.

Jak pandemia wpłynęła na twoją pracę, pokrzyżowała plany?
Dość ciasny kalendarz nagrań wiosenno-letnich z dnia na dzień zrobił się pusty. Wynika to faktu, że ograniczenia komunikacyjne zastały ludzi w różnych miejscach. Artyści, z którymi mieliśmy nagrywać na pięknej Suwalszczyźnie, są obecnie w Kopenhadze i Tokio. Nie wiadomo, kiedy będziemy mogli się spotkać. Projekt jest zawieszony na czas nieokreślony. To jeden z przykładów, ale takich sytuacji jest wiele więcej. Czynnik ekonomiczny też nie jest bez znaczenia. Muzycy, z którymi współpracuję, często sami finansują nagrania. A ci, jak wiesz, zarabiają na koncertach. W obecnej sytuacji nie myślą o inwestowaniu w nowe wydawnictwa.

Obserwując zachowanie najbliższego ci środowiska, jak myślisz – co działa, co nie? Jakoś to będzie, czy czeka nas zagłada?
Jestem przekonany, że ważne jest to samo, co przed pandemią, czyli szacunek i braterstwo. Nie można wszystkiego odnosić do własnych doświadczeń, swojego wymiaru. Poza tym potrzebna jest elastyczność. Ja częściowo poluzowałem rygory finansowe, jeśli ktoś nie ma kasy, a chce coś nagrać, może się do mnie śmiało odezwać. 
W żadnej zbiórce na ratowanie działalności gospodarczej nie wziąłem udziału. Nie wiem, czy są skuteczne. Jeśli tak, to są tacy, za których trzymam kciuki.  Odpowiadając krótko na twoje pytanie, myślę, że najpierw jakoś to będzie, a potem czeka nas zagłada, ale czy w związku z wirusem? Nie wydaje mi się.

Jak sobie radzisz w pandemii – co robisz, żeby uratować swoją działalność, czy sam wspierasz innych?
Jak już wspomniałem, zasadna jest pewna elastyczność. Zrobiłem więc remanent. Pozbywam się niepotrzebnych rzeczy, a nawet takich, których używałem, ale nie są mi niezbędne do prowadzenia studia. Spokorniałem sprzętowo. W ten sposób pokrywam część kosztów. Poza tym technologia nam sprzyja. Z Albertem Karchem, z którym współpracuję w ramach niesformalizowanego duetu producenckiego, znaleźliśmy sposób na bezstratną transmisję sygnału audio z sesji nagraniowej, którą ja będę realizował  fizycznie w studio a on doglądał jej z daleka jako producent płyty. Wydawało się nam, że musimy przełożyć te nagrania o kilka miesięcy a okazało się, że szukając rozwiązania, znaleźliśmy je. Niby banał, ale warto pamiętać o mechanice różnych zjawisk. Są też dobre strony obecnej sytuacji. Jestem fanem zakazu zbliżania się na ulicy i dystansu w kolejce do sklepu. To by mogło zostać. Okazuje się też, że jest czas na projekty muzyczne, które nie mają finansowania a są wartościowe. Myślę, że niebawem będziemy mogli posłuchać muzyki, która nie pojawiłyby się gdyby było „normalnie”.

Ponadto wraz ze znakomitymi kolegami Grzegorzem Tarwidem, Kubą Więckiem, Kubą Wójcikem i wspomnianym już Albertem Karchem założyliśmy grupę KOLD w ramach której powstało wydawnictwo muzyczne, organizujemy warsztaty kompozytorskie a planujemy wiele więcej. Nie wiem czy dopięlibyśmy to do obecnego stanu gdybyśmy byli zajęci koncertami i nagraniami w dotychczasowym trybie. Wspieram żoliborską gastronomię kupując ich „wynosy” oraz muzyków zakupami w sieci. Trzymajmy się!

Artur Tomczyński (we watch clouds, BOO KING!)

Fot. Agata Hudomięt

Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Rodzice nazwali mnie Artur i tak już zostało. Moja działalność muzyczna od zawsze związana jest z moim bratem Maćkiem, czego efektem jest kilka zespołów, które przewinęły się przez polską scenę. Zawsze były to zespoły utrzymane w nurcie screamo punka, inaczej nigdy nie potrafiliśmy/ chcieliśmy grać. Ciągnie się to z przerwami od 2008, a obecnie od 3 lat gram na gitarze razem ze wspomnianym wcześniej bratem Maćkiem (perkusja), Olesem (bas, ex Hanako, obecnie również prowadzi solowy projekt elektroniczny), oraz Arturem (gitara, arcysłynne Zwidy) w we watch clouds i sprawia nam to ogromną radość.

Granie w zespole to jedna rzecz, ale robię coś jeszcze. Razem z Kacprem prowadzimy “agencję” bookingową jako BOO KING! Za cel obraliśmy sobie popularyzację w Polsce zespołów grających screamo lub midwest emo (tacy z nas elityści). Z tego powodu, że nie zgadza nam się jedna rzecz. Uważamy, że jest to jedna z najciekawszych rzeczy, która przytrafiła się scenie punkowej na świecie, zarówno w sferze muzycznej, jak i “community” związanego ściśle z tym gatunkiem. Nie twierdzimy, że gdzie indziej tego nie ma, nas dwóch po prostu wpadło w to i świetnie się tu odnajdujemy i bawimy.

Jak pandemia wpłynęła na twoją pracę, pokrzyżowała plany?
Na sytuację zawodową nie wpłynęła na szczęście prawie wcale (zobaczymy co będzie w długim terminie), natomiast moje plany związane z działalnością koncertową pokrzyżowała dosyć mocno, żeby nie powiedzieć, że przeokrutnie. Co roku organizujemy Ultimate Screamo Fest w Chmurach. To jest nasze święto, gdzie korzystając z tego, że w ten sam weekend organizowany jest Miss The Stars fest w Berlinie, mamy okazję ściągnąć do Warszawy zespoły, o których zaproszeniu na koncert moglibyśmy co najwyżej pomarzyć. W tegorocznej edycji poza stałym przedstawicielstwem z Polski miały zagrać takie zespoły jak bardzo znane w US: Frail Body, Maree Noire czy Messa Nera. To wszystko są takie małe wielkie zespoły światowej screamo punkowej sceny, które w stanach ściągają na swoje gigi setki osób (w tych kręgach to bardzo dużo).



Nagle przyszedł początek marca i co? I nic. Alex musiał odwołać Miss The Stars, my musieliśmy odwołać Ultimate Screamo Fest. Zobowiązań finansowych nie mamy żadnych, bo to wszystko jest od początku do końca realizowane na totalnym DIY, ale smutek po przeżyciach, których nie będzie nam dane w tym roku doświadczyć, pozostanie… myślę, że do maja 2021, o ile do tej pory się nie spalimy lub nie wyschniemy wszyscy i taki będzie tego koniec. Serio, pandemia pandemią, ale jak tak się przyjrzeć co się dzieje z planetą to się płakać chce. Już od dawna.

Obserwując zachowanie najbliższego ci środowiska, jak myślisz – co działa, co nie? Jakoś to będzie, czy czeka nas zagłada?
Czeka nas zagłada, to pewne, ale może nie tak szybko, jak mogłoby się wydawać. Co sądzę o zbiórkach? Uważam, że to jedna z niewielu rzeczy, jakie możemy w tej chwili zrobić, żeby pomóc naszemu środowisku przetrwać. A konkretnie miejscom, dzięki którym nasze środowisko może istnieć, bo przecież nikt z nas się chyba z grania muzyki nie utrzymuje. No bo co będzie, jak zabraknie Chmur, Hydro, Pogłosu czy Chłodnej? Czy tego chcemy czy nie, to za tym, że te miejsca są dla nas tak przyjazne i tak chętnie z nimi współpracujemy, to kryje się czyjś biznes. Czyjeś ciężko wypracowane lub pożyczone z długoletnim zobowiązaniem pieniądze. Nie oszukujmy się, to nie są skłoty, gdzie wszystko jest wspólne, dobrowolne i kolektywne.

Pracownicy muszą dostać pensje, miasto musi dostać czynsz, a dostawcy muszą dostać kasę za dostarczony towar, żebyśmy mogli za jakiś czas znowu wypić sobie perełkę czy clubmate. Czy zbiórki działają? Uważam, że do pewnego stopnia tak, natomiast wydaje mi się, że jest to ściśle związane z publiką (i jej zdolnością do mobilizacji), a nie z konkretnym miejscem. Bo widać jak na dłoni, że są kluby, które bez problemu zebrały ponad 100% zakładanego celu, a są też takie, które mają z tym spory problem, co może prowadzić niestety do ich upadku.

Jeszcze kwestia braku pomocy. Niestety to, co się dzieje, dotyka nas wszystkich, więc musimy być też świadomi, że jeżeli ktoś nie jest pewien czy w przyszłym miesiącu będzie miał z czego opłacić czynsz za mieszkanie, to ostatnią rzeczą, o której pomyśli, będzie udział w zbiórkach. Nawet jeżeli w Chmurach/ Hydro/ Pogłosie/ Chłodnej/ Wpiszjakiekolwiekmiejscedoktóregochodzisz zobaczył swój ulubiony zespół i przeżył najlepszy koncert w swoim życiu. Taka to jest właśnie kiepska sytuacja.


link do wydarzenia i zbiórki


Jak sobie radzisz w pandemii – co robisz, żeby uratować swoją działalność, czy sam wspierasz innych?
Swojej działalności nie muszę ratować, tak jak mówiłem wcześniej, BOO KING! działa totalnie DIY, więc nie mamy żadnych stałych kosztów i zobowiązań. Po prostu to przeczekamy i wrócimy jeszcze bardziej zdeterminowani i z jeszcze większą zajawką. Co do wsparcia, to razem z chłopakami i Ewą (w sumie to jak członek zespołu) wpadliśmy na pomysł, żeby zorganizować taki mały lokalny fest, gdzie z premedytacją zaprosiliśmy same zespoły, gdzie grają po pierwsze nasi znajomi, a po drugie są związane z Chmurami lub Hydrozagadką. Często tu grają, bookują inne zespoły, zbijają piątki z Łukaszem Milejem, Barnejem czy kimkolwiek innym z załogi klubu. Nasz pomysł jest taki: koncert odbędzie się nie wiadomo kiedy, lineup jest bardzo wymieszany, więc każdy znajdzie coś dla siebie, zespoły grają za free, cały dochód oddamy Chmurom i Hydrozagadce. Co ważniejsze, bilet można kupić jedynie poprzez udział w zrzutce, bo pomoc finansowa potrzebna jest tu i teraz, a nie jak skończy się pandemia.

Z pandemią kiepsko radzi sobie moja kotka Bynia (l. 6), która w tym czasie nagle zaczęła gryźć cebulę. To chyba ze strachu, że jak nie pomożemy naszym ulubionym miejscom, to nie przyjedzie już do niej w odwiedziny żaden wujek/ciocia z Ameryki zagrać na zorganizowanym przeze mnie koncercie (zawsze nocujemy zespoły u siebie w domach).

Maciek Szczurek (NO PROBLEM)

No problem Bracka
fot. Agata Hudomięt

Kim jesteś, czym się zajmujesz?
Dzień dobry, jestem Szczur i jestem promotorem kultury oraz filozofii wegan. Kiedyś organizowałem i realizowałem koncerty, obecnie prowadzimy na Brackiej 20 wegan klubokawiarnię No Problem, za pomocą której promujemy kuchnię roślinną, kraft, lokalność, kulturę czy naukę – same super rzeczy naszym zdaniem! 

Jak pandemia wpłynęła na twoją pracę, pokrzyżowała plany?
Tydzień przed pandemią był najlepszy w naszej krótkiej historii. Więc generalnie pokrzyżowała nam wszystko. Ale jednocześnie wykorzystujemy ten czas na realizację starych  pomysłów, kombinujemy, odświeżamy lokal, sprawdzamy nowe rozwiązania – ciągła, szalona improwizacja. Nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej, więc staramy się nie marudzić, walczymy ze strachem, trzymając się razem i działając.  

Obserwując zachowanie najbliższego ci środowiska, jak myślisz – co działa, co nie? Jakoś to będzie, czy czeka nas zagłada?
Za tych prawdziwych zdecydowanie trzymam kciuki i supportuję ich jak mogę (Pogłos, Lokal, Wege Miasto, Rameny). Mam też parę przemyśleń, jeśli chodzi o branżę, ale zachowam je dla siebie. Każdy robi to, co uważa za słuszne. Brak pomocy od rządu boli, ale najbardziej boli brak pomocy od miasta. Z pandemii prędzej czy później się podniesiemy, ważniejsze jest to, co było przed tym całym bałaganem, czyli opanowanie kapitalizmu, szalonej ilości, a nie jakości i przede wszystkim ogromnej i okrutnej dla natury konsumpcji mięsa. Lokalność, natura, spokój. To jest moim zdaniem przyszłość i w tę stronę powinien iść nasz gatunek. No i dobry death metal, hehe.

Jak sobie radzisz w pandemii – co robisz, żeby uratować swoją działalność, czy sam wspierasz innych?
Walczymy, jak możemy. To, co zrobiliśmy jak dotąd to uruchomienie własnej dostawy, gdzie na rowerach śmigają nasi barmani i kelnerzy. Mamy też specjalne menu “garmażerka”. Otworzyliśmy kanał na YouTube, a do tego odpaliliśmy serię darmowych streamów #SharingIsCaring.

Podczas tych wydarzeń prowadzimy zbiórkę kasy: ⅓ idzie na wybrany cel charytatywny, ⅓ idzie dla artystów, a ⅓ ina wsparcie naszego lokalu. Jak dotąd zagrała u nas Zamilska (było mega) i Major Kong (też klasa). Ogłoszone mamy występy: Fertile Hump (15.05), Komety (30.05), Warszawskie Combo Taneczne (16.05), zaraz ogłaszamy kolejnych artystów. Dzieje się, a to dopiero początek. 

 

Sprawdź nasze pozostałe wywiady – tutaj!


Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: