Zaistnieli w mojej świadomości dzięki swoim koncertom, gdzie masywna ściana dźwięku i przeszywający wokal Robin Wattie miażdzyły uszy i… dusze słuchaczy. Po kilku solidnych płytach zaskoczyli nas jednak kollabo z The Body, na którym… zagrali ludowe pieśni folkowe. Czy jest coś, czego Big Brave nie potrafią? To wydawnictwo było początkiem dla subtelnej, ale konsekwentnej zmiany w muzyce zespołu. Od tego czasu zdążyli już wydać dwa kolejne albumy – i jak okazało się w naszej rozmowie – nagrać jeszcze jeden. Bo jest to także bardzo ciężko pracujący twór. O tym wszystkim porozmawiałam z Robin chwilę po powrocie z ich ostatniej trasy po Europie. Jeśli ominęliście ich koncert w maju, nie martwcie się – zespół jesienią zagra we Wrocławiu i Warszawie na Avant Art Festival.

[YOU CAN READ THIS INTERVIEW IN ENGLISH]

Byłam bardzo ciekawa, jak wasz ostatni album, A Chaos of Flowers, wypadnie na koncercie. Czy mieliście dylemat, jak grać ten materiał na żywo? W końcu to spokojniejszy materiał niż to, co do tej pory wydaliście. 
Dobre pytanie! Po nagraniu płyty zupełnie nie wiedzieliśmy, jak zagrać te piosenki na żywo, bo część z nich powstała dosłownie w trakcie nagrywania. To niekoniecznie spokojniejszy album. Na pewno jest łagodniejszy. Nie jest taki ostry i nie brzmi tak… wściekle? Ale jeśli chodzi o rytm i tym podobne, to bardziej miękki, płynny twór. Byliśmy trochę zaniepokojeni tym, w jaki sosób zagrać to delikatnie, ale potem zdaliśmy sobie sprawę, że nie możemy tego zagrać cicho [śmiech]. Musieliśmy zagrać głośno! Przez kilka pierwszych koncertów byliśmy niepewni, ale czuliśmy się dobrze. Teraz, gdy pierwszą trasę koncertową promującą ten album mamy za sobą, czujemy się całkiem nieźle. Myślę, że nadal jesteśmy trochę niepewni, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do bycia intensywnymi… 

Biorąc pod uwagę naturalną ewolucję A Chaos of Flowers, która ma łagodniejsze brzmienie, w jakim kierunku według ciebie podąża zespół? Czego możemy się spodziewać po kolejnej płycie?
Właściwie to już nagraliśmy kolejną płytę! To był sierpień lub wrzesień zeszłego roku… Na początku planowaliśmy kolejną współpracę z The Body, ale to nie wyszło przez różne zawirowania życiowe. Zachowaliśmy jednak terminy nagrań i postanowiliśmy zobaczyć, co się wydarzy. Nie zdradzę zbyt wiele, ale jest to coś zupełnie innego niż wszystko, co od nas słyszałaś do tej pory. To duże ryzyko, ale zawsze chciałam to zrobić. Jest wokal, ale nie ma słów – to głównie instrumentalne kompozycje. Stało się to w bardzo organiczny sposób. To naprawdę coś innego i obawiam się, jak ludzie zareagują, ale jednocześnie jestem z tego bardzo dumna. Rzadko zdarza mi się być usatysfakcjonowaną tym, co produkujemy. Oprócz A Chaos of Flowers, Nature Morte i Leaving None but Small Birds [płycie z The Body – red.].



Dlaczego na nadchodzącej płycie nie ma słów?
Matheiu zbudował naprawdę pięknie brzmiący instrument ze starych strun fortepianu. Przywieźliśmy ten instrument do studia nagraniowego i każdy z nas na nim improwizował. Jeśli coś nam się podobało, nagrywaliśmy to. Wtedy wpadliśmy na pomysł stworzenia ścieżki dźwiękowej do filmu, który jeszcze nie istnieje. Decyzja o braku słów tak naprawdę nigdy nie została podjęta – było to po prostu naturalne. Ale robię wokalizacje. Jest taki artysta, którego kocham, Robert Aiki Aubrey Lowe. Tworzy wspaniałą muzykę. Jego wokalizacje od dawna są dla mnie i Matheiu ogromną inspiracją. Chciałam potraktować swój głos jak instrument.

Zaraz, zaraz. Czy naprawdę chciałaś powiedzieć, że jesteś zadowolona tylko z dwóch albumów, które wydaliście?
Wiem, że nie powinnnam tego mówić [śmiech], ale zawsze taka byłam. Niezależnie od tego, czy maluję, rysuję, czy tworzę muzykę. Nie chodzi o to, że nie jestem usatysfakcjonowana z tego, co tworzę – po prostu zawsze czuję, że mogłam zrobić to lepiej i dać z siebie więcej. Tak naprawdę nie słucham żadnego z naszych albumów, chyba że muszę nauczyć się jakiejś piosenki. Więc zapominam, jak brzmiało wiele naszych poprzednich płyt. To jak czytanie starych pamiętników – czasami jest to krępujące. Wiem, że w danej chwili było to dobre i robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale wciąż jest trochę niezręcznie do tego wracać.

Ostatnie dwa albumy są mi szczególnie bliskie, ponieważ są mocno zakorzenione w mojej rzeczywistości – życiu w tym ciele, w tym kraju, robieniu tego, co robię. I nie jest to tylko moja rzeczywistość, ale także doświadczenia wielu moich ukochanych przyjaciół, a nawet osób, które słuchały tej płyty. Dlatego wiem, że nie tylko ja to odczuwam, ale jednocześnie jest to bardzo osobiste doświadczenie. Nie wiem, czy to ma jakiś sens.



To ma sens! Mimo wszystko to trochę zabawne, bo uważam niektóre wasze albumy za kamienie milowe w muzyce. To ciekawe, że nie cenisz ich tak, jak robi to wiele osób.
Dziękuję, to bardzo miłe! Wiele osób mówiło podobne rzeczy o naszych wcześniejszych albumach i szczerze mówiąc, to jest największy komplement. Ale to zabawne, bo gdyby ktoś inny stworzył te albumy, wiem, że prawdopodobnie czułabym to samo – pomyślałabym: „Jasna cholera! Robisz taką fajną, niesamowitą robotę!” Ale ponieważ to ja je stworzyłam, nie mam takiej perspektywy. 

Czy to dlatego, że czujesz się nieśmiała, czy to bardziej syndrom oszusta?
Myślę, że jestem po prostu nieśmiała. Nie mam syndromu oszusta, ponieważ nie jestem w pełni świadoma tego, co ludzie myślą – mam ogólne pojęcie, ale nie czytam recenzji ani nie rozpamiętuję pozytywnych ani negatywnych opinii. Pozytywne komentarze, które do mnie docierają, są jednak motywujące. Ciężko pracujemy a to po prostu sprawia, że ​​chcemy pracować jeszcze ciężej. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co dzieje się w świecie zewnętrznym. Za każdym razem, gdy ktoś mówi coś miłego o naszej muzyce, po prostu się wstydzę. Tak, jestem wstydziochem! [śmiech]

Okej, więc jesteś nieśmiała… ale jednocześnie jesteś wokalistką w całkiem rozpoznawalnym zespole.
Nigdy nie planowałam śpiewać ani grać w zespole. Po prostu tak wyszło, bo Matheiu i ja byliśmy współlokatorami. Zanim go poznałam, nauczyłam się grać sześć akordów i przesiadywałam z przyjaciółmi w salonie. Jeden z nich grał na banjo, więc nauczyliśmy się kilku piosenek bluegrassowych i country, upijaliśmy się i razem je śpiewaliśmy. Potem zamieszkałam z Matheiu i jego przyjacielem. Ponieważ Matheiu grał już wcześniej na koncertach, zasugerował, żebyśmy zagrali razem. Zgodziłam się, ale strasznie się bałam. Przez pierwsze trzy lata prawie wymiotowałam przed każdym występem. Jednak nasi przyjaciele bardzo nas wspierali i zachęcali do dalszego działania. I oto jesteśmy!

Granie w zespole bardzo pomogło mi w walce z lękiem społecznym. Dalej się z nim zmagam, ale nie jest tak mocny jak kiedyś. Mam większą łatwość w rozmawianiu z ludźmi niż dawniej. Przyzwyczaiłam się do tego, ale gdyby nie zespół, prawdopodobnie nadal byłabym w dołku.

Totalnie rozumiem. Poznawanie nowych ludzi jest dla mnie niezwykle stresujące, ale i tak kończę na przeprowadzaniu wywiadów z nieznajomymi.
O boże, racja! Jak sobie z tym radzisz? Masz jakiś przycisk wyłączający stres? 

Chwilę przed każdym wywiadem mam nadzieję, że zapomnieli o nim, potem pytam samą siebie, po co ja to w ogóle robię. Ale jak już zaczyna się rozmowa, czuję się coraz bardziej pewnie.
Tak bardzo utożsamiam się z tym, co mówisz. To naprawdę imponujące, że robisz to mimo tego, że wszystkie twoje instynkty mówią STOP! 

Czemu my to sobie robimy?
Naprawdę nie wiem! [śmiech]



Zmiana w stylu muzycznym Big Brave zaczęła się od współpracy z The Body, która, nawiasem mówiąc, wypadła świetnie – uwielbiam ten album! Czy miałaś obawy podczas procesu nagrywania tego kollabo? Bałaś się, jak ludzie na to zareagują?
Tak, na tysiąc procent. Cały czas się martwiłam. Powodów do obaw było wiele, zwłaszcza jeśli chodzi o to, jak zostanie przyjęty. W końcu był kompletnie inny od tego, co do tej pory robiliśmy. Kiedy wrzuciliśmy wspólne zdjęcie obu zespołów, padło wiele komentarzy w stylu: „O mój boże! To będzie najcięższa płyta w historii!” Pamiętam, jak siedziałam na kanapie i myślałam o tym, jak bardzo ludzie się rozczarują i że nas znienawidzą.

Wszyscy w The Body, Seth Manchester i mój zespół powiedzieli tylko: „Kogo to, do cholery, obchodzi?”. I wtedy zdałam sobie sprawę, że przecież mają rację. Dla mnie naprawdę liczy się tylko jedna osoba, do której nasza muzyka dotrze i sprawi, że poczuje się dobrze. Zawsze tak podchodzę do wydawania albumu – jeśli komuś się to podoba, to znaczy, że wykonaliśmy dobrą robotę. Finalnie okazało się, że płyta została naprawdę dobrze przyjęta!

Osoby słuchające ciężkiej muzyki są zazwyczaj dość otwarte na różne gatunki. Często ci, którzy trzymają się tylko jednego konkretnego gatunku, mogą nie docenić artysty próbującego czegoś nieco innego. Szczerze mówiąc, nie są to ludzie, na których się skupiam, ani nawet z którymi się nie przyjaźnię. [śmiech] Jesteśmy szczęściarzami, że mamy tak wspaniałych słuchaczy i fanów o tak wielkich sercach.



Ciężko jest określić, jaką muzykę gra Big Brave. Jak myślisz, jaki gatunek jest najbliższy temu, co robicie?
Dużo o tym myślę i wciąż nie jestem pewna. Kiedy rozmawiam z celnikiem na przejściu granicznym, po prostu mówię, że gramy rock and roll. Kiedy ktoś naprawdę prosi mnie o opisanie naszej muzyki, chodzi mi raczej o znalezienie sposobu na przekazanie istoty naszej muzyki w sposób zrozumiały dla ludzi, nawet jeśli nie pasuje ona do żadnego gatunku. Opisałabym naszą muzykę jako ciężką i głośną o minimalnych aspektach. Nie jest łatwo jej słuchać. Musisz aktywnie się w to angażować; nie jest to coś, co można po prostu puścić sobie do słuchania w tle. Od początku wiedziałam, że powszechną opinią jest to, że potrzeba kilku odsłuchów, żeby naprawdę zrozumieć naszą muzykę. Dlatego lubię ostrzegać ludzi, bo nie chcę, żeby czuli się źle, jeśli posłuchają i stwierdzą, że im się to nie podoba. Nie każda muzyka jest dla każdego i nie winię ich za to.

Jakiś czas temu podczas scrollowania zauważyłam post, w którym ktoś pytał, jaki jest najlepszy zespół metalowy z Kanady. Skomentowałam “Big Brave”. Gdybyś tylko mogła zobaczyć armię mężczyzn, którzy spieszyli z wyjaśnianiem mi, że Big Brave to nie metal.
Niektórzy ludzie klasyfikują naszą muzykę jako post-metalową, post-doomową, eksperymentalną lub awangardową. I ja jestem z tym okej. Myślę, że głównym powodem, dla którego ludzie początkowo określili nas jako metalowych, było to, że wydawaliśmy w metalowym labelu. Ale nigdy nie chcieliśmy tworzyć niczego innego niż ciężkiej, minimalistycznej muzyki z napięciem i przestrzenią.

Tak naprawdę nasze wczesne płyty zawierają nawet elementy postrockowe, więc też zostaliśmy sklasyfikowani w ten sposób. Ale tak naprawdę nie sądzę, że jesteśmy metalowi. Nie sądzę, że jesteśmy jacykolwiek, szczerze mówiąc, ale mamy to coś.

Ja to nazywam Roadburn-core.
To naprawdę urocze! Kiedy ostatni raz graliśmy na Roadburn, niektórzy mówili, że ucieleśniamy myśl przewodnią festiwalu polegającą na przesuwaniu granic ciężkiej muzyki. To ogromny komplement! Naprawdę cieszę się, że noszę tę odznakę.

Główna idea A Chaos Of Flowers jest niezwykle ciekawa. Inspirowały cię słowa poetek, których nie było tak łatwo znaleźć. Czy poświęciłaś dużo czasu na zbieranie informacji do tego albumu? Czy przy każdej płycie zanurzasz się w researchu w ten sam sposób?
Jeśli chodzi o pierwszą część twojego pytania – tak. Jeśli chodzi o drugą część, to jeśli nie są to moje własne słowa, spędzam miesiące pracując nad tekstami, aż do chwili, gdy nagrywam wokal, a nawet wtedy mogę wprowadzać jeszcze jakieś zmiany. Przy A Chaos Of Flowers i kollabo z Big Brave zrobiłam ogromny research. 

W przypadku A Chaos of Flowers opracowaliśmy koncepcję, zanim jeszcze zaczęliśmy pisać muzykę. Od razu zanurzyłam się w poszukiwaniach. Najpierw myślałam o rozwinięciu tego, co zrobiliśmy z The Body, szczególnie w odniesieniu do włączenia elementów muzyki ludowej. Szybko jednak zdałam sobie sprawę, że chcę zachować ten aspekt dla The Body. Jeśli w przyszłości znów zechcemy coś nagrać, być może będziemy kontynuować poszukiwania w tym kierunku. Tak więc zostawiłam ten trop, tym bardziej, że nie do końca pasował do tego, co wyłaniało się z naszej koncepcji.



Potem zaczęłam szukać wierszy w domenie publicznej i były to głównie utwory dawno nieżyjących białych mężczyzn. Chociaż niektóre z tych prac są niezaprzeczalnie piękne, stwierdziłam, że mogę się z nimi utożsamić tylko do pewnego stopnia. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie są kobiety? Zanim się zorientowałam, spędziłam dwa miesiące zbierając dzieła różnych poetek – o niektórych zapomniałam, a inne dopiero odkrywałam. Szybko zdałam sobie sprawę, że w twórczości wszystkich tych poetek istnieje wspólny wątek.

Niezależnie od klasy i rasy wyłonił się wspólny wątek. Używając terminu, którego się nadużywa, muszę powiedzieć, że wiele z tych poetek było głęboko dotkniętych kulturą patriarchalną. Wpływ ten nie ograniczał się zresztą do kobiet i osób kolorowych; wywarło to także głęboki wpływ na mężczyzn. Zaobserwowałem ten wzór na przestrzeni wieków, kultur, grup etnicznych i klas społecznych.

Dziś stwierdzam, że mogę głęboko utożsamić się ze wszystkimi dziełami, na które się natknęłam. To skłoniło mnie do myślenia o patriarchacie, kapitalizmie i innych powiązanych kwestiach. Ponieważ koncepcja liryczna Nature Morte w dużej mierze opiera się na ujarzmianiu kobiecości we wszystkich jej postaciach – zarówno środowiskowych, jak i ludzkich – wydawało się, że jest to naturalne przedłużenie tych refleksji.

To wspaniała siostra dla Nature Morte, które reprezentuje przyczynę – to, co przydarza się ludziom takim jak my. A Chaos of Flowers przedstawia skutki, które objawiają się załamaniem psychicznym i bólem serca. Jest w niej piękno i poczucie miłości, ale także melancholia, która odzwierciedla świat i nasze osobiste doświadczenia. Chociaż te doświadczenia mogą powodować uczucie niesamowitej samotności, czytanie tych prac jedna po drugiej pokazało, że tak naprawdę nie jesteśmy same.

Było to podnoszące na duchu, ale także głęboko zasmucające, ponieważ uświadomiło mi, że tak naprawdę nic się nie zmieniło. Ludzie często mówią, że świat się pogarsza, ale ja myślę, że zawsze tak było. Po prostu mamy teraz możliwość udostępniania informacji i dostępu do nich w czasie rzeczywistym. Problemy, przed którymi stoimy, zawsze istniały, a ludzkość zawsze się z nimi borykała. To nie jest nowe; teraz jest to po prostu bardziej widoczne.



Teraz możesz dosłownie oglądać live stream wojny czy ludobójstwa.
Ta rzeczywistość wpływa na kryzys zdrowia psychicznego. Wysokie wskaźniki depresji i lęku wśród ludzi odzwierciedlają szerszy problem. Niedawno wpadłam w króliczą norę, oglądając filmy z różnymi Karen na Instagramie, gdzie ludzie reagowali oburzeniem na drobne niedogodności. Było to smutne odzwierciedlenie tego, jak ludzie zmagają się z emocjami i stresem. Ten wybuch gniewu i frustracji wydaje się być symptomem głębszego, nierozwiązanego problemu emocjonalnego w naszej kulturze.

Przejdźmy do lżejszych tematów.
Tak.

Nigdy nie uczyłaś się śpiewu?
Nigdy. Nie rozumiałam, jak prawidłowo używać głosu i wciąż odkrywam, co potrafię i co naprawdę sprawia mi przyjemność. Myślałam o wzięciu lekcji śpiewu, żeby wiedzieć, jak dbać o swoje struny głosowe, ale zamiast tego zdecydowałam, że poszukam jakichś poradniów w internecie. Ale i tak nie wykonuję jakichkolwiek ćwiczeń wokalnych.

A naprawdę powinnaś!
Tak, to jedna z tych rzeczy, gdy jeśli ktoś mówi mi, że powinnam coś zrobić, moją natychmiastową reakcją jest: „Nie mów mi, co mam robić!”. [śmiech] Nie wiem dlaczego, ale zawsze taka byłam. Jeśli ktoś sugeruje mi przeczytanie książki, instynktownie się temu przeciwstawiam. Potem, po latach, być może w końcu ją przeczytam i pomyślę: „Och, to była świetna książka”. 

Naprawdę ciężko uwierzyć, że nigdy nie uczyłaś się śpiewać. W szczególności przy ostatnim albumie, gdzie naprawdę robisz z wokalem niesamowite rzeczy.
Było to ryzykowne w przypadku tego albumu. Ilekroć eksperymentowałam z wokalem, prosiłam o opinię zespołu i Setha. Doceniam ich rady, choć nie zawsze za nimi podążam. Jeśli mam pewność co do swojej decyzji i mocno w nią wierzę, to będę się trzymać swojego wyboru. Ich feedback był pozytywny — wszyscy byli zaskoczeni i pod wrażeniem, mówili „Wow, nie wiedziałem, że tak potrafisz!” Szczerze mówiąc, też tego nie wiedziałam!

Zachęciło mnie to do dalszych eksploracji. Miałam pewne obawy, ponieważ było to odejście od tego, do czego przywykłam, ale zawsze chciałam odkrywać śpiew w inny sposób – nie tylko w zespole, ale w ogóle. Chciałam śpiewać piosenki, a nie tylko używać mojego głosu jako tekstury lub wykrzykiwać dźwięki. Skorzystałam więc z okazji, aby jeszcze bardziej rozwinąć swoje umiejętności wokalne na tej płycie. Cieszę się, że to zrobiłam, bo wyszło naprawdę dobrze.



Mam jeszcze jedno pytanie. Chodzi o Setha Manchestera. Wyprodukował muzykę dla wielu zespołów, które kocham, i wszyscy bardzo dobrze o nim mówią. Dlaczego praca z nim to taka przyjemność?
Najbardziej podoba mi się w nim to, że słucha wszystkiego. Może nie wszystko mu się podoba, ale zwraca uwagę i chłonie to jak powietrze. Bardzo to doceniam, zwłaszcza że Matheiu zachowuje się tak samo – nieustannie konsumuje muzykę. Ja jestem o wiele wolniejsza. Wciąż żyję latami 90-tymi! [śmiech] W branży muzycznej rzadko zdarza się mieć kogoś, kto naprawdę słucha muzyki i ją lubi. Jest to szczególnie prawdziwe w przypadku muzyki na żywo, gdzie ludzie często pracują długie godziny za niewielką stawkę, przez co praca z nimi może być średnio przyjemna.

Ale Seth jest inny. Przez lata pracy z nim byłam świadkiem jego radości z eksperymentowania i entuzjazmu w próbowaniu nowych rzeczy. Często już wie, co chce osiągnąć, ale aktywnie nas słucha i oferuje wnikliwe sugestie, takie jak użycie konkretnego mikrofonu w określony sposób w celu poprawy dźwięku itp. Gdybym była milionerką, oddałabym mu wszystkie moje pieniądze! Przyjął część naszej etyki pracy, która polega na tym, aby nigdy nie odmawiać próbowania czegoś nowego. Wierzymy, że zawsze warto eksperymentować – nie ma głupiego pomysłu. Nawet jeśli z czegoś nie skorzystamy, często prowadzi to do czegoś zupełnie nowego.

Dla nas jest jak nieoficjalny czwarty członek zespołu. Bez niego nasza trajektoria byłaby inna, odkąd zaczęliśmy z nim nagrywać. Wiele naszych nagrań powstało dzięki jego wkładowi. Wydobywa z naszych występów i pomysłów to, co najlepsze. Nawet jeśli się nie zgadzamy, jest to nadal cenne, ponieważ podważa nasze przekonania i rozwija nas. Zdecydowanie mamy swoje różnice zdań, ale są one konstruktywne. Właśnie tego oczekujesz od współpracownika.

Wszystkie zdjęcia: Agata Hudomięt

***

Jeśli podobał Ci się ten wywiad, możesz postawić mi kawę: