Big Brave jest w peaku swojej kariery. Wydali kolejny genialny album (przez wielu krytyków uważany za najlepszy w ich dorobku), fani i koledzy po fachu nie szczędzą im słów uznania. W kwietniu zagrają na Roadburn, a dosłownie dwa dni przed tym wydarzeniem przyjadą do Polski, żeby zagrać w Poznaniu i Warszawie. Bilety na koncerty znajdziecie na stronie Winiary Bookings, tymczasem Robin Wattie, gitarzystka/wokalistka zespołu odpowiedziała nam na kilka szybkich pytań:
Mój największy idol
Nie mogę tego zawęzić do jednego, bo to raczej szereg gitarzystów miało na mnie ogromny wpływ. Sonny Sharrock, Derek Bailey, Bill Orcutt, Junior Kimbrough, oni wszyscy dokonali dekonstrukcji lub wypchnęli gitarę na zupełnie nowe terytoria dźwiękowe
Muzyka, która mnie relaksuje
Kiedy chcę się odstresować, najczęściej sięgam po twórczość Harolda Budda. Jego pejzaże dźwiękowe budowane za pomocą gitary hawajskiej to odpowiednia dawka cierpliwości i minimalizmu. Idealny na popołudniowe drzemki.
Album idealny
Harvey Milk – A Small Turn in Human Kindness. Od początku do końca jest to moja ulubiona „ciężka” płyta. Tempo i sekwencja są absolutnie doskonałe. Świetne wykorzystanie przestrzeni i ciszy. Płyta zawiera również niektóre z moich ulubionych gitarowych solówek.
Muzyka, której słucham w trasie
Chuck Johnson (gitarzysta elektrycznej gitary pedałowej) tworzy doskonałe płyty do podróżowania. To perfekcyjny towarzysz mijanych krajobrazów, pomaga też mi się zrelaksować podczas jazdy w bardziej stresujących sytuacjach. Jego muzyka stanowi idealną ścieżkę dźwiękową dla długich tras samochodem.
Zespół, o którym powinno wiedzieć więcej ludzi
Ostatnio odkryłam zespół Still House Plants. Być może są bardziej znani, niż mi się wydaje, ale ponieważ niedawno ich usłyszałam, mam nadzieję, że znajdą się na radarze tak wielu ludzi, jak to tylko możliwe. Mam nadzieję, że pewnego dnia zobaczę ich na żywo.