W dzień streamu koncertu zespołu GOLD w ramach Roadburn Redux, na ich profilu na Facebooku pojawił się post. Autorką była Milena, wokalistka zespołu. W poruszającej wiadomości przyznała, że jako dziewiętnastolatka doświadczyła gwałtu przez osobę, w której była zakochana. Napisała, że wywróciło to jej życie do góry nogami i że przez wiele lat żyła ze wstydem. Uciekała przed swoją traumą, ale wspomnienia wróciły w czasie lockdownu. Dodała, że materiał, który zaprezentują na Roadburn, poświęcony jest jej przejściom i jest próbą uporządkowania i poradzenia sobie z tym.
[YOU CAN READ THIS INTERVIEW IN ENGLISH]
Sam koncert był niezwykle poruszający, całe show niesamowicie wzruszające i intymne, pomimo tego, że oglądało się je na ekranie laptopa na swoim łóżku, setki kilometrów od faktycznego miejsca wydarzenia. Po każdym z utworów nastawała grobowa cisza. Na scenie był tylko zespół, a pod nią – pustka. To wszystko tylko potęgowało doznania i nadawało koncertowi jeszcze większego ciężaru.
Pomijając aspekty emocjonalne, GOLD pokazało się z zupełnie nowej strony. Elementy elektroniki, sample czy programowana perkusja to coś, czego wcześniej nie słyszeliśmy w ich repertuarze. Całość jednak składała się w spójny przekaz, dosadny i ciężki, tak charakterystyczny dla tego zespołu z Holandii.
Po tym wszystkim wiedziałam, że chcę zapytać Milenę, jak się czuła. Podziękować jej za odwagę i może chociaż trochę pomóc innym osobom, które tej odwagi potrzebują.
Pamiętasz, kiedy dostaliście zaproszenie na Roadburn Redux?
Pewnie. Zadzwonił do nas Walter Hoeijmakers [organizator festiwalu – przyp. AH.], to było w październiku 2020 roku. Powiedział, że planuje specjalną edycję festiwalu. Jeszcze nie wiedział, jak będzie wyglądała, nie poznaliśmy żadnych szczegółów. Poprosił Thomasa i mnie, żebyśmy napisali muzykę specjalnie na to wydarzenie, nie określając nam żadnych ram. Zaznaczył jedynie, że musimy brać pod uwagę pandemię, planując logistykę tego wydarzenia. Zaczęliśmy pracować od razu. To była wspaniała motywacja w roku pełnym pustki.
Jak wyglądały przygotowania do tego wydarzenia?
Kompletnie inaczej niż wszystko, do czego byliśmy przyzwyczajeni. W Holandii wciąż panował wtedy lockdown i obowiązywała godzina policyjna. To bardzo utrudniało zaplanowanie czegokolwiek z zespołem. Thomas i ja mieszkamy razem i pracujemy nad muzyką, kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota – to się nie zmieniło nawet w trakcie pandemii. W przeszłości działało to tak, że pisaliśmy fundamenty piosenki na gitarze akustycznej i ja do tego nagrywałam wokale, a później, w sali prób, wspólnie z całym zespołem pracowaliśmy nad utworem.
Tym razem chcieliśmy zrobić coś innego. Zmienić brzmienie, wejść na nieznane terytorium. Stwierdziliśmy, że poeksperymentujemy z syntezatorami, oprogramowaniem i maszynami perkusyjnymi. Użyliśmy także sampli z zamieszek. Dzięki temu, że całość materiału napisaliśmy na komputerze, udało nam się ukończyć większość kompozycji, zanim spotkaliśmy się z zespołem. Wspaniale pracowało mi się w ten sposób. Taka praca daje nieskończone opcje, godziny eksperymentowania z brzmieniem. Świadomość, że nic cię nie ogranicza, daje dużo radości.
Kiedy planujesz live stream, musisz brać pod uwagę inne rzeczy niż w przypadku planowania zwykłego koncertu?
W pewnym momencie tworzenia dowiedzieliśmy się, że to nie będzie koncert, tylko live stream. Od tego momentu mieliśmy z tyłu głowy, że musimy myśleć też o wizualizacjach. Już w trakcie komponowania zastanawialiśmy się, jak dany utwór będzie “wyglądał” – jakich świateł użyć, żeby dodać więcej atmosfery.
Kiedy zdecydowaliście, że to właśnie materiał „This Shame Should Not Be Mine” zagracie na Roadburn Redux?
Zanim w ogóle zaczęliśmy pisać, doświadczyłam czegoś w rodzaju blokady pisarskiej. Cisza spowodowana lockdownem, nasz aktywny styl życia, który został drastycznie ograniczony… nie działało to na mnie dobrze. W pewnym momencie stwierdziłam, że poeksperymentuję na mojej wiolonczeli, powydobywam z niej jakieś dźwięki. Bez oceniania i starania się. Niektóre słowa czy sentencje przyszły same, intuicyjnie. Nie przykładałam do nich specjalnej uwagi. Ale kiedy zaczęliśmy pracować nad materiałem na Roadburn Redux i wróciłam do notatek z tego okresu, kompletnie zbiły mnie z tropu. Nie mogłam już dłużej od tego uciekać. Postanowiłam poddać się temu, zobaczyć, gdzie mnie to zaprowadzi. Kiedy napisaliśmy kilka pierwszych utworów, było już wiadomo, że cały materiał będzie dotyczył tego doświadczenia.
W swoim oświadczeniu na Facebooku napisałaś „Ignorowałam swoją traumę latami. Łatwiej było udawać, że nic się nie wydarzyło, niż ją zaakceptować. W ciszy lockdownu nie było już przed tym ucieczki”. Myślisz, że gdyby nie pandemia, to wszystko by się nie wydarzyło?
Zdecydowanie. Zawsze byłam w biegu, nigdy nie miałam czasu na to, żeby się zatrzymać i przyjrzeć się, w jakim stanie jest moja psychika. Z powodu lockdownu byłam zmuszona do tego, żeby to zrobić. Może bez pandemii prędzej czy później by to kiedyś wyszło… ale nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy.
Możesz opowiedzieć mi o tym, jak wyglądał proces, który doprowadził do opublikowania oświadczenia?
Zupełnie szczerze, to nie planowałam dzielić się tą historią. Chciałam tylko podzielić się muzyką. Na kilka tygodni przed Roadburn Redux byliśmy bardzo zestresowani. Bardzo dużo rzeczy było na naszej głowie, wszystko trzeba było dopiąć na ostatni guzik, to było dla mnie mentalnie bardzo ciężkie. Dzień przed wydarzeniem poczułam wenę i napisałam oświadczenie. Nazajutrz rano wciąż czułam się dobrze z tym, co napisałam. Więc postanowiłam to opublikować.
Co czułaś, kiedy kliknęłaś “opublikuj”?
Niepokój, obawę przed reakcją ludzi. I ulgę związaną z uwolnieniem się od tego tematu.
Ktokolwiek wiedział wcześniej?
Taka trauma jest bardzo skomplikowana… Kiedy to się wydarzyło, próbowałam powiedzieć o tym przyjaciołom. Ale reakcje były podobne – “Dlaczego po prostu nie powiedziałaś nie?”. Dla mnie to był jasny komunikat – wina była po mojej stronie. Teraz już wiem, że to nieprawda. To nie była moja wina. Reakcja jest ekstremalnie ważna, kiedy ktoś dzieli się z tobą traumatycznym przeżyciem. Musisz wysłuchać i niezależnie od wszystkiego, nie oceniać. Tak naprawdę to jedyne, co musisz zrobić – wysłuchać i zapytać, jak możesz pomóc.
Myślisz, że ruch #metoo i ogólnie rosnąca świadomość na temat nadużyć seksualnych miała wpływ na twoją decyzję?
Ruch metoo na pewno pomógł, chociaż jednocześnie czytanie o cudzych traumach jest bardzo trudne. To, co zdecydowanie się zmieniło na przestrzeni ostatnich 16 lat to fakt, że takie wydarzenia nie są już tematem tabu. Zmienił to właśnie ruch metoo. Mówienie o traumatycznych przeżyciach, chodzenie na terapię nie jest już tak stygmatyzowane. Dzięki temu, w takich sytuacjach, jest mniej miejsca na wstyd. Żebyśmy miały jasność – nie mówię, że tak jest dla każdego na świecie. Jednak uważam, że nowe pokolenie ma te same problemy, ale reaguje na nie inaczej. To zmiana na lepsze. Jedna na trzy kobiety w związku doświadcza przemocy psychicznej lub fizycznej albo napaści na tle seksualnym. A te statystyki dotyczą tylko kobiet! Są osoby trans, niebinarne, które przecież przechodzą przez te same rzeczy. Nie wspominając też o mężczyznach, którzy również mogą tego doświadczać. Wciąż jest wiele do zrobienia.
Jak długo zajęło wam komponowanie materiału do „This Shame Should Not Be Mine”? Czy czułaś, że muzyka ma dla ciebie w tej sytuacji działanie terapeutyczne?
Pierwsze fragmenty zaczęliśmy pisać w październiku 2020 roku. W styczniu podjęliśmy decyzje, które utwory przechodzą dalej, a które zostawiamy. Potem skupiliśmy się na dopracowywaniu wybranych kompozycji. A później na graniu ich w kółko. Muzyka zawsze była dla mnie wentylem emocji. Mimo że sam proces potrafi być bardzo frustrujący. Przy tym projekcie nie było inaczej.
Koncert był piękny, bardzo wzruszający. W pewnym sensie brak publiczności odczytałam bardzo symbolicznie… pamiętasz, jak ty to odebrałaś?
Nie pamiętam zbyt wiele z samego koncertu, ale bardzo dobrze pamiętam, że zadawałam sobie samej pytanie, czy to się dzieje naprawdę. Bez widowni nie miałam poczucia, że to jest realne.
Czy planujecie wydać ten materiał?
Tak. Chcemy go nagrać latem. Mam nadzieję, że uda nam się go wydać na początku 2022 roku.
Jak się masz teraz, kiedy trochę czasu upłynęło od tych wszystkich wydarzeń?
Mam swoje wzloty i upadki.
Chciałabyś coś przekazać kobietom, które doświadczyły przemocy na tle seksualnym?
Najważniejszą rzeczą jest wiara w siebie. Uwierz sobie i nie pozwól nikomu przekonać cię, że jest inaczej. Wstyd, który odczuwasz, nie jest twój. Proszę, wiedz, że nie jesteś sama. Osoby, które znajdują się w niebezpiecznych relacjach – nie jesteście same.
Telefon przeciwprzemocowy dla kobiet doświadczających przemocy (w tym kobiet transseksualnych)
888 88 33 88
czynny od poniedziałku do piątku w godzinach 11.00-19.00