Muzycznie 2020 był bardzo płodnym rokiem. Nawet w tym podsumowaniu znajdziecie płyty, które by nie powstały, gdyby nie lockdown. Może to też przez fakt, że nie byłam rozproszona wyjazdami koncertowymi, miałam więcej czasu na odkrywanie nowej muzyki? Tak czy inaczej bardzo się cieszę ze wszystkiego, co udało mi się znaleźc. Chociaż nie mogę się doczekać dnia, kiedy to wszystko usłyszę na żywo.
Sex Swing – Type II // psychodelic, kraut rock
Podobno każdy z członków zespołu na jakimś etapie życia otarł się o drastyczną śmierć, dlatego piszą o sobie, że są grupą, która na dobrą sprawę nie powinna istnieć. Historia ładnie współgra z mrocznym, psychodelicznym nastrojem na płycie. Pierwszy utwór na płycie, The Passover, to dosłownie eksplozja dźwięków prezentująca, co nas czeka na reszcie albumu. Gęsta, klaustrofobiczna atmosfera, bardzo dużo warstw dźwiękowych łączących kraut rock, post-punk i silnie inspirowanych psychodelicznym rockiem. Z tego hałasu co jakiś czas wyłania się saksofon czy organy w momencie, w którym myślisz, że nie da się już więcej i mocniej. Ostatni utwór, Garden Of Eden/ AD 2000, to idealnie zwieńczenie tej myśli przewodniej. Rozwijający się powoli, trwający prawie dziewięć minut wwierca się w głowę i zostaje w uszach o wiele dłużej. Muzyka idealnie oddająca frustrację, niepokój i niepewność aktualnej sytuacji. Mimo że album został nagrany przed globalnym lockdownem, świetnie sprawdza się właśnie w tym czasie.
Album jest monumentalny, jednak pozbawiony egzaltacji. W końcu nie stworzyli go debiutanci, tylko starzy wyjadacze, znani z takich zespołów, jak Mugstar, Bonnacons Of Doom, Dethscalator i Earth. Sześć miesięcy temu pisałam, że to silny kandydat na płytę roku. Miło mi przyznać, że ta opinia utrzymała się do dziś.
Fontaines D.C. – A Heroe’s Death// post-punk
Płyta, która ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Dla mnie to najlepszy album Fontaines D.C.. Zespół porzucił ścieżkę energicznych, post-punkowych zespołów nowej fali, których ilość rośnie jak grzyby po deszczu. Ciężko powiedzieć, czy zrobili to właśnie dlatego i po prostu chcieli uciec, zanim zaczną zjadać własny ogon, czy może chodziło o przybijające realia upadających magazynów muzycznych (które, umówmy się, na Wyspach były ostatnim bastionem) lub odwoływanych tras festiwali.
A może po prostu chodziło o złamane serduszko i rozczarowanie sławą? Teksty nie pozostawiają w sumie zbyt dużo miejsca do interpretacji: “You’re in love and then you’re not”, “They’re all gulls in the sky / they all mimic love’s cry / and I wish I could die”, “I don’t belong to anyone,” i chyba najbardziej pozytywne na całej płycie “Please don’t lock yourself away/Just appreciate the grey,”. Muzycznie to wciąż post-punkowy zespół, jednak na A Hero’s Death dali sobie więcej miejsca – na ballady, na wybrzmienie każdego instrumentu osobno. Raczej nie znajdziemy tutaj kawałków do tańczenia. Całość jest mroczniejsza, to zdecydowanie smutny album.
FACS – Void Moments // post-punk
Sami opisują siebie jako “Almost Fugazi for goths” i nie potrafię znaleźć wspanialszego określenia. Co wyróżnia FACS to fakt, że są cold wave’owi czy post-punkowi, ale w zupełnie nieprzeciętny sposób. To bardziej nastrój, poczucie otępienia, które potęguje przesterowany głos wokalisty i grające w próżni gitary, które jakby przepływają przez każdy utwór falami. Warto też zwrócić uwagę na genialną sekcję rytmiczną i to, co wyczynia ich perkusista (chociażby w Lifelike).
Co ciekawe, Void Moments to nie tylko nazwa płyty. To projekt, o którym można się dowiedzieć więcej, wchodząc na stronę we are facs. Muzycy zachęcają do pozostawienia im wiadomości głosowej, w której opisujemy swoje „poczucie pustki”. Opisujemy sytuację w taki sposób, żeby zachwać anonimowość. Następnie artyści tworzą z tych opowieści słuchowisko okraszone muzyką eksperymentalną. Póki co powstały dwa odcinki (do odsłuchania tutaj). Może ktoś z was się zdecyduje na wysłanie swoje opowieści?
ADULT. – Perception Is/As/Of Deception // electroclash
– Kochanie, co powiesz na to, żeby pomalować naszą piwnicę bez okien na czarno, robiąc z niej komorę do deprywacji sensorycznej i nagrać w niej nasz ósmy album?
– Świetny pomysł, kochanie!
Jestem prawie pewna, że tak to właśnie wyglądało. Ale ten czas leci – mam wrażenie, że dopiero recenzowałam ich przedostatnią płytę – This Behavior. Wracając jednak do Perception Is/As/Of Deception – na ostatniej płycie duet skłania się bardziej w stronę EBM, komponując praktycznie same bangery na berlińskie parkiety i tworząc najbardziej agresywny album w swoim dorobku. Cały eksperyment pracowania w ciemności pozostawił na płycie bardzo gęstą atmosferę tracenia rozumu czy zatracania się w smutku nad zgnilizną świata. Teksty skupiają się głównie na jednym wrogu – kapitaliźmie. Biorąc pod uwagę wystawę, którą duet zorganizował równolegle do premiery płyty, można uznać Perception Is/As/Of Deception za swego rodzaju manifest.
Wystawa „The One Who Looks, Looks Upon the One Who Looks Upon the One Who Looks Upon…” dotyczyła „niepewności tego, co widzimy, jak to widzimy, co robimy z informacjami, które są nam dostarczane na codzień”. Jedna z myśli przewodnich wydarzenia pochodziła od Jarona Laniera (amerykańskiego pisarza zajmującego się filozofią komputerową, informatyka, artysty wizualnego i kompozytora muzyki klasycznej). Kiedy zapytano go, jaka jest różnica między reklamą w mediach społecznościowych a billboardami /reklamami drukowanymi, odpowiedział, że billboardy i reklamy prasowe nie spoglądają wstecz na widza. Idea patrzenia i bycia obserwowanym jest sednem tej wystawy, jak. i myślą znajdującą się na płycie.
Special Interest – The Passion Of // punk, no wave
Wiem, że Spotify przez niektórych jest uważane za zło wcielone, ale czasem ich polecajki to prawdziwe złoto! Właśnie dzięki jednemu z zestawów stworzonych przez sztuczną inteligencję Spotifaja pozałam Special Interest. Ich twórczość to mieszanka industrialu, no wave i zaangażowanych tekstów. Sceny z życia osób czarnych i queer uzupełnione są połamanymi kompozycjami, z pozoru nic do siebie nie pasuje, jednak całość idealnie układa się w soundtrack aktualnego szaleństwa na świecie. Special Interest to produkt nowoorleańskiej sceny DIY, stający w opozycji do wszystkiego. Tego, jak powinien brzmieć zespół punkowy, tego, jak powinni wyglądać i tego, jak wygląda świat. Cała ta wściekłość, niecierpliwość, frustracja, ale też chęć zabawy i czysta energia wręcz kipi z każdego dźwięku na The Passion Of.
Crack Cloud – Pain Olympics
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam klip Crack Cloud trochę nie mogłam zrozumieć, co tam się dzieje. I co to za skład, gdzie jest jakieś 15 osób na scenie? Znajomy, który przedstawił mi ten zespół, użył określeń „grupa artystyczna” czy inny „kolektyw”, ale dopiero zabierając się za tę recenzję, postanowiłam poczytać o nich trochę więcej. I bardzo dobrze, że to zrobiłam. Muszę przyznać, że to jedna z lepszych historii muzycznych tego roku. Crack Cloud to rzeczywiście i grupa artystyczna i kolektyw. Aktualnie liczy 20 osób, które mieszkają ze sobą pod jednym dachem. Łączy ich wiele – miłość do muzyki, kreatywność artystyczna oraz przeszłość związana z uzależnieniem od narkotyków. Tak, wszyscy członkowie Crack Cloud to ludzie po odwykach, niektórzy z nich pracują z ludźmi uzależnionymi czy w ośrodkach psychiatrycznych. Każdy z nich na własnej skórze doświadczył trudów wykluczenia, czy to na tle rasowym, czy religijnym. Wspólnie znaleźli lepszy sposób na przepracowywanie traum i walkę ze złymi nawykami. Nagrywają muzykę, kręcą (dosłownie) epickie teledyski i pomagają innym. Serio, czy można znaleźć lepszy przykład na to, jak muzyka pomaga w życiu?
Ale teraz o samej płycie – za Pain Olympics jest odpowiedzialnych siedem osób. Kanadyjczycy mają ogromną swobodę w tworzeniu kompozycji i znajdziemy tam kawałki inspirowane rapem, śpiewane i punkowe. Przez każdy kawałek przebija się pewność siebie i świeżość w podejściu do mieszania gatunków. Wychodzi im to naprawdę bardzo dobrze, a nie raz balansują na granicy przesady czy przesytu. Jednak dla mnie prawie cała płyta to tylko rozgrzewka przed przedostatnim kawałkiem Tunnel Vision, na którym perkusista/wokalista/założyciel Crack Cloud daje niesamowity popis swoich umiejętności, a wtórują mu solówki gitarowe cholera wie ilu gitar.
S. Product – Suicide Beat // ebm
Kolejny zespół dumnie reprezentujący scenę ebm z Los Angeles. Pewnie opuszczają Das Bunker tylko późnym wieczorem, kiedy to kalifornijskie słońce już nie może zrobić im krzywdy. S. Product to projekt poboczny Melissy Scaduto z Sextile i Kyle’a Hamona, założyciela wytwórni Private Selection Records.
Na zdjęciach promocyjnych wyglądają jak Genesis P.Orridge. i Lady Jaye zaraz po operacjach plastycznych, a EP Suicide Beat brzmi jak DAF czy Front 242 za najlepszych czasów. Złoto!
Raspberry Bulbs – Before The age Of Mirrors // garage punk
Wspaniała płyta. Zespół brzmi, jakby był nagrywany w ’68 w jakimś obskurnym garażu, gdzie pot leje się z sufitu. Słychać w nim wściekłość i ten piękny brud – to cudowna mieszanka post-punka i garage rocka. Raspberry Bulbs to dzieło Marco Del Rio, który związany jest także z black metalowymi projektami Bone Awl czy He Who Crushes Teeth. Naleciałości blacku słychać też tutaj, dzięki czemu Before The Age Of Mirrors wybija się na tle tych „zwykłych” garażowych bandów.
Vile Creature – Glory, Glory! Apathy Took Helm! // doom metal
Wegańsko-queerowy duet grający doom metal, czyli wszystko, czego boją się prawdziwi Polacy, w jednym, dwuosobowym składzie. A tak zupełnie serio – piękne i świeże (przynajmniej dla mnie) podejście do sludge’u, które kosi już od pierwszych nut.
Psychic Graveyard – A Bluebird Vacation // noise rock
Już dawno słuchanie muzyki nie sprawiało mi tyle radości. Psychic Graveyard jest jak otwarta żyła, w której buzuje punk rock, noise rock, elektronika i domieszka industrialnych smaczków. Do tego błyskotliwe teksty, nie raz balansujące na granicy czarnego humoru (lub, jak niektórzy by powiedzieli – dobrego smaku). Chyba tyle samo frajdy ta muzyka sprawia samemu zespołowi, ponieważ co chwilę wydają coś nowego. Po płycie, którą tutaj opisuję, wyszedł już nowy singiel i EP i póki co nic nie zapowiada tendencji spadkowej w ich formie.
Eartheater – Phoenix: Flames Are Dew Upon My Skin // folktronica, avant garde
Większość albumów powstałych w trakcie pandemii, których słuchałam, skupiały się raczej na wyrażaniu złości i frustracji. Eartheater to jednak zupełnie inny głos. Głos tęsknoty, smutku, żalu, alienacji. Dużo akustycznej gitary, smyczków i niezwykle przejmującego głosu artystki tworzy piękny muzyczny pejzaż, który jednocześnie koi we wspólnej niedoli, ale też zanurza w smutku jeszcze bardziej.
Deli Girls – BOSS // digital hardcore
Pamiętacie digital hardcore? Okazuje się, że Alec Empire nie ma monopolu na ten gatunek i są inni, którzy świetnie się w nim odnajdują. Deli Girls to reprezentanci nowojorskiej sceny niezależnej, która chyba sama w sobie jest w pewnym sensie znakiem jakości (ziomki między innymi chłopaków. z Uniform, Dreamcrushera czy Anatomy). Prymitywna i surowa elektronika kontrastuje z pełnym emocji wokalem Danny Orlowski, która potrafi z nim zrobić wiele: od zawodzenia, przez emocjonującą melorecytację i rap po przeszywający krzyk czy growl. Wściekłość na tej płycie jest nie do okiełznania, ale trafiają się także spokojniejsze momenty, jak na przykład (zamykająca album) balladowa kompozycja “all the things i’ve done” z wokalem przepuszczonym przez autotune. Dla fanów KLASYKI znajdzie się też cover Korna!
Profligate – To Numb To Know // cold wave, post-punk
Każda kolejna płyta Profligate jest sporym zaskoczeniem. Jakiś czas temu porzucił ciężko elektronikę na rzecz żywych instrumentów i bardziej piosenkowych kompozycji. Wychodzi mu to naprawdę świetnie i Too Numb To Know jest tego przykładem. Zapewne fani jego industrialnych dokonań będą zawiedzeni, ale jeżeli uda im się podejść do tego wydawnictwa z otwartą głową, odnajdą w tych utworach typowe dla Profligate „zagrania”.
Black Wing – No Moon // depressive electronic
Czy już wspominałam, że kocham tagi na Bandcampie? Depressive electronic to tag, który idealnie oddaje twórczość Dana Barretta (Have A Nice Life i ultra depresyjny Giles Corey). Ponad połowa piosenek na albumie została napisanych w ciągu ostatnich sześciu miesięcy za sprawą czasu wolnego spowodowanego pandemią. Podobno przez cały czas tworzenia Barrett miał powtarzające się sny i odczuwał dziwne poczucie ponadczasowości. No Moon opowiada o silnym poczuciu izolacji, smutku czy frustracji z niej wynikających. Całkiem łatwy temat do utożsamiania się z nim. Całość utrzymana w smutnej, post-punkowo elektronicznej aurze spod znaku jego wytwórni The Flenser. Wydawnictwo dostaje ode mnie dodatkowego plusa za okładkę, która wygląda jak Śnieżne Kotły w Karkonoszach.
Yves Tumor – Heaven To A Tortured Mind // alternative, electronic
Czwarta płyta amerykańskiego producenta okazała się być dla mnie najbardziej przystępną. Piosenki o miłości, do których chce się tańczyć i które podnoszą na duchu. Samplowane kompozycje mieszają się z autorskim materiałem Tumora i zabierają nas w funkową (ale też soulową, brit popową i glamową) podróż. Słychać, że sam artysta świetnie się bawił nagrywając Heaven To A Tortured Mind, pozwalając sobie na bardziej „mainstreamowe” podejście do muzyki.
Próchno – Niż // post-punk
Zamiast linku na Bandcampa (który podrzucam tutaj) polecam wam obejrzenie najpierw powyższego koncertu z Energii Dźwięku we Wrocławiu. Rzutem na taśmę, chwilę przed końcerm roku, dostałam najlepszy koncert online w życiu. Próchno to SUPERGRUPA (przepraszam, musiałam!) złożona z nazwisk obecnych na scenie już całkiem długo: Marcel Gawinecki (chociażby Ugory, o których pisaliśmy wielokrotnie), Bartosz Leśniewski (Artykuły Rolne, Obiekty) i Artur Sofiński (DRAH). Na Niżu w teorii nie zrobili niczego nowego, bo przecież grają klasycznego, zimnofalowego post-punka. Jednak właśnie ten chłód i ta surowość na żywo po prostu powala. Próchno jest jak potężny cios, bardzo oszczędny w środkach (teksty), ale bardzo masywny (instrumentarium i wręcz transowe repetycje). EP kończy utwór „Kim jesteś, po co przyszedłeś?”, który. z powodzeniem mógłby się znaleźć na Nowej Aleksandrii Siekiery.
Chcesz posłuchać wszystkiego na raz? Tutaj znajdziesz playlistę z moim podsumowaniem:
Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: