Zobaczcie, czego słuchaliśmy w miniony weekend! Na tapecie – oczywiście – same nowości. Dwie z Polski, dwie z zagranicy i masa singli!
Ladytron - Ladytron (15.02) // electropop
Jest coś niesamowitego w tej powtarzalności Ladytron. Niby powrót po siedmiu latach, a słuchając nowej płyty, wciąż czuję się jak piętnastolatek. Choć mamy do czynienia z albumem bardziej zadymionym i rozmarzonym niż największe klasyki grupy sprzed ok. 15 lat, a nawet trochę bardziej niż ostatni „Gravity The Seducer”. Ale klimat i umiejętność pisania pięknych electropopowych kawałków pozostały – polecam! (k)
HOMESHAKE - Helium (15.02) // hypnagogic pop
Polecam przesłuchać tę płytę w sposób, w jaki sam posłuchałem jej pierwszy raz. Podczas spaceru w jeden z pierwszych umiarkowanie ciepłych dni tego roku. HOMESHAKE to król chillowego grania opartego na klawiszowych i gitarowych plamach z funkującym basem. Przy „Helium” słuchamy go w bardziej smutnym, rozważnym wydaniu niż dotychczas. To w zasadzie płyta o odrywaniu się od świata. Może dlatego wróciłem z tego spaceru taki odprężony? (k)
Wiry – Łuna (12.02) // jazz
Jeśli załapaliście się na muzykę Wirów sprzed dwóch lat, kiedy oscylowała ona wokół oldschoolowo rock’n’roll’owego lo-fi, „Łuna” może okazać się nie lada zaskoczeniem. Tegoroczne wydawnictwo Dreamland Syndicate to po prostu jazzowy album na saksofon z elektroniką w tle. Mimo wstrzemięźliwości w ilości dźwięków i transowo-medytacyjnego charakter materiału nie ma tutaj nudy. Sporo metalicznie-piszczących, „brudnych” przydźwięków wzbudzających skojarzenia ze stylem Matsa Gustaffsona. Rzecz na pewno warta uwagi i wzbudzająca apetyt na posłuchanie czegoś dłuższego od Wirów w tym wydaniu. (mateusz)
The Saturday Tea – Quicksilver Dreams (13.02) // psych-rock
The Saturday Tea jakby upływ czasu się nie imał. Można odnieść wrażenie, że wers z ladypunkowego evergreena, “choć to fizyce wbrew, wskazówka cofa się” jest właśnie o nich. Z każdą kolejną pozycją ich dyskografii podróżujemy coraz głębiej w historię muzyki gitarowej. Poprzednio skład cisnął surowiznę spod znaku Joe Spencer Blues Exposion. Dziś cofają się jeszcze dalej, do przełomu lat 60-tych i 70-tych. Z przejrzystymi, czystymi harmoniami wokalnymi, gitarami niezwykle rzadko skalanymi przesterem i pięknymi, hiciarskimi melodiami obudowanymi psychodeliczną aurą. Trochę późnych The Beatles i Beach Boys, trochę wczesnych Deep Purple i pewnie dużo historii muzyki z tamtych lat, o której nie mam zielonego pojęcia. Jedyne bardziej współczesne skojarzenia wzbudza utwór tytułowy, jakby wyjęty z którejś Desert Session. Mój osobisty numer jeden to przejmujący „Fake Habits” z prostym, ale sugestywnym tekstem o marazmie i poczuciu bezsensu To ten typ numeru, który mógłby ciągnąć się w nieskończoność, a kiedy urywa się po czterech minutach z kawałkiem, pozostawia po sobie uczucie pustki i smutku. (mateusz)
Single / Teledyski / Inne:
Julia Holter – Les Jeux to You // art pop
Weyes Blood – Everyday // art pop
Cloud Nothings – So Right So Clean // indie rock
Lea Porcelain – The Love // post-punk
Hanni El Khatib & Rudy De Anda – Plastered Beach // garage rock revival
Negative Gemini – You Weren’t There Anymore // synthpop
SASAMI – Free // dream pop
Foals – On The Luna // indie pop
Broken Social Scene – Boyfriends // indie rock
Alexisonfire – Familiar Drugs // post-hardcore
Cold Cave – Promised Land // post-punk
Jesteśmy na Spotify:
Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: