Po chwilowej posusze w zeszłym tygodniu, twórcy z całego świata rzucili się do wydawania i prezentowania nowej muzyki. Jak co tydzień, zebraliśmy dla Was w jednym miejscu co lepsze kawałki. Polecamy!

Deafheaven – Ordinary Corrupt Human Love (13.07)// blackgaze

Oj, będzie się toczyła piana z ust metalowym purystom. Ich nienawiść do wszystkiego, co tworzy Deafheaven zdaje się tylko napędzać ten zespół do działania. Jasne, podstawą tej płyty dalej jest black metal, ale wszystko, co mierzi jego miłośników jest tu jeszcze bardziej uwypuklone niż na poprzednich albumach. Więcej tu delikatnie płynących gitar, które momentami ocierają się wręcz o popową przebojowość, której nie powstydziliby się Foo Fighters. Więcej tu czystych wokali, choć poza ckliwym, gotyckim „Night People” (zaśpiewanym z Chelsea Wolfe), raczej w charakterze chórków. Z drugiej strony Deafheaven lubi chyba też szczypać tych, którzy stanowią trzon ich fanbase’u. Hipsterzy znający na pamięć 100 najpopularniejszych płyt shoegaze’owych zazgrzytają zębami przy najbardziej ordynarnych gitarowych solówkach, których też kilka się zdarza. Bardzo cenię ten zespół za to, że nie ogląda się na tych wszystkich malkontentów. I bardzo cieszy mnie ten album. Bo pomijając te wszystkie konwenanse – jest po prostu dobry. (k)

Chastity – Death Lust (13.07) // alternative rock

Debiut pochodzącego z Toronto Chastity to wielka gratka dla tych, którzy niby słuchają współczesnej alternatywy, ale gdzieś tam podskórnie tęsknią do lat 90. Dowodzona przez Brandona Williamsa kapela momentami brzmi jak Filter, czasami sięga do klasyków hardcore’u – zarówno z, jak i bez dopisku „post-„, a czasami bezwstydnie jedzie grungem – choć tutaj już raczej ze wspomnianym dopiskiem. No i wszystko zatapia w ścianie pogłosów, których nie powstydziliby się niektórzy shoegaze’owcy. No i co teraz? Czy taki muzyczny Frankenstein ma prawo żyć w 2018 roku? Jak najbardziej! Całość mimo wszystko brzmi bardzo współcześnie i zdecydowanie dobrze, choć długo zastanawiałem się, czy Chastity chcą być bardziej hałaśliwi, czy jednak przebojowi. Bo w efekcie zostali gdzieś pośrodku. Ale mimo wszystko – zaliczam ten debiut do mojej ulubionej szufladki – „fajne rzeczy z Kanady”. (k)

Jenn Champion – Single Rider (13.07) // synth-pop

Nie jest to pierwszy solowy album byłej wokalistki Carissa’s Wierd, ale można traktować go jako ponowny debiut. Poprzednie 4 płyty wydała bowiem jako „S”. I zdaje się, że fani tamtych wydawnictw, będą mieli trochę do przemyślenia po przesłuchaniu tego. Tym razem Jenn zanurza się w przyjemny, leniwy synth-pop. Nie jest to zupełnie nic odkrywczego – ot, kilka znanych już miłośnikom gatunku zagrywek, kilka piosenek, które mogłyby spokojnie znaleźć się na najnowszych płytach Warpaint… Ale to zupełnie nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie – bo w efekcie mamy do czynienia z dobrymi kawałkami. Takimi, co może nie zrewolucjonizują muzyki, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi. Polecam. (k)

Single // EP:

Tuscoma – „Arkhitecturenominus” // noise rock

Ty Segall & White Fence – „Body Behavior” // garage rock

Kweku Collins – „Sisko and Kasidy” // cloud rap

Mudhoney – „Paranoid Core” // grunge

Interpol – The Rover // alternative

Twin Tribes – Shadows // coldwave

Buzz Kill – Avoiding The Light // coldwave

HØRD – Lrn // post-punk

SID – †He©U®e √iD∑O // hip-hop

ROB ZOMBIE & MARILYN MANSON – Helter Skelter

The Twilight Sad – I’m not here // post-punk

Clinic – Nightshift // experimental

HTRK – Drama // noise rock, shoegaze

Crippled Black Phoenix – To You I Give // post rock

The Molochs – I Wanna Say to You // garage rock

Tender Age – Isn’t Real // noise pop

Loose Tooth – You Say // indie rock

Viagra Boys – Sports // garage punk

Campdogzz – Run Wild // indie rock