Mózg zgnieciony. Umysł pobrany. Dusza wyssana. Łeb styrany. Pozamiatane w bani. Adios dla zdrowego rozsądku. Głowa mała. Takie oraz inne rzeczy przychodzą na myśl komuś, kto chciałby spróbować opisać te 10 minut totalnej audiowizualnej ekstazy. Bombastyczny kawałek, który wydaje się nigdy nie kończyć ciężko przypisać do jakiegokolwiek znanego nurtu muzycznego. Sam autor opisuje to jako Poperetta, czyli, innymi słowy, skrzyżowanie Popu i Operetki. Niech mu będzie.
Ja i tak kupuję to w całości, chociaż nie mam najmniejszego pojęcia, o co tutaj chodzi. Ale jest lato, upał, skwar jak cholera, facetom wyzierają brązowe, spocone włosy spod przykrótkich rękawków t-shirtów, pryszcze na świeżo ogolonych i spalonych słońcem nogach dziewczyn, obezwładniający zapach potu zmieszany z tanimi perfumami w komunikacji miejskiej, krótkie noce, długie dni. Uwierzcie mi, lato to pieprzony koszmar. Więc jeśli miałbym już mieć jakikolwiek wybór, wolałbym je spędzić w tym właśnie klipie. Nieważne, w jakim świetle mnie to stawia. Wszystko byle tylko uniknąć betonowej dżungli. Nie potrafię powiedzieć czy jest to queerowy underground czy już może mainstream, ale wcale nie przeszkadza mi to w odbiorze tego ultraprzeboju.
Długością i niespotykanym wręcz rozmachem widowiska przypomina mi to trochę innego tuza rozbuchanych klipów – Meat Loafa. Ale jeśli Paul Jabara to słońce, drinki z palemką, drag i muskularni murzyni to Meat Loaf jawi się tu jako jego mroczny brat bliżniak – samotny romantyk piszący krwią listy do niespełnionych miłości, outsider, wieczny prawiczek i sympatyczny pierdoła, którego nikt nie zaprosił na studniówkę. Nie wiem kto Paula zabrał na Prom Night, ale impreza z nim musiała być niezapomniana. Sam czasami nie wierzę w to, co oglądam i nigdy bym nie przypuszczał, że cokolwiek co ma związek z zabawą, słońcem i plażą może mnie cieszyć, ale to jest ponad podziałami.
Myślę, że tylko długość utworu i słabo rozwinięty gender w tamtych czasach nie pozwolił temu stać się światowym przebojem. Nic to, nam zostaje Youtube i tylko jeden klik, żeby przenieść się na plażę wraz z Paulem i przeżywać z nim/nią pełne zwrotów akcji wysmakowane przygody. Często zastanawiam się nad tym, co oni mogli wtedy brać, ale niestety – nawet moja wyobraźnia ma swoje granice. Jednak jedno spojrzenie w ekran i wydawać by się mogło, że powroty do rzeczywistości musiały być dla nich wyjątkowo ciężkie.