Święta, święta i po świętach, ale my wracamy jeszcze na chwilę do tego, co było PRZED nimi. Oto nasz tradycyjny zbiór najfajniejszych płyt z poprzedniego miesiąca – czyli w tym wypadku oczywiście marca. Bierzcie i słuchajcie tego wszyscy!
Youth Code & King Yosef – A Skeleton Key in the Doors of Depression // industrial, ebm
Kiedy już zaczynałam wątpić, czy kiedykolwiek Youth Code coś jeszcze wyda, Sarah i Ryan zaskoczyli mnie LP, który nagrali razem z King Yosefem. Od razu przyznam, że nie słyszałam wcześniej o Kingu, ale to collabo idealne. Youth Code znaleźli brakującego członka zespołu, chociaż chyba nikt nie spodziewał się, że jest im on w ogóle potrzebny. W wywiadzie artyści przyznają się do wzajemnej fascynacji swoją muzyką i pierwszego, bardzo stresującego spotkania. Na szczęście na przekór swoim niepewnościom wspólnie weszli na zupełnie nieznany im grunt i tym sposobem powstał album ikoniczny.
Nie od dziś wiadomo, że Youth Code to duet bardzo mocno osadzony w scenie hardcorowej i industrialno-ebmowej. Świetnie udaje im się mieszać te gatunki, zręcznie utrzymując idealny balans między ciężarem brzmienia, ale też jego tanecznością, że tak pozwolę to sobie nazwać. King Yosef to bystry producent wywodzący się z trapu i soundcloud rapu, zafascynowany industrialem i hardcorem. A Skeleton Key in the Doors of Depression to dzieło wspólnej eksploracji nieznanych dla artystów terenów, organicznej pracy indywidualistów i wzajemnych inspiracji. Wszystko na tej płycie jest właśnie takie, jakie powinno być. Dużo oldschoolowych smaczków, eksperymenty z wokalami (Sarah jeszcze nigdy nie brzmiała tak dobrze) i świeżość kompozycji i tempo. Bardzo, bardzo polecam. (Agata)
Bleib Modern – Afraid To Leave // cold wave, darkwave
Do tej pory nie przywiązywałam większej uwagi do tego zespołu, zazwyczaj był raczej muzyką tła i nazwą, która często się przewijała na mapie koncertowej Warszawy. Afraid To Leave to jednak zupełnie inna sprawa: coś się zmieniło. Jak zespół sam przyznał w jednym z wywiadów, to ich pierwsza płyta nagrana w pełni profesjonalnie. Jakość produkcji jest o wiele lepsza, w dodatku mam wrażenie, że wokalista odchodzi od naśladowania Iana Curtisa i świetnie odnajduje się w swoim własnym stylu śpiewania. Cała płyta to solidna kompozycja samych bangerów – od cold wave’owych ballad przez shoegaze’owe czy transowe motywy kompozycyjne po klasyczne, post-punkowe i taneczne utwory spod znaku Soft Kill. Bardzo dojrzała płyta i aktualnie zajmująca w moim rankingu bardzo wysokie miejsce. (Agata)
Death From Above 1979 – Is 4 Lovers // dance punk
Kiedy przeczytałam nagłówek wywiadu Death From Above dla Soundrive – „Fani czują większą nostalgię do naszego zespołu niż my sami” – mruknęłam pod nosem: to może nagrajcie wreszcie jakiś dobry album? No i proszę, mam co chciałam. DFA nagrali solidną płytę, ale czy możemy mówić o godnym następcy kultowego You’re a Woman, I’m a Machine? Jest tanecznie i punkowo, jednak umówmy się – 14 lat później kości już nie są tak gibkie i kondycja już nie taka. Na szczęście Is 4 Lovers pokazuje, że można dojrzewać, zachowując młodzieńczą werwę, jednocześnie otwierając się na nowe rejony muzyczne (chociaż No War brzmiące jak cover Muse to już lekka przesada!). Podsumowując – dostaliśmy najlepszą płytę DFA od czasu ich debiutu. (Agata)
Polecamy również:
Chad VanGaalen – World’s Most Stressed Out Gardener (19.03) // indie pop, neo-psychedelia
Jeden z najfajniejszych twórców muzyki z pogranicza indie popu, folku i psychodelii wraca z albumem, na którym jeszcze bardziej przesuwa granicę swojej twórczości ku dziwnemu, bijąc nawet swoje poprzednie dzieło – wydane w 2017 „Light Information” – które uchodziło do tej pory za szczyt jego odpału. Ale nie znaczy to, że na nowym albumie Chada znajdują się jakieś niezrozumiałe noise’y. Jest surowo, psychodelicznie, ale przy tym bardzo miło!
Genghis Tron – Dream Weapon (26.03) // progressive metal
Jedna z legend mathcore’u wraca po 13 latach przerwy, w zmienionym składzie, do którego zaproszeni zostali muzycy m.in. The Armed i BAPTISTS. I co? I prawie w ogóle nie ma tutaj mathcore’u. Jest za to całkiem atrakcyjne i baaardzo transowe podejście do progresywnego metalu z elementami space rocka i krautu. Można to było wydać pod inną nazwą, ale cóż – nie zamierzam narzekać, bo nawet w kategorii „powrotu” jest to bardzo dobry album!
Arab Strap – As Days Get Dark (05.03) // indietronica
Niby powrót po 16 latach, a wcale nie czuć żadnej przerwy. Choć z drugiej strony nie można odmówić Arab Strap wyczuwalnej dojrzałości na nowym albumie. Jest mrocznie, ciężko, ale to wciąż bardzo atrakcyjna indietronica. Jestem pewien, że fani na to czekali!
IAN SWEET – Show Me How You Dissapear (05.03) // indie pop, noise pop
Doskonały przykład, jak w dzisiejszych czasach powinno się robić indie pop. Niby ładne, gitarowe piosenki, które same w sobie mają coś z dream popu, ale ubrudzone dziwnymi sprzęgami i lo-fi noise’owymi ozdobnikami, które doskonale podbijają emocje zawarte w warstwie lirycznej. Warto!
Tigers Jaw – I Won’t Care How You Remember Me (05.03) // emo-pop, indie rock
Tigers Jaw to już nie ten sam zespół co lata temu, ale w ich przypadku to bardzo ważna wiadomość. No, przynajmniej o ile nie jesteś emo-purystą. Bo choć podstawa ich muzyki wciąż opiera się na tym, co fani emo lubią najbardziej, na nowej płycie osadzono na niej znacznie więcej 90’sowego alt-rocka czy dream popu. Wyszło super – jest to zdecydowanie jeden z najlepszych albumów tej grupy, a co ciekawe – dopiero pierwszy napisany w całości razem przez wszystkich członków i członkinie. Jeśli to był eksperyment to zdecydowanie się udał!
Cały marzec na jednej playliście!