Trochę już w swoim życiu po festiwalach się najeździłam i muszę przyznać, że mało rzeczy już mnie zaskakuje. Festiwal Le Guess Who? był na moim radarze od dłuższego czasu, ale długo mi było z nim nie po drodze. Czemu większość festiwali w Holandii jest albo zimą, albo w miesiącach, kiedy człowiekowi jest ciężko wyjść z domu? Może Holendrzy nie są jak Polacy… to w sumie dobrze.

Gilla Band – Le Guess Who? 2025

Ten rok dał mi dużo w kontekście odkrywania nowych dróg, w jakich można doświadczać muzyki i ją kuratorować. Zaczęło się od Unsound Lab, gdzie w trakcie czterech dni zostałam naszpikowana toną wiedzy i doświadczeń — tam też miałam przyjemność spotkać reprezentantkę Le Guess Who? — o czym więcej przeczytacie tutaj. Zanim jednak opowiem o samej muzyce, muszę zacząć od miejsca, bo Utrecht i jego infrastruktura są integralną częścią tego, jak doświadcza się festiwalu.

Za każdym razem nie mogę się nadziwić, jakim cudem w miastach średniej wielkości w tym kraju znajduje się tak dużo miejsc, w których można zrobić koncerty. I nie są to po prostu zwykłe kluby — to są sale koncertowe, w których wszystko brzmi tak, jak należy. O ile w Tilburgu (Roadburn) czy Hadze (Grauzone) jest tych miejsc kilka, to Utrecht bije to wszystko na głowę tylko jednym budynkiem. TivoliVredenburg, bo o nim mowa, to nowoczesny kompleks koncertowy. Na ośmiu piętrach znajdziemy pięć sal — dwie największe, Grotę Zaal i Rondę, mieszczą kolejno 1717 i 2000 osób, a trzy mniejsze: Pandora: 700 osób, Hertz: 543 miejsc siedzących i Cloud Nine — 400 osób. Samo przebywanie w tym budynku i próba ogarnięcia tego umysłem może spowodować ból głowy, ale i spore kompleksy, bo serio — czemu nie ma czegoś takiego u nas?

Ale nawet najlepsze sale koncertowe to tylko połowa sukcesu — drugą stanowi sposób, w jaki Le Guess Who? je wypełnia. Tivoli to nie jedyne miejsce, gdzie odbywa się festiwal. Venues są rozsiane po całym mieście: są sceny w małych kawiarniach i dusznych klubach, ale i w kościele; na kampusie uniwersytetu codziennie można było uczestniczyć w niezwykle bogatej ofercie warsztatów i spotkań dotyczących szerokiego spektrum działalności festiwalu — od walki z polityką wizową, przez radykalne programowanie, po dyskusje z mniejszościami i rozmowy o odpowiedzialności społecznej przy budowaniu line-upu.

Hania Rani by Tim van Veen

Cztery dni wypchane po brzegi aktywnościami i muzyką. Mimo geograficznej bliskości, lawirowanie pomiędzy miejscami może zmęczyć, bo autorzy line-upu naprawdę nie dają chwili na odpoczynek. Dawno nie czułam takiego FOMO i tak intensywnie nie uczestniczyłam w festiwalu. Po prostu szkoda było dosłownie każdego występu. Wróciło do mnie dawno już zapomniane uczucie poznawania nowej muzyki — uczucie, które tak naprawdę mnie wychowało dzięki Rojkowi i jego Off Festivalowi. Curated concerts, bardzo lubiane na holenderskich festiwalach, również tutaj zajmowały sporo miejsca. I właśnie dlatego, zanim przejdę do najciekawszych występów, muszę jeszcze wspomnieć o atmosferze.

Kolejną rzeczą, która bardzo mnie rozczuliła w trakcie Le Guess Who?, było poczucie wspólnoty i bardzo intymnej atmosfery. W trakcie tych kilku dni kilkukrotnie mijałam organizatorów i organizatorki innych holenderskich festiwali, takich jak Roadburn czy Grauzone. To miłe, że naprawdę wspierają się nawzajem — nie wpadli tam na chwilkę, tylko przez całe cztery dni intensywnie uczestniczyli w wydarzeniu. To samo mogę powiedzieć o artystach. Wielokrotnie widziałam ich potem na innych koncertach czy po prostu spędzających czas wśród publiczności. Uśmiechałam się w serduszku, kiedy Igor Cavalera stał za mną w kolejce do baru.

upsammy & Valentina Magaletti – Le Guess Who?

A teraz do tego, co najważniejsze — muzyki. Bo tegoroczna edycja przyniosła jedne z najbardziej intensywnych i poruszających koncertów, jakie widziałam od lat.

Na tegorocznej edycji jedną z kuratorek była fantastyczna Valentina Magaletti, dzięki czemu można ją było oglądać codziennie w przeróżnych wariacjach. Najbardziej jednak zapadł mi w pamięć dzień pierwszy, gdy Magaletti grała z upsammy na scenie, na której zaraz mieli zagrać SunnO))). Dziewczyny, otoczone ciasno masywnym sprzętem dronowców, zaserwowały niezwykle transowy i przejmujący set — a ja, stojąc na balkonie naprzeciwko sceny, zastanawiałam się, jak to możliwe, że to dopiero drugi koncert festiwalu, a ja już wątpię, że zobaczę coś lepszego. Spoiler: praktycznie po każdym koncercie miałam taką refleksję.

One Leg One Eye – Le Guess Who? 2025 – Tess Janssen

Kolejne poruszające doświadczenie czekało mnie w kościele. Koncerty w takich miejscach mają już w sobie coś mistycznego i głębokiego, nawet jeśli na wysokości konfesjonałów funkcjonuje pełnoprawny bar. One Leg One Eye idealnie odnaleźli się w zimnych murach Jacobikerk. Projekt Iana Lyncha z Lankum, poruszający się w noisowo-dronowej estetyce, z przejmującym wokalem i irlandzkimi odniesieniami, nabrał tu niemal rytualnego charakteru. Kościelne mury tylko to pogłębiały. Naprawdę miałaś poczucie, że przeżyłaś coś wyjątkowego. Nomen-omen duchowe doświadczenie.

Z zupełnie innego bieguna emocji, ale równie mocny okazał się koncert Prostitue. Ich płyta Attempted Martyr to jeden z najlepszych noise rockowych albumów 2024 roku — i na żywo ten materiał jest jeszcze cięższy, agresywniejszy i bardziej wkurwiony. Mam nadzieję, że zespół wróci na dłuższą trasę albo przynajmniej taką, która obejmie nasz kraj.

Kolejnym punktem, który został mi w pamięci na długo, był występ Sawt El Doumouh. Trafiłam tam przypadkiem — przebodźcowana i zmęczona poszłam do auli, żeby usiąść i odetchnąć. Obserwowałam mężczyznę powoli rozkładającego kable, po czym dołączyła wokalistka i gitarzysta. Jak się później okazało, to trzy kluczowe postacie libańskiej sceny muzycznej. Sardyński śpiew ludowy Sandy Chamoun, przetwarzany na żywo i przeplatany improwizacją na syntezator i gitarę, był jednym z najbardziej poruszających wokali festiwalu — kolejny raz prawie doprowadził mnie do łez.

Saul Williams – Le Guess Who?

W podobnym stopniu ważny okazał się występ Saula Williamsa z Carlosem Niño. Ich wspólny spoken-wordowy projekt nie należał do najłatwiejszych w odbiorze, ale idealnie wpisywał się w ducha Le Guess Who? — tak bardzo, że mógłby stać się częścią programu warsztatowo-wykładowego. Saul wyszedł od holenderskiego kolonializmu, po czym nie zostawił suchej nitki na kapitalizmie, rasizmie i ludobójstwie w Palestynie. Występ piękny, bolesny, ważny. Szkoda, że nie dotarli z nim do Polski.

A jeśli mowa o duchu festiwalu, nie można pominąć jego najbardziej radykalnego gestu programowego. Le Guess Who? zaznacza, że nie mają headlinerów. Wszystkie zespoły są równe, każdy artysta jest wart tej samej uwagi. W swojej radykalności idą tak daleko, że sugerują, że nie jest ważne, kto gra, ale co gra i co ta muzyka robi tobie. Dlatego codziennie na głównej scenie jeden ze slotów oznaczony jest znakiem zapytania — i nie masz pojęcia, na co idziesz. Jeśli nie poznasz zespołu na scenie albo nie jesteś internetowym detektywem, możesz nigdy się nie dowiedzieć. Mało który festiwal może sobie na to pozwolić. Tym bardziej że za znakami zapytania kryły się w poprzednich latach nazwy, które gdzie indziej byłyby na plakatach innych festów największą czcionką: Björk grająca DJ seta; LOW grający dla ośmiu osób o 13:00. W tym roku tajemniczymi wykonawcami byli Gilla Band, Destroyer, Los Thuthanaka i Bendik Giske.

Ghadrغدر – Le Guess Who?

Pod koniec festiwalu wrócił jeszcze temat, który jest mi szczególnie bliski — reprezentacja wschodu Europy. Organizatorzy starają się podkreślić dominację anglojęzycznej muzyki i dać jej równą przeciwwagę, ale nasz region wciąż jest zauważalnie niedoreprezentowany. Tym bardziej cieszyła obecność Polki, i to nie byle jakiej, bo Hani Rani. O Hani można już powiedzieć, że jest naszym dobrem narodowym i towarem eksportowym — wyświechtana łatka, ale jak prawdziwa. Jako swoje alter ego Chilling Bambino zaserwowała mroczną, transową elektronikę, oddając hołd polifonicznemu syntezatorowi Prophet.

A to właśnie takie decyzje — programowe, przestrzenne i kuratorskie — sprawiają, że Le Guess Who? zostaje z człowiekiem długo po ostatnim dźwięku.

Posted in ArtykułTagged