Jeśli na OFF Festivalu w 2022 r. nie zdecydowałeś/aś się potańczyć, jakby znowu był 2011 r. na Metronomy (albo po prostu wolisz mroczniejsze, cięższe granie) to prawdopodobnie przyszło Ci trafić na koncert Amenra. I prawdopodobnie był to jeden z najlepszych koncertów, jakie widziałeś/aś na tym festiwalu. A przynajmniej słyszeliśmy tak od wielu osób. Na koncercie Belgów nie mogło zabraknąć setek ich oddanych fanów, którzy wydają się poważnie oddani temu zespołowi. Na szczęście nie jest to jeden z przypadków, w których „poważna” fanbaza łączy się z pozbawionymi poczucia humoru muzykami, co udowodnił nam Colin H. van Eeckhout mierząc się z naszymi „Fatalnymi Pytaniami”. Zawsze chcieliśmy to sprawdzić (Tak naprawdę to o podjęciu właśnie tego formatu wywiadu z Colinem zadecydował śmieszny przypadek, o którym opowiemy Wam w 5. odcinku naszego podcastu)! W każdym razie, jak Colin poradził sobie z naszymi nie za mądrymi pytaniami? Sprawdźcie!
[YOU CAN ALSO READ IT IN ENGLISH]
Największy muzyczny bohater
Nie mam jednej osoby, którą idolizowałbym najbardziej ze wszystkich. Mam kilka. Myślę, że muzykiem, który wywarł na mnie duże wrażenie jest z pewnością Maynard James Keenan z Toola. W jego przypadku pierwszy raz spotkałem się z taką zajadłością w oczach występującego na żywo artysty, co mnie zahipnotyzowało. Drugim takim muzykiem jest David Eugene Edwards z Wovenhand, a kiedyś z 16 Horsepower. To samo widzę w nim. Zawsze podobała mi się ta widoczna potrzeba grania muzyki. Tak jakby byli zaczarowani, żeby opowiedzieć swoje historie. Obydwaj przemawiają do mnie bardziej na żywo, bo gdy ich wtedy widzę to mam poczucie, że są bardzo szczerzy, zgodni z samymi sobą i ważne jest dla nich granie muzyki i przekazywanie historii. To mnie przyciąga. I uwielbiam większość rzeczy, które wydali w swoich karierach. Zawsze mnie intrygowali. O, i jeszcze Nick Cave.
Wydaje mi się, że ty również przenosisz te emocje, o których opowiedziałeś do swoich występów, prawda?
Tak, wyciągnąłem wnioski z ich występów. Jeśli coś robimy, miejmy pewność, że opowiadamy historię godną opowiedzenia. Nie musisz grać muzyki tylko dla samego grania muzyki. To znaczy, tak jest w naszym przypadku – inni niech robią, jak chcą. Ale jeśli robisz coś, rób to szczerze i szanuj to, co tworzysz. To jest to, co staramy się robić.
Pierwszy album, który kupiłeś za własne pieniądze
Nie pamiętam. To mogło być Appetite For Destruction Guns N’ Roses. A przynajmniej z takich rzeczy, które da się jakoś połączyć z naszą muzyką, bo wcześniej pewnie kupowałem jakieś gówno. Siedmiocalówki albo single, jakieś Final Countdown Europe… Ale stawiam na Guns N’ Roses.
Jeśli nie muzyka to co?
Sztuka.
Wizualna?
Tak, albo performatywna. Cokolwiek, w czym mógłbym się wyrażać. Może rzeźba albo coś. Cokolwiek.
Twoja piosenka, którą lubisz najbardziej
Zawsze mam dużo miłości dla .Am Kreuz. To utwór z naszej trzeciej płyty, więc wyszedł jakoś w 2006 r. Wydaje mi się, że to był pierwszy raz, gdy udało nam się trafić w to specjalne uczucie w muzyce. W coś nieuchwytnego.
Najlepsza rzecz w byciu muzykiem
Myślę, że koleżeństwo i jeżdżenie razem w trasy. Kolektywny proces kreatywny też jest interesujący, bo nie możesz decydować o wszystkim sam. Jest pięć osób, które wspólnie decydują o dziele i musisz być zdolny do kompromisu, a przy tym ciągle się w tym wyrażać. To miłe i wynagradzające, jeśli się uda.
To trudniejsze czy łatwiejsze po tylu latach razem?
Wydaje mi się, że trudniej jest się odkryć na nowo, bez zatracenia tego, kim jesteś. Masz pewną osobowość jako zespół i my zdecydowaliśmy się ją podtrzymywać, rzeźbić w niej. Trudno zatem robić nowe rzeczy i nie być przy tym zbyt odmiennym od tego, co robiłeś do tej pory. Wydaje mi się, że przez to jest to trudniejsze. Ale pewne rzeczy są też łatwiejsze. Dogadujemy się bardzo dobrze. Im jesteśmy starsi, tym bardziej się doceniamy i rozumiemy swoje wady. Ale sam proces kreatywny jest trudniejszy.
Najlepsza rzecz, która pozwala ci nie oszaleć w trasie
Musisz odpuszczać. Wiemy, że nic nie jest idealne i zawsze są jakieś problemy do rozwiązania i musisz nauczyć się to akceptować. Tak jak powiedziałem – gdy jesteś młodszy to chcesz, żeby wszystko szło dokładnie po twojej myśli, ale po pewnym czasie zdajesz sobie sprawę, że to niemożliwe, bo musisz pracować z tym, co masz. I zrobić z tym, ile tylko zdołasz.
Najdziwniejsza rzecz, która wydarzyła się na twoim koncercie
Na początku naszej działalności, jakiś gość wdrapał się na scenę i zaczął sikać koło mnie do wiadra.
Gdzie to było?
Gdzieś w Belgii. Na jakimś squacie.
Twoje niemuzyczne hobby
Deskorolka!
Jesteś w tym dobry?
Na tyle, żeby sprawiało mi to przyjemność.
Gdzie widzisz się za pięć lat?
Ciągle w zespole. Bardzo mi się podoba taka myśl. To dobra rzecz.
Twoje największe marzenie
Móc robić to tak długo, jak tylko damy radę. Mam poczucie, że ciągle coś znaczymy dla niektórych ludzi. Nie potrzebuję więcej. Wiesz, to, co mamy jest złote. To magia, zdajemy sobie z tego sprawę i naprawdę chcemy cieszyć się z tego i ciągnąć to jak najdłużej.
Macie miłą fanbazę, prawda?
Tak! Są bardzo oddani i szanujący. To niesamowite. Nie zawodzimy ich i będziemy to długo kontynuować.
Najgorsze jedzenie na trasie
Najgorszą rzeczą, jaką możesz dostać na trasie jest chili, bo potem siedzisz w busie z 15 facetami i nie możecie się wysrać. A zwykle dostajesz właśnie chili.
Sprawdź nasze pozostałe wywiady – tutaj!