Świat powolutku wraca do życia, więc i pisanie o premierach muzycznych sprawia zdecydowanie większą przyjemność. Wobec tego wracamy z naszym przeglądem premier. Zobaczcie, jakim wydawnictwom z zeszłego tygodnia warto poświęcić trochę czasu ze swojego post-kwarantannowego życia.
Hanni El Khatib – FLIGHT (15.05) // indie rock
Hanni El Khatib na „FLIGHT” zasadniczo porzuca swoje garage rockowe korzenie. Więcej tutaj singer/songwritingu w stylu (Sandy) Alexa G, ale przede wszystkim elektroniki, elementów jazzu i… hip-hopowych beatów. Niemal do każdego kawałka dałoby się zarapować i nikt nie widziałby w tym problemu. Hanni śpiewa jednak po swojemu i jest to chyba jedyny element, który łączy tę płytę z jego najbardziej znanymi dziełami. A czy to źle? Nie – bo wyszedł z tego naprawdę fajny album! (k)
Public Practice – Gentle Grip (15.05) // post-punk
Płakaliście po rozpadzie Priests? Mamy coś dla Was. Choć „Gentle Grip” zaczyna się od kawałka, który spokojnie mógłby wejść na płytę np. Exploded View, potem to właśnie priestsowego grania jest na niej najwięcej. Public Practice nie kopiują jednak starszych koleżanek i kolegów w 100% i dodają do swojego grania niemal absurdalną ilość funku, który w jednym kawałku („My Head”) bardzo niebezpiecznie zbliża się do reggae. Widać, że Public Practice mają głowę do pisania przebojowych piosenek (niemalże 100% płyty mogłoby lecieć w jakimś dobrym radiu) a w zagranicznych mediach już przewijają się przy recenzjach tej płyty znamienne słowa „next big thing”. Przekonajcie się sami, czy słusznie. (k)
Sleaford Mods – All That Glue (15.05) // post-punk
Niby składanka, ale jednak ważna. Szczególnie dla tych, którzy zakochali się w tym zespole w ostatnich latach. Mamy tu bowiem nie tylko największe hity czy wybrane kawałki ze starszych wydawnictw, ale też aż 9 niepublikowanych do tej pory numerów. Idealne podsumowanie etapu, który dla „świeżaków” może być zbyt trudny do ogarnięcia płyta po płycie. Wspomniana dziewiątka nie odstaje poziomem od kawałków, które wylądowały na pełnoprawnych albumach duetu. Andrew Fearn stosuje w nich wszystkie swoje sztuczki, które sprawiają, że nawet najprostszy pomysł przeradza się w doskonały beat. Z kolei Jason Williamson jak zwykle rozdaje w swoich tekstach ciosy na lewo i prawo (dostaje się chociażby Frankowi Blackowi czy Robinowi Thicke’owi). Dzięki zestawieniu tych kawałków z największymi hitami, odkryłem, że ten zespół mógłby zrobić singiel z dosłownie każdej swojej piosenki. I każda miałaby takie same szanse na powodzenie. (k)
Baldi/Gerycz – Blessed Repair (15.05) // free jazz
Ptaszki ćwierkają, że nowa płyta Cloud Nothings jest już na ukończeniu, a tymczasem dwóch członków tego zespołu – wokalista/gitarzysta – Dylan Baldi i perkusista Jason Gerycz – wydało album z free jazzem. Gerycz słynie na scenie indie z dwóch rzeczy – tego, że lubi się wyżyć na swoim instrumencie i tego, że jego zestaw perkusyjny ograniczony jest do absolutnego minimum (czyli posiada nieco mniej bębnów niż przeciętna rockowa perkusja). Na „Blessed Repair” widać to niemal potrójnie – perkusista mając mocno ograniczone pole do ekspresji, może się popisać naprawdę imponującym skillem. Fani jego szybkiej gry powinni być zachwyceni kawałkami „Spectral Light Whirl” i „Cedar Blue”. A jak wypada mózg Cloud Nothings? Baldi przesiadł się w tym projekcie na grę na saksofonie i jest w tym zaskakująco dobry. On z kolei swoje najlepsze momenty ma w tych spokojniejszych numerach – dwóch częściach „Phonetic Tramsway”. Fajna ciekawostka. Polecam bardzo mocno. (k)
Sex Swing – Type II (15.05) // psychodelic, kraut rock
Muzyka idealnie oddająca frustrację, niepokój i niepewność aktualnej sytuacji. Mimo, że album został nagrany przed globalnym lockdownem, świetnie sprawdza się właśnie w tym czasie. Pierwszy utwór na płycie to dosłownie eksplozja dźwięków prezentująca to, co nas czeka na reszcie albumu. Gęsta, klaustrofobiczna atmosfera, bardzo dużo warstw dźwiękowych łączących kraut rock, post-punk i silnie inspirowanych psychodelicznym rockiem. Z tego hałasu co jakiś czas wyłania się saksofon czy organy w momencie, w którym myślisz, że już nie da się więcej i mocniej. W sumie okładka płyty idealnie oddaje muzykę w niej zawartą – nie do końca wiesz, co to jest, niby piękne, trochę straszne, ale nie możesz przestać patrzeć. I słuchać. Silny kandydat na płytę roku. (Agata)
Einstürzende Naubauten – ALLES IN ALLEM (15.05) // avant rock
Czy ten zespół musi cokolwiek udowadniać? Bynajmniej. I bardzo cieszy, że są tego świadomi. Nie próbują udawać, że lata świetności przed nimi i nie mają potrzeby bawić się w zbawców industrialu, gatunku, którego Blixa tak naprawdę nienawidzi. Nie miałam żadnych oczekiwań w stosunku do tego wydawnictwa i o dziwo pozytywnie mnie ALLES IN ALLEM zaskoczyło. Dziesięć leniwych, poetyckich utworów, uzupełnionych retrospekcjami Blixy na temat swojego dzieciństwa, życia i zespołu. Słychać, że wspaniale te utwory brzmiałyby na żywo. Pozostaje mi niestety napawać się tymi analogowymi dźwiękami do przyszłego roku. (Agata)
Renmin Ribao – Who Controls? (15.05) // post-punk
Króciutka, debiutancka EP-ka nowej ekipy z Poznania pozostawia naprawdę duży niedosyt. Tak fajnego post-punku chciałoby się dostać po prostu więcej niż 8 minut. Ale dobre i to. Niby podstawą tego grania jest chłód na miarę modnych składów w stylu Molchat Doma, ale jednak podskórnie czuć jakieś wkurwienie i napięcie, które też są obecne w tej muzyce. Świetnie się tego słucha. (k)
Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: