Od post-hardcore’u, przez industrial i indie rock po side-project wokalisty Dillinger Escape Plan. Pierwszy tydzień października przyniósł nam wyjątkowo sympatyczne premiery!
Swearin' - Fall Into The Sun (05.10) // indie rock
Jeśli grasz indie rocka, to czego byś nie zrobił – siostry Crutchfield zrobią to lepiej. Allison po kilku latach solowego kombinowania z konwencją oraz wspierania swojej siostry w Waxahatchee, reaktywowała swój dawny skład – Swearin’. Tym samym wróciła do surowego grania w najntisowym duchu. I to bardzo najntisowym. Niezależnie od tego, czy za mikrofonem stoi Allison, czy drugi gitarzysta – Kyle Gilbride – można poczuć się jak w 1991 roku. No i idealnie – to była w końcu złota era indie rocka. A „Fall Into The Sun” to zdecydowanie jedna z lepszych płyt tego gatunku w dzisiejszych czasach. I doskonale odnalazłaby się też prawie 30 lat temu. (k)
Author & Punisher - Beastland (5.10) // industrial
Król industrialnego DIY powraca. Pomimo tego, że Blixa w jednym ze swoich ostatnich wywiadów ubolewa nad nazywaniem takiej muzyki industrialem, pójdę z prądem i powiem, że Beastland to jedno z lepszych industrialnych wydawnictw tego roku. To, co uderza (dosłownie!) już od pierwszego utworu, to niezwykła melodyjność, która pomimo industrialnego ładunku nie przygniata słuchacza – bardzo w stylu Pretty Hate Machine. Całość najczęściej łagodzi wokal Tristana, który lubi sobie po prostu pośpiewać. Całość na pewno zyska na żywo, kiedy jedynego członka zespołu będzie można obserwować za całą maszynerią, którą własnoręcznie zbudował. (agata)
The Black Queen - Infinite Games (28.09) // electronic
The Black Queen , czyli muzycy znani z Nine Inch Nails oraz The Dillinger Escape Plan, wydanym w połowie września singlem nie zapowiedzieli diametralnej zmiany w brzmieniu, znanemu z poprzedniej płyty. Mamy tu sprawdzony przepis, czyli delikatne wokale na tle elektroniki z okolic Duran Duran czy Depeche Mode, okraszone nowoczesnymi smaczkami. Singiel okazał się jednak jednym z niewielu momentów tak stylistycznie bliskim poprzednim dokonaniom Czarnej Królowej. „Infinite Games” może nie jest rewolucyjny ani dla świata muzyki, ani dla samego The Black Queen, ale z pewnością jest to krok ku krystalizacji własnego, oryginalnego brzmienia. Mniej tu melodii mocno inspirowanych klasykami new-wave i synth-popu (Thrown into the Dark, Spatial Boundries), więcej za to eksperymentów z współczesną elektroniką. Są momenty, gdzie słychać, że panowie tęsknią za mocniejszym uderzeniem (No Accusations, Lies About You), ale to w tych najdelikatniejszych i najbardziej kruchych dźwiękach kryje się ich prawdziwa moc. Wśród moich faworytów znajduje się ‘Even Still I Want To’ – wprowadzenie do płyty, w którym przetworzony wokal zdaje się momentami rozpadać i uciekać w elektroniczne sprzężenie do akompaniamentu przestrzennych syntezatorów. Oprócz intro najbardziej w pamięć zapadły mi ambientowy ‘Your Move’, który w dniu premiery doczekał się równie ambientowego teledysku, oraz akustyczny ‘Porcelain Veins’. Greg, Joshua i Alexander robią w The Black Queen rzeczy które dalekie są od tego co tworzyli przed tym projektem i dzięki temu z taką łatwością poruszają się po pajęczynie rozpiętej między stylami. Fani „Fever Daydream” nie będą zawiedzeni nowym albumem, a i nie jeden nowy słuchacz doceni tą pozycję. Ja jeszcze nie jestem pewien która płyta bardziej mi się podoba, ale wiem jedno – biegnę na warszawski koncert sprawdzić panów na żywo! (Rudzki)
Fucked Up - Dose Your Dreams (05.10) // art punk, post-hardcore
Ci, którzy regularnie czytają NewTone, wiedzą jak często zdarza mi się zwracać uwagę na długość płyty. Przy „Dose Your Dreams” złapałem się za głowę. 82 minuty? W 2018 roku? Po co? Ale, kurczę, okazało się, że to bardzo fajne 82 minuty. Ok, przez pierwsze kilka kawałków Fucked Up brzmią, jak ambitne Turbonegro, ale potem robi się ciekawie. Takie „Talking Pictures” to np. murowany festiwalowy hit. W „Dose Your Dreams” Fucked Up grają funk, w „How To Die Happy” synth, w „Mechanical Bull” i „Accelerate” zahaczają o rejony bliskie Death Grips, w „Came Down Wrong” – Dinosaur Jr (nic dziwnego – J Mascis śpiewa w tym kawałku) a „Joy Stops Time” mogło by nawet wyjść spod rąk Arcade Fire. I to tylko część bardzo szerokiego spektrum inspiracji i brzmień, jakie pojawiają się na tej płycie. Dodajmy do tego, że muzycy często zmieniają się na wokalu, dzięki czemu te 82 minuty wcale nie nudzą. Co więcej, taka płyta mogłaby trwać nawet ze 3 godziny. Brawo Fucked Up – punkowe kapele, które potrafią zrobić coś takiego i przy okazji nie stać się parodią samych siebie, to naprawdę rzadkość! (k)
Single / Teledyski / Inne:
Sharon Van Etten – Comeback Kid // contemporary folk
Thom Yorke – Has Ended // film score
Chemtrails – I’ll Never Be // indie rock
The Breeders – Spacewoman // indie rock
Wimps – O.P.P. // indie rock
Stephen Steinbrink – Mom // indie pop
Kurt Vile – One Trick Ponies // folk rock
Pigs Of The Roman Empire – Every Bird in the Flock // death rock
Miserable – Loverboy // alternative
Jesteśmy na Spotify: