Uwaga! Mamy urodzaj! Zaczynamy od bohaterów tegorocznego OFF Festivalu, zaglądamy do króla indie, który tym razem zawiódł fanatyków GITAROWEGO ROCKA (\m/), do królowej indie rocka, która nikogo absolutnie nie zawiodła i do całej masy wojowników polskiej sceny niezależnej. Chodźcie z nami!
The Comet Is Coming - Trust In The Lifeforce Of The Deep Mystery (15.03) // nu jazz
Jeśli Kamasi Washington przewodzi jazzmanom w ataku na uszy młodych słuchaczy, to The Comet Is Coming od tej płyty idą za nim w pierwszej linii. Minimalistyczny, nawiązujący do cool jazzu saksofon na tle nowoczesnych syntezatorów i świetnej perkusji? Nieważne czy to już było. Ważne, ze w końcu robione jest z odpowiedni wrażliwością, a jednocześnie odwagą. Niejednokrotnie miałem przy tej płycie ciarki, więc totalnie się jaram. I czekam na koncert na Offie! (k)
Stephen Malkmus - Groove Denied (15.03) // indietronica, indie rock
Oj, ile się złego naczytałem o tej płycie. Król indie rocka ważył się odłożyć gitarę (nieprawda) i stworzyć płytę na, TFU!, laptopie (nie do końca prawda). No ale kurde – ta płyta ma wszystko to, co gitarowe projekty lidera Pavement i The Jicks. Jest autentycznie niechlujna, pełna eksperymentów, mroczno-zabawna i nie pozwala się nudzić. Stephen zadbał nawet o tych, którzy zasypiają, jak nie słyszą dźwięków gitary i umieścił na „Groove Denied” kilka bardziej tradycyjnych kawałków. Mnie się podoba. Ale mnie się podobają tacy artyści jak HOMESHAKE czy, nie wiem, Mac DeMarco. I może dlatego byłem na to gotowy. (k)
Karen O & Danger Mouse - Lux Prima (15.03) // Indie pop, art rock
Będąc młodym chłopcem, bardzo mocno podkochiwałem się w Karen O – tej krzyczącej i skaczącej po scenie Pani z Yeah Yeah Yeahs. Dalej odczuwam wielką sympatię, ale Karen to teraz zupełnie ktoś inny – na płycie nagranej z Danger Mousem to raczej tajemnicza persona, która śpiewa przepiękne, mgliste utwory. „Przepiękne” to słowo klucz, bo takie właśnie miałem poczucie słuchając tego albumu – jest po prostu pięknie. Tyle. Czasami w duchu Air, czasami Warpaint a jeszcze niekiedy lekko psychodelicznie. Danger Mouse i Karen nie boją się przy tym dłuższych form i powracających motywów, zamykając płytę śliczną klamrą. To kolejne ciarki podczas tego weekendu – tym razem jednak dłuższe. No i pierwszy raz od dawna zostałem z niedosytem o odsłuchaniu płyty. Wow! (k)
The Lowest – C U L T (15.03) // hardcore
Można nie być fanem umetalowionego hardcore’a z wpływami metalcore’a prezentowanego przez The Lowest, ale na pewno nie można odmówić im konsekwencji, precyzji i ciężkiej pracy. „C U L T”, mimo że powstało dużo szybciej od poprzedniego „Doom”, sprawia wrażenie bardziej zróżnicowanego, ale też emocjonalnego. Jeśli po wstawaniu w deszczowy dzień lubicie czuć na plecach ciężar muzycznego walca z niewesołymi tekstami wypełnionych w równym stopniu poczuciem osamotnienia jak wolą przerwania, to witam konsumenta. (Mateusz)
Nac/Hut Report – Wszystko Jeszcze Jest (16.03) // lo-fi
Nac/Hut Report już dwa lata temu na świetnym „Grey Zone Collapse Nostalgia” pokazali się, jako duet, który w bardzo zręczny sposób potrafi chować urzekające, nostalgiczne melodie pośród dźwięków, które większość słuchaczy popu traktowałaby pewnie jako asłuchalny hałas. „Wszystko Jeszcze Jest” na pierwszy rzut ucha jest bardziej wymagający od poprzednika, gdzie jednak było miejsce na oddech pod postacią w miarę zwyczajnych piosenek w duchu The Velvet Underground. Tutaj takich momentów brakuje, co początkowo odrzuca, ale na dalszych etapach obcowania działa na korzyść jego spójności. Tak mogłaby brzmieć płyta oldschoolowego Yo La Tengo, z której ktoś wykopałby perkusistę, spowolnił partię wokalne, a ścieżki gitar poszarpał i nałożył na nie jeszcze więcej trzasków i sprzęgów. Wyszedł naprawdę hiciarski album, jeśli tylko umiemy z tego noisowego sernika wygrzebać rodzynki. Dobry soundtrack do budzącej się wiosny. (Mateusz)
Low Life – Downer Edn (15.03) // post-punk
Low Life ma dokładnie wszystko, żeby nie odkrywając Ameryki w post-punku, nie męczyć buły. Mają dokładnie ten rodzaj attitude, który lubię najbardziej. Na przestrzeni jednego numeru potrafią jednocześnie hoolsowską niechlujnością i zrezygnowaną melancholią. Dużo daje też praca gitar rozdarta pomiędzy punkowym prymitywizmem, a shoegaze’ową przestrzenią. Powinni być zadowoleni wszyscy, którzy tęsknią za wczesnym, surowym obliczem Iceage i Eagulls. (Mateusz)
Non Violent Communication – Obserwacje (15.03) //
Jeśli odnieść się do nazwy projektu, komunikacja muzyków, zarówno między sobą, jak i ze swoimi słuchaczami rzeczywiście jest daleka od przemocowości. „Obserwacje” jak na materiał improwizowany są bardzo prosto przyswajalne. Dzięki bardzo czujnej, transowej pracy sekcji wszystko na płycie sprawia mocno przemyślane, ustrukturyzowane wrażenie. Przed szereg mocno wychodzi saksofonista, a klimatyczna, szumiąca elektronika nadaje całości większej pełni. Jest to przypadek płyty, na której „mniej” daje „więcej”. Czym więcej oszczędności w dźwiękach, tym łatwiej się w nich zanurzyć. Intensywna, bardzo colemanowska pierwsza połowa „Meteorów” łapie mnie za serce mniej od bardziej powściągliwej „Lubaczówki”. Szkoda by było, gdyby Non Violent Communication okazało się tylko jednorazowym skokiem w bok trzech-czwartych So Slow (Lembasa, Głowackiego i Lercha) i Rafała Wawszkiewicza z Merkabah, bo wydali materiał, w którym każdy z nich gra do jednej bramki, co nie jest regułą w tego typu muzyce. (Mateusz)
Single / Teledyski / Inne
Saudade – Shadows & Light // post-metal
Mini Mansions – GummyBear // indie pop
Radiator Hospital – Weird Little Idea // indie rock
Bass Drum Of Death – Just Business // garage rock
Jesteśmy na Spotify:
Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: