W marcu jak w garncu.Toteż na naszej liście premier jest dzisiaj dużo różnorodnej i bardzo dobrej muzyki. A to dopiero początek całkiem szalonego miesiąca!


Xeno & Oaklander - Hypnos (8.03) // synth pop

Xeno & Oaklander wydający w Dais Records to była kwestia czasu. Jak się prezentuje ich debiut w tej wytwórni na tle pozostałych wydawnictw? Fani pierwszych płyt duetu będą zdecydowanie zachwyceni. Jak przyznał Martial Canterel w jednym z ostatnich wywiadów, z przyjemnością wrócił do polifonii po kilku latach tworzenia tylko na monofonicznych syntezatorach. Czy osoby, które nie są syntezatorowymi freakami usłyszą różnicę? Rzeczywiście można odczuć gęstszą atmosferę na Hypnos, ale przede wszystkim Xeno & Oaklander to prawdziwi mistrzowie melodii i cokolwiek robią z tym kablami, naprawdę im wychodzi. (Agata)


Foals - Everything Not Saved Will Be Lost Part 1 (08.03) // indie pop

Nie spodziewałem się za wiele po tej płycie i już wiem, że potraktowałem ten zespół strasznie niesprawiedliwie. Bo nowy album Foals udowadnia, że chłopaki mimo ogromnej popularności nie spoczęli na laurach i dalej całkiem fajnie kombinują. I może nie ma tu takich hitów, jak ich prehistoryczne single, czy „What Went Down” z poprzedniej płyty, ale całość stanowi bardzo interesujące słuchowisko, gdzie przeplatają się standardowe hity chłopaków („Exits”), nostalgia za latami 80. („On The Luna”), pulsujące tańce („In Degrees”), czasami podbite ROCKOWYM PAZUREM („White Onions”) oraz wejścia na rejony okupowane przez Radiohead („Cafe D’Athens”). Warto. Czekam na część drugą – podobno bardziej gitarową. (k)


SASAMI - SASAMI (08.03) // indie rock

Sasami Ashworth odeszła niedawno z Cherry Glazerr i zabrała się za solową karierę. Na jej pierwszej płycie pobrzmiewają gdzieś echa szalonej współpracy z Clem Creevy, ale to tylko dodatek – wyróżnik na tle innych indie rockowych wykonawczyń i wykonawców. Bo podstawą tej płyty są zupełnie inne emocje – zamiast wariactwa, gniewu i ironii jest dużo smutku i nostalgii. Solowej Sasami bliżej np. do Mitski, Snail Mail czy Sharon Van Etten. Niemniej w tej kategorii nagrała jedną z najlepszych płyt ostatnich miesięcy. Będę jej kibicował. (k)

Bałtyk – Self-help pt. 1 (07.03) // singer-songwriter

Mam w sobie dużo dystansu do artystów przypisujących samym sobie tagi typu „outsider” czy „bedroom”. Jest cienka linia oddzielająca w twórczości głęboką autorefleksję od pretensjonalnego ego tripu. Bałtyku całe szczęście można słuchać z zaangażowaniem i przyjemnością. Oczywiście, jeśli przyjemność sprawia kąpiel w piosenkach o zagubieniu, smutku i ludzkiej niedoli. Jako jedna z inspiracji w materiałach krążących po Internecie podawana jest twórczość Mount Eerie. Jest to stosunkowo dobry trop. Stojący za materiałem Michał Rutkowski dysponuje bardzo podobną barwą głosu do tej Phila Elveruma. Ja sam słyszę w drugiej połowie płyty pewne punkty styczne z twórczością Eliotta Smitha. Z „From a basement on the hill”, szeptano-niewinną, ale też niepokojącą, obudowaną przesterowanym basem i takimi gitarami („Caribou”) albo bardziej kameralną z „Either/Or („The Bus Come”, „Pillowsong”). Zamykająca całość miniaturka mogłaby spokojnie znaleźć się na „Roman Candle”.

Diabeł tkwi w szczegółach. W estetyce typu „smutny chłopak z gitarą” trudno powiedzieć coś nowego, ale jeśli umiecie wychwycić różnicę między Kevem Foxem a Bright Eyes i umiłowaniem do stylizacji, a miłością do dźwięków mieszczących się w określonej stylistyce, na pewno zrozumiecie . Bałtyk sprawdza się nie tylko na polu samego songwritingu, ale też aranżacji. Ja tam bardzo lubię wstawiony w dobrym miejscu sampel z jakimiś filmowymi gadkami, zapętlony dźwięk palucha zmieniającego akord, nienadużywane harmonie wokalne i poczucie, że te wszystkie pozornie mało istotne rzeczy są tam, gdzie powinny być. Aspekt osobisty (bycie w terapii psychodynamicznej), który zainspirował tą płytę jest kontekstem wzmacniającym siłę jej przekazu, a nie zastępującym dobrą robotę songwriterską. W tym nurcie muzycznym w Polsce jest to dla mnie najważniejsza płyta od czasów albumów Twilight i Indigo Tree. (Mateusz)


Mucha Ladaco – Demo (05.03) // noise rock

Demówki rządzą się swoimi prawami. Jedną z nich jest przyzwolenie na piwniczną jakość nagrań. Jeśli grasz w drużynie, której niespecjalnie to przeszkadza w docenieniu walorów muzycznych to możesz spokojnie zapoznać się z tematem. Opisywany materiał to zbiór nagrań z prób Muchy z wczesnego okresu jej działalności. A za projektem stoją i stały osoby, które nieraz udowodniły, że umieją w noise rock. Materiał rozjeżdża się na dwie połówki, nagraną, jako trio – Kuba Lemiszewski, Natalia Kozłowska i Robert Śliwka – i nagraną w obecnym składzie, już bez Roberta. Wyszedł z tego dziki noise rock z ciekawymi rytmicznymi myczkami w duchu Lighting Bolt. Szczególnie mocno wypadający na żywo, co miałem okazję sprawdzić na niedawnym gigu w Chmurach. (Mateusz)


Bizou - Bizou (1.03) // beach goth

Beach goth? A czemu by nie? Kalifornijczycy połączyli na tym EP bardzo ciekawe inspiracje – wczesne indie spod znaku Foals ([*]) czy cukierkowy goth w stylu… The Birthday Massacre. Bardzo przyjemny powiew świeżości. (Agata)


DIÄT - Positive Disintegration (5.03) // post-punk, new wave

Austriacko-niemiecki kwartet z korzeniami w scenie hardcore’owej. Positive Disintegration to ich drugi album, na którym znalazło się osiem świetnych kompozycji z patentami podejrzanymi u najlepszych – Killing Joke, Chameleons czy Crisis and the Mob. Chociaż sam zespół najlepiej opisuje swoją muzykę: To dźwięk sprawdzania konta, kiedy jesteś pewny, że przyszedł przelew, ale okazuje się… że nie przyszedł. (Agata)


Sun Kil Moon – I Also Want to Die in New Orleans (01.03) // singer-songwriter

Mark Kozelek wydając rokrocznie stosunkowo dużo muzyki stawia w wymagającej sytuacji portfele swoich słuchaczy. Jednocześnie, przez to jak są one podobne do siebie nawzajem, jest nieporównywalnie mniej wymagający dla krytyków. Niezależnie od stosunku do artysty to recenzje jego płyt leniwi mogą przygotowywać przed usłyszeniem pierwszego dźwięku. Nie inaczej jest w przypadku “I Also Want to Die in New Orleans”. Można napisać, że nikt tak koszmarnie nie przynudza jak Kozelek. Można napisać, że nikt nie serwuje dziś tak ciekawego strumienia świadomości jak on. I obie strony sporu mają swoje racje. Ja tam lubię słuchać o mikrofonach i tym, jak okropne są strzelaniny w USA. „IAWTDINO” wydaje mi się najbardziej najbardziej przystępną płytą Sun Kil Moon od czasów „Universal Themes”. To dalej 90 minut muzyki, ale jakby mniej rozwleczone od „Common…”, a opowiadane historie zdają się mieć więcej polotu niż na zeszłorocznej „This Is My Dinner”.(Mateusz)


Single / Teledyski / Inne

Non Violent Communication – Kosma // experimental

All Your Sisters – Self-Medicating // post-punk

Brutus – Cemetery // alternative

Ioanna Gika – Out of Focus // dream pop

Deafheaven – Black Brick // black metal

Monsoon Rock – Amyl and the Sniffers // punk

Isolated Youth – Oath // post-punk

Odonis Odonis – Collector

Defeater – Mothers’ Sons // post hardcore

Death In Rome feat. Niel Mitra – Firestarter


Jesteśmy na Spotify:


Jeżeli podobają się Wam treści, jakie prezentujemy i chcecie nas wesprzeć, możecie odwiedzić nasz profil na Patronite: